Podinspektor Krzysztof Raczek, rzecznik limanowskiej policji, zwraca uwagę, że przez cały ubiegły rok w rejonie działania tutejszej policji było 10 samobójstw. Skąd tegoroczna zimowa fala tragicznych zdarzeń? Znawcy tematu twierdzą, że nie bez winy może być... wiatr halny.
- Równie tragicznego okresu nie pamiętam z wielu lat swej służby - mówi podinsp. Marek Szczepański, komendant komisariatu policji w Mszanie Dolnej. - W niespełna dwa miesiące tego roku jest na naszym terenie więcej samobójstw i prób samobójczych, niż dawniej.
Komendant Szczepański wyznaje, że próbował zasięgnąć języka u psychologów i psychiatrów. Wysuwają oni różne przypuszczenia - od kłopotów ekonomicznych i bezrobocia poprzez rozterki uczuciowe, po wpływ pogody, a konkretnie - spadek odporności psychicznej i nasilenie się objawów depresyjnych w momencie, kiedy nadciąga lub już wieje halny.
- Tłumaczono mi, że halny oddziałuje na ludzi nawet w odległości około stu pięćdziesięciu kilometrów od frontu barycznego. Cały nasz region jest więc w tej zagrożonej strefie - mówi policjant.
Ostatnie dni przyniosły czarną serię, ludzie stali się jednak wyczuleni na niepokojące objawy w zachowaniu bliskich. Ta czujność pozwoliła ocalić kilku desperatów.
- W ten weekend w Limanowej 25-letni mężczyzna odgrażał się, że zrobi sobie coś złego - mówi podinspektor Krzysztof Raczek. - Wreszcie zniknął. Krewni natychmiast sami zaczęli go szukać, ale o pomoc poprosili też policję i straż pożarną. Młody człowiek został odnaleziony. Na szczęście w porę.
Z kolei w gminie Niedźwiedź 36-letni mężczyzna chciał odebrać sobie życie. Zdążył nawet już zawiązać sznur, gdy nadbiegli jego bliscy. Jeden go podtrzymywał, drugiemu udało się zdjąć pętlę z szyi. W Szczawie 34-letniego desperata z Krakowa odnaleźli w lesie policjanci zaalarmowani przez krewnych. Mężczyzna wyziębiony i kompletnie załamany, trafił do szpitala.