Czytaj także: "Piotniówka" pojawi się na sklepowych półkach?
Złapani na gorącym uczynku tłumaczyli się czasami bardzo zabawnie. Jak sprzedawczyni ze stoiska ze słodyczami. Kontrolerzy zauważyli, że sprzedała cukierki małemu chłopcu, ale nie dała mu paragonu. Pani tłumaczyła, że ona wcale nie sprzedała chłopcu cukierków, ale mu je dała w nagrodę za to, że przyniósł jej pieniądze, które wcześniej miała pożyczyć jego mamie. Kontrolerzy oczywiście nie dali się nabrać.
Akcja "Weź paragon" miała na celu nie tylko edukowanie turystów, by żądać wydania paragonów przy zakupach. Służby do spraw finansów niemal przez dwa miesiące nękały kontrolami handlujących. - Od 23 czerwca do końca sierpnia w teren ruszyli pracownicy urzędów skarbowych i inspektorzy Urzędu Kontroli Skarbowej - mówi Wojciech Prawdzic-Lewandowski, rzecznik krakowskiego UKS. - Pod lupą znalazły się branże handlowa, gastronomiczna, puby, przedsiębiorcy świadczący usługi rekreacyjne, przewozowe czy parkingowe.
Kontrolerzy "podglądali" handlujących, a czasami dokonywali prowokacji. - W sumie nałożyliśmy cztery tysiące mandatów. Średnia kwota kary wynosi 250 złotych, choć były także o wiele większe - zaznacza rzecznik UKS.
Jakie były główne przewinienia górali? Przede wszystkim nie wydawali paragonów za sprzedany towar. Zdarzały się też przypadki, że handlujący w ogóle nie mieli kas, a nawet nie mieli zarejestrowanej działalności gospodarczej. - Sporo osób miało kasy fiskalne, jednak nie nabijało na nie dokonanych transakcji - wylicza Prawdzic-Lewandowski.
Najgorzej jest w branży transportowej w Zakopanem. W prywatnych busach kierowcy notorycznie nie wydają paragonów.
Pracownicy fiskusa zapowiadają kolejne kontrole.
Najnowsze wyniki wyborów 2011: PO i PiS
Mieszkania Kraków. Zobacz nowy serwis
Codziennie rano najświeższe informacje z Krakowa prosto na Twoją skrzynkę e-mail. Zapisz się do newslettera!
