FLESZ - Jest nowy, bardzo groźny wariant koronawirusa

Candy Shopy zalewają centrum Krakowa. Słodkości kosztują fortunę!
Tylko na ul. Floriańskiej i Grodzkiej co kilkadziesiąt metrów natknąć można się na różnego rodzaju Candy Shopy. W pierwszym, do którego wchodzimy - właśnie na ul. Grodzkiej - wszystkie słodycze kosztują 12 zł za 100 gram, czyli... 120 zł za kilogram! Wybieramy m.in. tzw. piankę w kształcie grzyba i obtoczonego w cukrze "banana". Tylko za te dwie rzeczy o mogącym odstraszać składzie (np. pianka w kształcie grzyba składa się z syropu glukozowo fruktozowego, cukru, wody, żelatyny, substancji utrzymującej wilgoć, aromatu, skrobi i barwników) płacimy 18 złotych!

Słodycze są importowane z innych krajów, m.in. Hiszpanii i Włoch. Np. lizak, kosztujący 8 zł, z wizerunkiem uśmiechniętego smoka wawelskiego (tak naprawdę sam lizak wizerunku smoka nie posiada, na foliowym opakowaniu lizaka naklejona jest tylko naklejka z wizerunkiem smoka), więcej wspólnego ma z czeskim krecikiem, bo importowany jest właśnie z kraju naszych sąsiadów. Na lizakach tych również pojawia się - znana już z innych słodyczy - informacja, że barwniki mogą "niekorzystnie wpływać na aktywność i uwagę dzieci".

Skład jednego z produktów pokazujemy mgr Jadwidze Przybyłowskiej, która jest dietetykiem. Ostrzega przede wszystkim alergików przed jedzeniem tego typu słodkości. - Zawierają sztuczne barwniki (E133). Wszelkie sztuczne dodatki potencjalnie mogą uczulać i oddziaływać niekorzystnie na florę jelitową - zaznacza Przybyłowska. W składzie występuje też sorbitol. - Może u niektórych osób wywoływać biegunki, jeżeli jest spożywany w większych ilościach - podkreśla dietetyczka.
W kolejnym tego typu sklepie na ul. Floriańskiej kupujemy 104 gramy cukierków-żelek (importowanych z Hiszpanii). Płacimy za nie ponad 8 złotych - za kilogram trzeba byłoby zapłacić 79,99 zł! Dla porównania kilka przecznic dalej, w tradycyjnym sklepie, oferującym popularne polskie cukierki, np. za 22 złote można kupić kilogram popularnych krówek.
Mimo bardzo wysokich cen i produktów zawierających m.in. potencjalnie szkodliwe barwniki, sklepy przyciągają tłumy. Panuje w nich wielki ruch. Spotykamy mężczyznę, którego dzieci przed momentem weszły do środka i uśmiechają się na widok kolorowych słodkości w Candy Shop przy Floriańskiej. - W nadmiarze wszystko szkodzi, dlatego trzeba wszystko robić z umiarem. Jeżeli zakupem słodkości w takim sklepie możemy sprawić radość dzieciom, nie widzę w tym żadnego problemu. Wszystko jednak - powtarzam - z umiarem - przekonuje wprost, podobnie jak wielu innych klientów.
Udało nam się skontaktować z mężczyzną, który prowadzi dwa Candy Shopy w ścisłym centrum Krakowa. Nie chciał wypowiadać się pod nazwiskiem. Biznes przy Floriańskiej i Grodzkiej prowadzi od grudnia 2019 roku. Twierdzi, że przez pandemię koronawirusa do działalności cały czas trzeba dokładać. - Nie znam takiej branży, która może się teraz czymś pochwalić - powiedział.
W rozmowie zwracamy uwagę m.in. na potencjalnie szkodliwe barwniki, które pojawiają się w sprzedawanych w jego sklepach produktach. Mężczyzna twierdzi, że tego typu składniki dodawane są "w minimalnych ilościach". Ostrzeżenia umieszczone na beczkach ze słodyczami tłumaczy m.in. wymaganiami sanepidu, chodzi np. o informacje dla alergików. Broni się, że w niektórych, nawet polskich produktach, jest niejednokrotnie więcej szkodliwych składników niż w tych sprzedawanych w popularnych Candy Shopach w ścisłym centrum Krakowa.

Wysokie ceny tłumaczy m.in. tym, że... składniki, z których produkowane są słodycze, są jego zdaniem "z najwyższej półki". - Np. czekolada jest belgijska, jedna z najlepszych w Europie - mówi nam mężczyzna. Przypomina, że Candy Shopy działają też w innych europejskich miastach, choćby w Pradze. - Gdzieniegdzie są jeszcze wyższe ceny niż u nas w Krakowie - przekonuje.

To akurat prawda. Sklepy m.in. z charakterystycznymi beczkami, na wierzchu których ułożone są kolorowe słodycze, stały się plagą wielu popularnych miast, w tym właśnie m.in. czeskiej Pragi. W sieci można znaleźć filmy pokazujące, jak działają Candy Shopy, drenując portfele turystów.
Nad tematem mają się pochylić radni z Komisji Kultury i Ochrony Zabytków RMK. - Z jednej strony promujemy wśród dzieci i młodzieży zdrową żywność, z drugiej w ścisłym centrum miasta mają na wyciągnięcie ręki słodycze ze szkodliwymi barwnikami. Temat nie był jeszcze poruszany na komisji, ale z pewnością przyjrzymy się działalności Candy Shopów - mówi radna miejska Agata Tatara.
- Na dnie Jeziora Czorsztyńskiego leży zatopiona wieś. Tak kiedyś wyglądało to miejsce
- W tych znakach zodiaku łatwo się zakochać
- Oto finalistki Miss Małopolski i Miss Małopolski Nastolatek
- Co za luksusy! Oto najdroższe mieszkania na sprzedaż w Krakowie
- Drapacze chmur i 100 tysięcy mieszkańców. Tak ma wyglądać nowa dzielnica Krakowa
- Kraków. Najlepsi z najlepszych mistrzów parkowania. Przeszli samych siebie!