Obwodnica to raptem odcinek o długości... właśnie jakiej? Dla jednych 5,3 km - od krajówki do krajówki, dla innych 7,6 km - od krajowej do wojewódzkiej. Ale mniejsza o to, bo co który inwestor się rozpędzi z budową, to zaraz hamuje.
Jak na kilkukilometrowy odcinek i 12 lat prac, to bogata historia. Gdy był pomysł budowy - nie było współpracy. Jak była wola współpracy - nie było „papierów”. W końcu były dokumenty - nie było pieniędzy. Teraz jest wola współpracy, są pieniądze. Co jeszcze chcieć? Szczęścia. Żeby wykonawca nie splajtował, bo jeden już tu taki był.
I wreszcie są upragnione... utrudnienia. Nie ma się z czego cieszyć? Zależy, gdzie. W Skawinie utrudnienia oznaczają postęp prac. Przedsiębiorcy czekają, cieszą się, ściszają głos: „Robią, robią, żeby tylko nie zapeszyć”. Wiedzą co mówią. Po 12 latach od wbicia łopaty z realizacją do połowy jeszcze nie doszli. Szczęście jednak jest... no takie, że to krótka droga.
ZOBACZ KONIECZNIE:
Autor: Gazeta Krakowska, Dziennik Polski, Nasze Miasto