MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Siedemdziesiąt arów szczęścia

Lech Klimek
Dwór i ogród kupili w roku 2000, od tego czasu trwa ciągły remont XIX-wiecznego zabytku. Po 15 latach zbliża się do końca, również dworski ogród odzyskuje blask z dni swojej świetności.

Jestem tu pierwszy raz i naprawdę nie przypuszczałam, że tak blisko Gorlic można się przenieść w czasie i trafić nagle w świat, jaki znamy z powieści "Noce i dnie" - mówi mieszkanka Gorlic pani Maria. - Stojąc tu przed kwiatonowickim dworem, patrząc na kręcących się tu ludzi, nie mogę oprzeć się wrażeniu, że za chwilę na schodach zobaczę Barbarę, a przed dwór powozem podjedzie Bogumił, i rzuci w przelocie, że jechać w pole musi, by zbiorów zboża doglądać - dodaje z uśmiechem. W Kwiatonowicach, a dokładniej w ogrodzie dworskim w tej miejscowości po raz trzeci spotkali się miłośnicy ogrodów, by uczestniczyć w festiwalu "Święto Ogrodów".

Impreza ta, której organizatorami są Ogród Botaniczny UJ, Klub Muzyki Współczesnej "Malwa" i Stowarzyszenie "Ogrody Sztuki", ma podkreślić wagę ogrodów w naszym życiu. Czas festiwalu to jedna okazja, by zobaczyć piękne prywatne ogrody, choćby taki jak ten w Kwiatonowicach. W tym roku odbyła się już 10. edycja festiwalu.

Właścicielami ogrodu i dworu w Kwiatonowicach, są obecnie Magdalena Miller i Kasper Świerzowski. Brali oni udział w festiwalu po raz trzeci, pierwszy raz w 2011 roku, postanowili wtedy, że będą zapraszać do siebie gości festiwalowych co dwa lata. - Był słoneczny dzień 17 września roku 2000. Historyczna, symboliczna data. Stanęłam przed dworem, zobaczyłam południową panoramę. Pomyślałam, że jest pięknie. Entuzjazm osłabł, gdy ujrzeliśmy zniszczone wnętrze. Uznaliśmy jednak, że koniec poszukiwań. To dom wybrał sobie właściciela - opowiada Magdalena Miller o pierwszym swoim spotkaniu z kwiatonowickim dworem i ogrodem. - Te 15 lat, jakie tu już spędziliśmy z Kasprem, to czas, w którym powoli, z trudem i z mozołem staramy się doprowadzić i dwór, i ogród do ich dawnej świetności - dodaje.

Drewniany dwór w Kwiatonowicach został zbudowany prawdopodobnie w I połowie XIX w., chociaż niektóre źródła podają koniec XVIII w. W latach 1875-1945 jego właścicielami była rodzina Kazimierza Sczanieckiego herbu Osoria, pochodzącego z Wielkopolski. Dwór ma kształt litery C, z podjazdem od strony zachodniej. Podczas I wojny światowej, kiedy w Kwiatonowicach stacjonowały wojska rosyjskie, został częściowo zniszczony (skrzydło wschodnie). Sczanieccy odbudowali go, do budowy stosując już cegłę.

Po II wojnie światowej i zmianach ustrojowych majątek Sczanieckich został rozparcelowany, a dwór z tzw. resztówką (ok. 5 ha) przechodził z rąk do rąk i niszczał. Ostatnie degradujące siedzibę działania są świeżej daty, najpierw budowa budynku biurowego Spółdzielni Kwiat, o brzydkiej i nieproporcjonalnej architekturze, a w latach 90. XX w. podział resztówki na małe działki. W efekcie wokół zrujnowanego dworu pozostało około 70 arów resztek ogrodu.

Od roku 2000 nowi właściciele, Magdalena i Kasper, odwrócili ten proces, w ich rękach dwór i ogród dostały nowe życie. - Gdy tu przyjechaliśmy, gdy postanowiliśmy zamieszkać, to w całym dworze tylko fragment zachodniego skrzydła posiadał jako taką infrastrukturę, choćby ogrzewanie - opowiada Kasper Świerzowski. - Zresztą i ono padło chyba po miesiącu czy dwóch. Te nasze początki w Kwiatonowicach to był okres bardzo spartański, a przecież obydwoje i ja, i Magda nie byliśmy przyzwyczajeni do takiego życia - dodaje. - To była twarda szkoła, przetrwaliśmy to, powoli podnieśliśmy dwór z ruiny, zostało nam jeszcze to ostatnie skrzydło, to, które kiedyś było w najlepszym stanie, a teraz trochę odstaje od reszty, ale damy radę, już niedługo całość będzie piękna - kontynuuje z przekonaniem Kasper.

W dworze zachowały się oryginalne ganki - od zachodu oszklony i od północy - z bogatymi rzeźbieniami oraz podcienia od zachodu i południa. Ciekawe są również łukowe okna ze szprosami, czyli podziałami wewnętrznymi, niektóre z witrażowymi szybkami. Takie okna można spotkać też w innych starych domach we wsi.

Obecnie wnętrze składa się z dużej sieni, kuchni, spiżarni, łazienki (dawnej kancelarii), korytarza oraz dziewięciu pokoi na parterze i dwóch na poddaszu. Magdalena i Kasper bardzo starannie dobierają elementy wystroju wnętrza dworu. Jest on pełen mebli z epoki i każdy, kto gości w jego wnętrzu, ma wrażenie, że oto dana mu jest okazja, by odbyć najprawdziwszą podróż w czasie i przenieść się w XIX wiek.

- Nasz ogród nie jest wielki, ma 70 arów. Co prawda wystarczy, żeby się zmęczyć przy koszeniu, ale nie na tyle dużo, by nie można go było opanować. Mamy wiele ciekawych gatunków roślin. Ciekawe jest to, że na tej niewielkiej przestrzeni znajduje się ponoć najwięcej w całym powiecie gorlickim drzew pomnikowych, cztery okazy indywidualne i jeden zespół - opowiada o urokach ogrodu Magdalena Miller. - A przecież są na naszym terenie prawdziwie imponujące założenia parkowe, choćby gorlicki Park Miejski czy parki przypałacowe w Siarach i Zagórzanach. Nasz ogród zasiedlają przede wszystkim tradycyjne dla parków dworskich gatunki drzew, lipy, jesiony, graby, brzozy. Mamy jednak egzotyczną, też pomnikową, katalpę pochodzącą z południowo-wschodnich rejonów Ameryki Północnej - dodaje.

Rangę pomników przyrody uzyskały następujące drzewa: wspomniana Surmia zwyczajna (Catalpa bignonioides), jesion wyniosły nazwany przez dzieci imieniem Marcin, jesion wyniosły odmiana zwisła, lipa drobnolistna oraz zespół sześciu grabów zwyczajnych tworzących altanę zwaną chłodnikiem.

- Gdy już doprowadziliśmy dwór do stanu używalności, przyszedł czas na powolne odnawianie ogrodu, mieliśmy od samego początku w nim jeden pomnik przyrody, jesion wyniosły - mówi Kasper Świerzowski. - Rozpoczęliśmy starania o uznanie za pomniki innych drzew, nie zdając sobie sprawy, jak bardzo są to działania pod prąd powszechnie przyjętym obyczajom - dodaje. - Długotrwała procedura, wizyty konserwatora zieleni, pomiary, ekspertyzy, wnioski do wysokich władz, zdjęcia, wreszcie wieńczące proces rozporządzenie wojewody - kontynuuje. - Nasze drzewa z właściwą sobie cierpliwością znosiły to zainteresowanie - kończy.

Ogród w Kwiatonowicah wpisany jest do rejestru zabytków, życie w takim otoczeniu, gdzie wszystko podlega ścisłym rygorom konserwatorskiej władzy, nie jest łatwe. Magdalena i Kasper dają jednak radę. Ich otwartość i przyjazne nastawienie do ludzi sprawiają, że pozwalają innym zaglądać w zakamarki swoich włości.

W trakcie tegorocznej edycji festiwalu "Świat Ogrodów" przez Kwiatonowice przewinęła się ponad setka gości. Wszyscy goście mieli okazję dokonać zakupów w dworskim sklepiku. Dwie urocze gorliczanki, panie Zosia i Wiola, sprzedawały w nim wspaniałe nalewki i przetwory owocowe. Wszystkie przetwory powstały z produktów, jakie gospodarze otrzymują ze swojego ogrodu.

Na schodach, z których rozpościerał się wspaniały widok na południe, pani Anna prowadziła wyprzedaż bibelotów. Szkło i ceramika, które już nie mieściły się w dworskich kredensach i serwantkach, to niewielki fragment kolekcji zgromadzonej przez Magdalenę Miller. Pani Anna specjalnie przyjechała z Warszawy, by uczestniczyć w festiwalu.

Gościem specjalnym była pani Bogna Wernichowska, autorka książek "Opowieści polskich dworów" i "Osobliwe życie księżnej Montléart". Zapowiedziała ona, że jej najnowsza książka, drugi tom "Opowieści polskich dworów", zacznie się od Kwiatonowic.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetakrakowska.pl Gazeta Krakowska