Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Sedlak: Dobry specjalista zawsze w cenie

Redakcja
Ludwik Kostuś
- Uważam, że w tym roku sytuacja gospodarcza naszego kraju będzie lepsza niż w 2011 roku - mówi w rozmowie z nami psycholog dr. Kazimierz Sedlak, dyrektor biura doradztwa personalnego "Sedlak and Sedlak".

Ekonomiści twierdzą, że polska gospodarka zwolni. Czy w związku z tym w tym roku nadchodzą ciężkie czasy dla pracowników?
Musimy się liczyć z problemami, ale bardziej natury psychologicznej niż ekonomicznej. Polski rynek pracy jest bowiem powiązany ze światowym, więc na problemy gospodarcze będziemy pewnie reagować negatywnie, nawet jeśli w Polsce będzie się dobrze dziać. A jesteśmy liderem gospodarczym nie tylko w regionie. Uważam, że w tym roku sytuacja gospodarcza naszego kraju będzie lepsza niż w 2011 roku.

Dla kogo prognozy pracy są najlepsze?

Dla dobrych specjalistów, czyli dla ludzi wykształconych, z wysokimi umiejętnościami i kompetencjami. Światowe badania pokazują, że na rynku pracy brakuje dobrych specjalistów w różnych branżach. Ta sytuacja dotyczy również Polski.

Jak więc wyjaśnić fakt, że tylu ludzi po studiach nie znajduje zatrudnienia?
Zagrożeni bezrobociem są nie tylko ludzie słabo wykształceni i o niskich umiejętnościach, ale również absolwenci kierunków humanistycznych. Bo czy ktoś słyszał o szukających pracy absolwentach informatyki, czy inżynierskich kierunków? Nadmiar humanistów to problem złej struktury szkolnictwa, to wynik studiowania kierunków modnych i atrakcyjnych, ale nieprzydatnych na rynku pracy. Jestem daleki od bronienia młodym ludziom realizowania marzeń poprzez studiowanie na przykład europeistyki czy dziennikarstwa, ale muszą oni mieć świadomość o ograniczeniach rynku pracy. Może powinni te studia traktować hobbystycznie i zdobyć także inny zawód. Nie wiem, czy będzie to jakimś pocieszeniem, ale w porównaniu z Holandią na naszym rynku pracy jest dużo mniej osób bezrobotnych z dyplomem wyższej uczelni.

W 2012 roku spodziewana średnia pensja to 3,5 tys. złotych brutto, czyli ponad sto złotych więcej niż przed rokiem. Czy jest się z czego cieszyć?
Zakłada się, że podwyżki przewyższą spodziewaną inflację o niespełna procent. Trzeba jednak pamiętać, że dwie trzecie Polaków będzie zarabiać poniżej tej średniej.

Czy podwyżki powinny być powiązane z wydajnością pracy i czy tak się u nas dzieje?
Powiązanie wydajności z podwyżkami to sprawiedliwa zasada wynagradzania, niestety, nie ma u nas zastosowania. W rzeczywistości wysokość podwyżek zależy głównie od siły związków zawodowych. Według GUS, w ubiegłym roku szybko rosły wynagrodzenia na przykład w górnictwie - średnio o 555 zł i w rafineriach - o 620 zł. Niewiele w porównaniu z ich pracownikami zyskali zatrudnieni w przemyśle odzieżowym - 82 zł, a w handlu - 102 zł. Uważam, że związki zawodowe nie powinny się koncentrować wyłącznie na walczeniu o prawa pracownicze, ale wziąć na siebie współodpowiedzialność za pracowników zagrożonych utratą pracy - nie tylko w sensie obrony przed zwolnieniem, ale - gdy wymaga tego dobro zakładu pracy - powinny współorganizować ich przekwalifikowanie. Dziś związkowcy uważają, że to wyłączne zadanie państwa.

Wydajność pracy to chyba słaba strona Polaków?

Chyba nie jest tak źle, skoro w 2011 roku wzrósł PKB, a wydajność pracy była wyższa niż przed rokiem. Doganiamy Europę, gdzie ostatnio ten wzrost był niższy niż w Polsce, ale nie odważyłbym się powiedzieć, ile lat to gonienie świata potrwa.

Jednak nowy rok skłania do prognoz, spytam więc Pana - pracownicy jakich branż mogą spodziewać się w tym roku największych podwyżek?
Zdecyduje o tym elastyczny rynek pracy. Spodziewam się jednak, że w związku z Euro najwięcej zyskają osoby pracujące w obsłudze ruchu turystycznego oraz drogowcy. Dynamika wzrostu zarobków pracowników telekomunikacji nie będzie już duża, gdyż są one wysokie, często na poziomie światowym.

A kto musi zadowolić się obecnym stanem posiadania?
Bankowcy, z racji powszechnej krytyki wynikającej z kryzysu. Podwyżek nie dostaną też, z wyjątkiem nauczycieli i policjantów oraz być może innych służb mundurowych, pracownicy sfery budżetowej.
Unijne badania mówią, że 2 mln Polaków z trudem utrzymuje się z pensji. Tymczasem najszybciej rosną dochody najbogatszych, a najwolniej niskozarabiających.

Tak jest rzeczywiście w Stanach Zjednoczonych. Raport GUS z października 2010 roku, w przypadku Polski, mówi co innego. Rozpiętość wynagrodzeń nieznacznie się zmniejsza. Oczywiście fakt, że 2 mln pracowników żyje na granicy biedy nie jest tytułem do chwały, ale trzeba podkreślić, że niedawne podniesienie płacy minimalnej do 1500 zł było sporym wysiłkiem ze strony państwa.

Spora część ludzi żyje w niedostatku, zatem czym tłumaczyć fakt, że nie ma u nas silnego ruchu oburzonych, jak w Hiszpanii, USA czy Izraelu?

Tym, że to ruch protestu przeciw naruszeniom zasad życia społecznego, a w Polsce nie było eksmisji z obciążonych hipoteką nieruchomości i zgorszenia z powodu przydzielania sobie przez bankierów, którzy spowodowali dramat wielu rodzin, ogromnych premii. Jednak w Warszawie odbyła się akcja solidarnościowa z ruchem przed Giełdą Papierów Wartościowych. Lewicowy poseł Ryszard Kalisz przybył tam w swoim jaguarze.

Ogromne wyczucie sytuacji… Dwadzieścia lat temu, zmieniając polską gospodarkę, mieliśmy świadomość, że nie będzie łatwo. Po latach wyrzeczeń chcielibyśmy jednak spożywać owoce tych przemian, a ich ciągle brak. Jest za to blisko 2 mln bezrobotnych.

Polska osiągnęła duży sukces, wykorzystała swoją szansę. Wystarczy spojrzeć, jak żyją ludzie: ile samochodów jeździ po drogach, jak komfortowo mieszkamy, ile podróżujemy. Jest też strefa biedy, jak wszędzie na świecie, ale szczęśliwie nie rośnie. Po 1989 roku można było wyznaczyć cele, uprzedzić, że nie będzie łatwo i wziąć się do roboty. Efekt zależał od naszych starań. Teraz jest inna sytuacja. Światową gospodarkę dopadły problemy, zaś my jesteśmy za słabym krajem, by porwać się na jej ratowanie. A będąc ogniwem tego światowego łańcucha, jesteśmy zależni od globalnych zmian. Naszym rządzącym trudniej dziś kreślić przed Polakami wizję rozwoju kraju, obiecywać podwyżki. Natomiast my chcielibyśmy wiedzieć, na co możemy liczyć za rok czy dwa.

Jaki będzie 2012 rok dla pracującego Polaka?
Patrzę z nadzieją. Jeśli wprowadzone zostaną zapowiadane przez rząd reformy, ruszymy do przodu. Inwestycje budowane na Euro dodadzą gospodarce dynamiki. Możemy się spodziewać wzrostu ruchu turystycznego w miastach, gdzie odbywać się będą mecze oraz zamieszkają reprezentacje piłkarskie. A to powinno się przełożyć na lepszą sytuację ekonomiczną ludzi. Nastawienie Polaków do pracy nie będzie też obojętne na to, co osiągniemy, czyli na naszą pomyślność ekonomiczną.

Rozmawiała Małgorzata Iskra

Wybieramy najlepszego piłkarza i trenera Małopolski! Weź udział w plebiscycie!

Która stacja narciarska w Małopolsce jest najlepsza? Zdecyduj i oddaj głos!

Codziennie rano najświeższe informacje z Krakowa prosto na Twoją skrzynkę e-mail. Zapisz się do newslettera!

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetakrakowska.pl Gazeta Krakowska