Znasz podobne historie? Daj nam znać! Dziennikarze "Gazety Krakowskiej" zajmą się problemem! Czekamy też na Twoje opinie, uwagi a także zdjęcia i wideo - pisz e-maila na adres [email protected], dzwoń - tel. 12 6 888 301. Do Twojej dyspozycji jest też profil "Gazety Krakowskiej" na Facebooku.
Chili mieszkał w kamienicy przy ul. Wrocławskiej. Często jednak spacerował po podwórku i okolicy. - Kot powinien mieć swobodę, ale zawsze wracał. Kiedy zginął, zaczęliśmy go szukać. Rozwieszaliśmy plakaty - mówi Katarzyna Giza.
Po kilku dniach rodzina dowiedziała się, że kot jest w schronisku. Sprawdziła na stronie internetowej azylu, że znalezione zwierzęta przechodzą 14-dniową kwarantannę, w czasie której nie mogą być odebrane. - Dokładnie 14. dnia zadzwoniliśmy, ale kazano nam się zgłosić po weekendzie - opowiada pani Katarzyna.
Gdy zatelefonowali po raz drugi, okazało się, że kot został już adoptowany przez inną osobę. - Byliśmy w szoku. Prosiliśmy o zwrócenie nam Chiliego. Deklarowaliśmy, że pokryjemy wszelkie koszty, jakie poniosła nowa właścicielka - mówi krakowianka. Kierownik schroniska skontaktował się z osobą, która adoptowała kota, ale ta… odmówiła.
- W przypadku kotów obowiązuje siedem dni kwarantanny. W tym czasie właściciele powinni się znaleźć. Później zwierzę może zostać adoptowane - informuje Andrzej Jaworski, szef schroniska przy ul. Rybnej. - Zgłosiła się pani, która zadeklarowała, że zajmie się kotem, i go odebrała. Rozmawiałem z nią dwa razy, pytając, czy zechce się skontaktować z wcześniejszymi właścicielami, ale odmówiła.
Kobieta poprosiła też o niepodawanie do niej kontaktu. Kierownik tłumaczy, że nie może tego zrobić również z powodu przepisów o ochronie danych osobowych. Nie może nawet ujawnić, kto przyniósł kota na Rybną. - Ci państwo od razu po zaginięciu kota powinni nam to zgłosić. Wtedy poinformowalibyśmy ich o znalezieniu zguby. Cieszy nas, kiedy prawowity właściciel znajduje swojego pupila - zapewnia kierownik.
Katarzyna Giza podnosi jednak, że na stronie internetowej schroniska napisano, że 14 dni kwarantanny dotyczy każdego zwierzęcia. Według niej kot nie powinien zostać adoptowany. - Poprawimy na naszej stronie informację o kwarantannie. Będzie jasno napisane, że w przypadku kotów trwa ona 7 dni, a w przypadku psów 14. Kwarantanna dla kotów jest krótsza, bo dla nich warunki są trudniejsze. Schronisko było projektowane dla psów, ale pomagamy też innym zwierzętom - tłumaczy Giza.
Naprawienie błędu na stronie schroniska jednak nie pomoże pani Katarzynie.
Państwo Gizowie złożyli skargę do Krakowskiego Towarzystwa Opieki nad Zwierzętami, która zarządza schroniskiem. - Rozpatrzymy ją - zapewnia Barbara Grzywacz z KTOZ.
Gizowie są oburzeni. Byli do Chiliego bardzo przywiązani. Trzy lata temu uratowali wygłodzonego kotka schowanego w baraku. Rozważają nawet pozwanie azylu. - Choć nie chciałabym zaszkodzić schronisku. Sama zakładam stowarzyszenie, które będzie pomagać zwierzętom - zapewnia pani Katarzyna.
Jej ojciec, dyrektor jednej z krakowskich szkół, poprosił o pomoc samego Jacka Majchrowskiego. - Pan prezydent, jako wielki miłośnik zwierząt, obiecał zainteresować się sprawą - mówi Jerzy Giza.
Kierownik radzi, że aby uniknąć podobnych sytuacji , najlepiej zawiesić na szyi zwierzęcia obrożę z kontaktem do właścicieli. - Chili miał taką, ale parę razy się na niej zawiesił i prawie udusił - mówi pani Katarzyna. Innym rozwiązaniem są wszczepiane zwierzętom pod skórę elektroniczne chipy.
***
3500 zwierząt
Do schroniska trafia 3,5 tys. zwierząt rocznie, a obliczone jest ono na 350 psów i 100 kotów. W tym momencie znajduje się w nim 460 psów i 190 kotów. W zeszłym roku na 2000 adopcji 600 psów odebrali prawowici właściciele.
Nagroda dla policjanta, który uratował życie kierowcy w Niemczech Przeczytaj!
Codziennie rano najświeższe informacje z Krakowa prosto na Twoją skrzynkę e-mail. Zapisz się do newslettera!