- Było nieźle, ale na tym etapie byłoby to wręcz niepożądane, gdyby zawodnicy skakali jak w szczycie sezonu - uśmiechał się trener polskiej kadry skoczków narciarskich Stefan Horngacher.
Sam Stoch pierwszy tydzień określił jako „bardzo dobry, choć nie jakoś wybitny”. - Na początku treningów na skoczni planuje się pewne rzeczy. Co trzeba poprawić, na których elementach się skupić i je szlifować - tłumaczył lider reprezentacji.
Czy jednak trzykrotny mistrz olimpijski musi jeszcze coś poprawiać? - Oczywiście. Jest kilka kwestii, nad którymi muszę się pochylić. Chodzi m.in. po pozycję i prędkość najazdową czy układ rąk w locie - precyzował.
Stoch podkreśla - a basuje mu Horngacher - że wciąż ma rezerwy. Choć przyznaje, że takim bagażem doświadczeń i sukcesów nieco inaczej myśli się o tym, co jest przed tobą.
- Trzeba sobie w głowie poukładać priorytety. Co jest dla mnie ważne, co chcę jeszcze osiągnąć. Ja mam w sobie nadal chęć rozwoju i rywalizacji. Widzę też pokłady, które mogę wykorzystać i techniczne rzeczy, które mogę dopracować - opowiada skoczek z Zębu. - Zobaczymy jednak, jak ten kolejny sezon będzie się układał. Wiadomo, że to lato będzie dla mnie trudne, bo jednak ciężko jest z takiego poziomu jeszcze coś wyciągnąć, udoskonalić. Mam świadomość, że aby to zrobić, muszę w to zainwestować jeszcze więcej wysiłku.
To jest taki moment, za którym skoczkowie nie przepadają, to teraz buduje się fundamenty siły i wytrzymałości na całą zimą. Treningi bywają bardzo ciężkie. Adam Małysz, dziś dyrektor w Polskim Związku Narciarskim, opowiadał kiedyś, że im był starszy, tym wolniej się po nich regenerował. Młodzież szybko dochodziła do siebie i dla relaksu grała w siatkówkę, a on miał problem, żeby zwlec się z łóżka.
- Takiego uczucia nie doświadczyłem, choć bywają takie dni, gdy chciałbym dłużej poleżeć. Jednak chyba każdy tak ma - śmieje się Stoch, który ostatnio świętował 31. urodziny. - Fizycznie na szczęście czuję się dobrze, mentalnie zresztą też, więc wszystko jest w porządku. Generalnie jestem po tygodniu zajęć na skoczni bardzo zadowolony. Mam w sobie dużo pozytywnej energii, że wszystko idzie w dobrym kierunku. Cale lato mogę poświęcić na pracę i dalszy rozwój - podkreśla Stoch.
Nowości w treningu? - Może to nie jest kalka z poprzednich przygotowań, bo zawsze trzeba coś udoskonalać, ale zmiany nie są duże. Kilka rzeczy zostało odjętych, kilka dołożonych - mówi.
Korekta pojawiła się za to w przepisach i od nowego sezonu skoczkowie będą ważeni już bez butów i wkładek. To oznacza, że jeśli utrzymają dotychczasową wagę, będą skakać na krótszych nartach. To rodzi dylemat: trzymać niższą wagę i zamawiać nowe deski czy przytyć o 1,5-2 kg?
- Gdyby to była moja decyzja, to poszedłbym w tę drugą opcję - śmieje się Stoch. - Będziemy jednak testować różne rozwiązania. U każdego to może być indywidualna sprawa, ale to są minimalne rzeczy. To wiele nie zmieni, bo moim zdaniem narty krótsze o dwa centymetry nie robią większej różnicy.
Follow https://twitter.com/sportmalopolska