Pierwsze zgłoszenia o pojedynczych śniętych rybach w Odrze odnotowano 26 lipca w Lipkach granicy woj. opolskiego i dolnośląskiego, dwa dni później w Oławie. Tylko 3 sierpnia odłowiono 8 ton martwych ryb. W rzece znaleziono też martwego bobra.
– Masowe śnięcie miało prawdopodobnie miejsce w województwie dolnośląskim, w okolicach Oławy i do naszego odcinka dopłynął nurt z rybami, które być może wytrzymały trochę dłużej i padają też u nas
– tłumaczył zastępca Lubuskiego Wojewódzkiego Inspektora Ochrony Środowiska.
Wciąż nie wiadomo, co spowodowało skażenie Odry. Początkowo donoszono, że za zatrucie odpowiada mezytylen, który jest wykorzystywany w syntezie organicznej oraz jako rozpuszczalnik, ale substancji tej nie ma obecnie w rzece.
Specjaliści nie mają wątpliwości, że mamy do czynienia z katastrofą ekologiczną i do odbudowania Odry potrzeba będzie wielu lat.
W czwartek burmistrz Ołtawy skierował zawiadomienie do prokuratury w sprawie zatrucia Odry. To właśnie w Ołtawie odnotowano najwięcej martwych ryb.
Katastrofa na Odrze przypomina zatrucie Warty, które miało miejsce w październiku 2015 roku. Wówczas w wodzie wodzie znalazło się co najmniej 24 kilogramy szkodliwej transflutryny. Z Warty wyłowiono później około trzech ton śniętych ryb.
Śledztwo trwało aż 6 lat, a sama sprawa wciąż nie została zakończona. W sądzie nadal toczy się proces.
Pojawia się pytanie, czy wyjaśnienie obecnej katastrofy ekologicznej też potrwa tak długo? Czy uda się ustalić, jak doszło do zatrucia i kto za nie odpowiada?
W toku wieloletniego śledztwa ws. zatrucia Warty ustalono, że trucizna wypływała z rury prowadzącej do studzienki kanalizacyjnej, a wlew do studzienki był na terenie poznańskiej firmy Bros.
Początkowo śledczy uznali, że zarzuty należy postawić czterem pracownikom firmy Bros. W kwietniu 2016 roku trzech z nich zostało zatrzymanych. Ich zachowanie wskazywało, że zostali uprzedzeni o akcji policji. Jeden z mężczyzn przyznał, że został o planowanym zatrzymaniu został ostrzeżony przez szefa firmy. Wszczęto śledztwo w sprawie wycieku informacji, ale sprawcy nie ustalono.
Z czasem poznańska prokuratura wycofała zarzuty wobec czterech pracowników, a zarzuty usłyszał Piotr M., szef Brosa. Dotyczył on sprawstwa polecającego. Według śledczych to Piotr M. kazał innym osobom pozbyć się trucizny, wylewając ją do kanalizacji
W 2018 r. skierowano akt oskarżenia do sądu. Ten zakwestionował jednak akt.
Drugi akt oskarżenia został skierowany w ubiegłym roku. Zmienił się zarzut dla Piotra M. ze sprawstwa polecającego na podżeganie nieustalonych pracowników firmy do wylania trucizny.
Proces w tej sprawie ruszył w lutym tego roku. Oskarżonemu grozi do pięciu lat więzienia.
Jesteś świadkiem ciekawego wydarzenia? Skontaktuj się z nami! Wyślij informację, zdjęcia lub film na adres: [email protected]
