https://gazetakrakowska.pl
reklama
18+

Treść tylko dla pełnoletnich

Kolejna strona może zawierać treści nieodpowiednie dla osób niepełnoletnich. Jeśli chcesz do niej dotrzeć, wybierz niżej odpowiedni przycisk!

MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Schronisko oddało jej kota w obce ręce

Piotr Rąpalski
Katarzyna Giza przygarnęła Chiliego trzy lata temu
Katarzyna Giza przygarnęła Chiliego trzy lata temu fot. archiwum prywatne
Schronisko dla zwierząt oddało do adopcji kota Katarzyny Gizy innej osobie bez zgody i wiedzy właścicielki. Kobieta jest oburzona, bo jej bury Chili został do azylu zabrany omyłkowo. Kiedy się o tym dowiedziała, chciała odzyskać pupila. Kierownik placówki twierdzi jednak, że to niemożliwe. Nie może podać danych osoby, do której trafił zwierzak. Gizowie złożyli już skargę i zainteresowali sprawą samego prezydenta Krakowa.

Znasz podobne historie? Daj nam znać! Dziennikarze "Gazety Krakowskiej" zajmą się problemem! Czekamy też na Twoje opinie, uwagi a także zdjęcia i wideo - pisz e-maila na adres [email protected], dzwoń - tel. 12 6 888 301. Do Twojej dyspozycji jest też profil "Gazety Krakowskiej" na Facebooku.

Chili mieszkał w kamienicy przy ul. Wrocławskiej. Często jednak spacerował po podwórku i okolicy. - Kot powinien mieć swobodę, ale zawsze wracał. Kiedy zginął, zaczęliśmy go szukać. Rozwieszaliśmy plakaty - mówi Katarzyna Giza.

Po kilku dniach rodzina dowiedziała się, że kot jest w schronisku. Sprawdziła na stronie internetowej azylu, że znalezione zwierzęta przechodzą 14-dniową kwarantannę, w czasie której nie mogą być odebrane. - Dokładnie 14. dnia zadzwoniliśmy, ale kazano nam się zgłosić po weekendzie - opowiada pani Katarzyna.

Gdy zatelefonowali po raz drugi, okazało się, że kot został już adoptowany przez inną osobę. - Byliśmy w szoku. Prosiliśmy o zwrócenie nam Chiliego. Deklarowaliśmy, że pokryjemy wszelkie koszty, jakie poniosła nowa właścicielka - mówi krakowianka. Kierownik schroniska skontaktował się z osobą, która adoptowała kota, ale ta… odmówiła.

- W przypadku kotów obowiązuje siedem dni kwarantanny. W tym czasie właściciele powinni się znaleźć. Później zwierzę może zostać adoptowane - informuje Andrzej Jaworski, szef schroniska przy ul. Rybnej. - Zgłosiła się pani, która zadeklarowała, że zajmie się kotem, i go odebrała. Rozmawiałem z nią dwa razy, pytając, czy zechce się skontaktować z wcześniejszymi właścicielami, ale odmówiła.

Kobieta poprosiła też o niepodawanie do niej kontaktu. Kierownik tłumaczy, że nie może tego zrobić również z powodu przepisów o ochronie danych osobowych. Nie może nawet ujawnić, kto przyniósł kota na Rybną. - Ci państwo od razu po zaginięciu kota powinni nam to zgłosić. Wtedy poinformowalibyśmy ich o znalezieniu zguby. Cieszy nas, kiedy prawowity właściciel znajduje swojego pupila - zapewnia kierownik.

Katarzyna Giza podnosi jednak, że na stronie internetowej schroniska napisano, że 14 dni kwarantanny dotyczy każdego zwierzęcia. Według niej kot nie powinien zostać adoptowany. - Poprawimy na naszej stronie informację o kwarantannie. Będzie jasno napisane, że w przypadku kotów trwa ona 7 dni, a w przypadku psów 14. Kwarantanna dla kotów jest krótsza, bo dla nich warunki są trudniejsze. Schronisko było projektowane dla psów, ale pomagamy też innym zwierzętom - tłumaczy Giza.
Naprawienie błędu na stronie schroniska jednak nie pomoże pani Katarzynie.

Państwo Gizowie złożyli skargę do Krakowskiego Towarzystwa Opieki nad Zwierzętami, która zarządza schroniskiem. - Rozpatrzymy ją - zapewnia Barbara Grzywacz z KTOZ.

Gizowie są oburzeni. Byli do Chiliego bardzo przywiązani. Trzy lata temu uratowali wygłodzonego kotka schowanego w baraku. Rozważają nawet pozwanie azylu. - Choć nie chciałabym zaszkodzić schronisku. Sama zakładam stowarzyszenie, które będzie pomagać zwierzętom - zapewnia pani Katarzyna.

Jej ojciec, dyrektor jednej z krakowskich szkół, poprosił o pomoc samego Jacka Majchrowskiego. - Pan prezydent, jako wielki miłośnik zwierząt, obiecał zainteresować się sprawą - mówi Jerzy Giza.

Kierownik radzi, że aby uniknąć podobnych sytuacji , najlepiej zawiesić na szyi zwierzęcia obrożę z kontaktem do właścicieli. - Chili miał taką, ale parę razy się na niej zawiesił i prawie udusił - mówi pani Katarzyna. Innym rozwiązaniem są wszczepiane zwierzętom pod skórę elektroniczne chipy.

***
3500 zwierząt
Do schroniska trafia 3,5 tys. zwierząt rocznie, a obliczone jest ono na 350 psów i 100 kotów. W tym momencie znajduje się w nim 460 psów i 190 kotów. W zeszłym roku na 2000 adopcji 600 psów odebrali prawowici właściciele.

Damy Ci więcej!Zarejestruj się!

Nagroda dla policjanta, który uratował życie kierowcy w Niemczech Przeczytaj!

Codziennie rano najświeższe informacje z Krakowa prosto na Twoją skrzynkę e-mail. Zapisz się do newslettera!

Komentarze 43

Komentowanie zostało tymczasowo wyłączone.

Podaj powód zgłoszenia

M
Michał
To trzeba się liczyc z tym ze ktoś zabierze zwierzaka samego na ulicy i bez kontroli do schroniska, albo auto go przejedzie /miasto, ruchliwe ulice!/ albo coś innego złego się wydarzy - za brak odpowiedzialności właścicielki cierpi zwierzę! Nie wyobrazam sobie jak można zwierzaka bez opieki wypuszczac po prostu na ulicę!
m
miki
Gdybym wiedziała, że kot ma właściciela - oddałabym na pewno. Przykro mi, ale o tej co wzięła i nie chce kontaktu pomyślałam źle...
P
Przestrzegacz
KTOZ - zawsze ma rację a jak nie ma racji to pani preseska - sędzina załatwi - żeby miał rację. KTOZ może się włamywać bez nakazu - zawsze mu policja przyzna "stan wyższej konieczności", jak inspektorzy KTOZ "zasugerują" - to i zaaresztuję człowieka bez podstawnie - a z aresztu wiadomo - trudno udowadniać że KTOZ - nie ma racji :-)
Dlatego uwaga posiadacze zwierząt - jak podpadniecie KTOZ - mogą wam zrobić praktycznie wszystko - z więzieniem włącznie
a
aaa
"Fakty są takie, że pojechała do schroniska po ponad 2 tygodniach od zaginięcia kota, wiedząc od dawna, że on tam jest." skąd wniosek, że pojechała do schroniska, wiedząc, że od dawna tam jest?!?!
widzę, że większość komentujących nie rozumie wyżej zamieszczonego artykułu....przykre.
Liczę na to, że Kasia kota odzyska, bo taka walka jaką o niego prowadzi świadczy o poświęceniu i miłości do kota. Poza tym szczegółów w artykuje nie ma, ale widać na czym polega problem, ale większość osób skupia się na czymś co nie znaczenie, nie rozumiem, większość ma problem z czytaniem ze zrozumieniem...
i
ika
Mnie w tym artykule bardziej zainteresowała część o interwencji tatusia owej miłośniczki kotów których nie umie upilnować.Rozumiem że jako dyrektor jednej ze szkół ma jakieś wyjątkowe prawo do zawracania głowy prezydentowi miasta taką bzdurą.takie rzeczy to tylko w Krakowie i żeby jeszcze o tym pisać,wstyd.
b
bunio
Ładną buzię???
Kasiu, nie pisz tu już nic więcej, bo śmiech na sali...
Ale kot bardzo ładny!
o
oIo
A może ten tekst pisał idiota i wszystko pokręcił?
o
oIo
Boże, czy naprawdę trudno jest przeczytać ze zrozumieniem prosty tekst???
"Po kilku dniach rodzina dowiedziła się ,ze kot jest w schronisku . Sprawdziła na stronie internetowej azylu ,że znalezione zwierzeta przechodzą 14-dniowa kwarantannę , w czasie której nie mogą być odebrane. Dokładnie 14 dnia zadzwoniliśmy"
Czyli zadzwonili tam 14-tego dnia! A wczesniej tylko czytali stronę www wyciągając z niej idiotyczny wniosek, że kwarantanna dotyczy zwierząt, po które zgłaszają się ich właściciele.
Rozumiem, że to dziewczę może mieć niskie IQ, ale ojciec - dyrektor powinien taki tekst ze strony zrozumieć. Powinien poza tym wiedzieć, że zgodnie z prawem nikt nie może przetrzymywać czyjegoś zwierzęcia wbrew woli właściciela i musi je natychmiast zwrócic na żądanie!
m
maka
Zagubionego zwierzaka szuka się w pierwszej kolejności w schronisku a nie przez plakaty. Nie szukała odpowiednio wczesnie w schronisku, minął termin kwarantanny, kot poszedł do domu. Normalna konsekwencja bezczynności właściciela. Gdyby schronisko udostepnilo dane adoptujacego zlamaloby prawo. I dobrze że tego nie zrobiło.
m
maka
Zagubionego zwierzaka szuka się w pierwszej kolejności w schronisku a nie przez plakaty. Nie szukała odpowiednio wczesnie w schronisku, minął termin kwarantanny, kot poszedł do domu. Normalna konsekwencja bezczynności właściciela. Gdyby schronisko udostepnilo dane adoptujacego zlamaloby prawo. I dobrze że tego nie zrobiło.
D
Dorota
To znaczy schronisko ma czekać w nieskonczoność aż właściciel przypomni sobie o swoim pupilu? Gdyby Pani Kasia pofatygowała się do schroniska w pierwszym dniu po zaginieciu kota z pewnością byłby teraz u niej. Ciężko oczekiwac że z pieniędzy podatników schronisko będzie trzymać zwierzę w nieskonczonośc na przechowaniu czekając aż właściciel się obudzi i przyjdzie sprawdzić czy przypadkiem w schronisku nie ma jego kota.
k
karo
Niestety głupich, zacofanych i przepełnionych nienawiścią ludzi nigdy nie brakowało i brakować nie będzie.Smutne jest to,że wypisują jeszcze te głupoty i nakręcają niczemu nie służącą lawinę bezsensownych komentarzy.Fajnie by było gdyby w schronisku na stanowisku kierowniczym osadzona była właśnie taka osoba jak Kasia, która znam od lat i która nigdy nie przeszła obojętnie obok bezdomnego i potrzebującego zwierzaka.Mam nadzieję, że sytułacja zakończy się pomyślnie i kotek wróci do swojego domu i kochających go właścicieli.
b
bbbb
Z tą ładną buzią to trochę przesada i nie ma co tu zazdrościć, dziewczyna jak wiele innych, jeżeli Kasia pomaga w schronisku to tym bardziej wiedziała co robić.A ten 14 dzień to jest naciągane a co było przez 13 dni, rodzina jak wiedziała ze kot w schronisku to też mogła odebrać albo zgłosić ze właśćiciel odbierze bo go nie ma.
m
monika
Błędnie rozumiesz treść w artykule (troszkę autor artykułu zamieszał) P. Kasia od razu chciałA jechać po kota jak sie dowiedziała, że jest w schronisku...nie czekała 14 dni...ten okres kwarantanny odnosi się do adopcji zwierzęcia....inaczej mówiąc...jeśli zgubi sie twoję zwierzę i trafi do schroniska, możesz go w każdej chwili odebrać....ale musisz się liczyć z tym że po 14 dniach (kwarantanna) może już twój zwierzak zostać zaadoptowany przez inna rodzinę
g
gosia
Piękny byłby świat, gdyby każdy miał tyle serca i empatii dla zwierząt, co Kasia. Nie osądzajmy innych według siebie. Zamiast bezpodstawnie i tylko dla zasady obrażać, róbmy to co robi Kasia. Pochylmy się nad każdym psim czy kocim nieszczęściem. Przygarnijmy pod dach niechciane zwierzęta, wyprowadzajmy na spacer psy z azylu, dajmy im karmę i ciepły kocyk na zimę. Podarujmy im miłość, czas i pieniądze.
A że przy okazji oprócz pięknego serca Kasia ma również ładną buzię... tak, to może zaboleć i wzbudzać niechęć.
Wróć na gazetakrakowska.pl Gazeta Krakowska