Autor: Artur Drożdżak
Przypomnijmy: chirurg Jan S., który pracował w Szpitalu Dziecięcym w Krakowie Prokocimiu, w ciągu 11 lat miał przyjąć pieniądze od rodziców małych pacjentów aż 27 razy. Łącznie około 15 tys. zł. Sąd na początku października skazał go na 2 lata i 8 miesięcy odsiadki.
Jan S. wciąż nie trafił do więzienia - sędzia jeszcze nie przygotował pisemnego uzasadnienia wyroku. Gdy to zrobi, akta sprawy powędrują do sądu pierwszej instancji, który może wezwać byłego chirurga do odbycia kary. Kiedy to się stanie? Prawdopodobnie w listopadzie. Chyba że obrońcy lekarza wniosą o odroczenie wykonania wyroku.
To jednak nie koniec całej historii. Podczas procesu niektóre z rodzin przyznały, że zgłaszały dyrektorowi szpitala problemy z Janem S. Dziś dyrektor prof. Maciej Kowalczyk wypiera się i podkreśla, że nie pamięta takich sytuacji.
Jak się dowiadujemy, dyrektor Kowalczyk w zeszły poniedziałek spotkał się z władzami UJ (szpital w Prokocimiu podlega pod uczelnię), które domagają się wyjaśnienia sprawy. - Rektor zobowiązał prorektora ds. CM UJ prof. Tomasza Grodzickiego do wnikliwego i kompleksowego zbadania doniesień - mówi rzecznik UJ Adrian Ochalik.
Do 7 listopada ma powstać raport dotyczący działania szpitala dziecięcego - szczególnie pod kątem otrzymywanych skarg. Po analizie raportu władze UJ zdecydują, co stanie się dalej.