W obu przypadkach były momenty lepsze i gorsze. Różnica jest taka, że na krajowej arenie więcej było gorzkiego smaku, choć i trochę słodkości by się znalazło. W Europie te proporcje trzeba odwrócić, choć - paradoksalnie - największe rozczarowanie dotyczyło właśnie startu na międzynarodowej arenie.
Wisła zakończyła jesień w polskiej ekstraklasie na dalekim szóstym miejscu, w dodatku z dziesięcioma punktami straty do liderującego Śląska Wrocław. Jest to strata, która nie przekreśla całkowicie szans "Białej Gwiazdy" na obronę mistrzowskiego tytułu, ale znacznie je ogranicza. W temacie mistrzostwo Polski panuje jednak przy ul. Reymonta urzędowy optymizm.
- Mimo dziesięciu punktów straty do Śląska nie wyobrażam sobie sytuacji, w której Wisła nie będzie dalej walczyła o mistrzostwo Polski - mówi trener Kazimierz Moskal. W tym samym duchu wypowiadają się wszyscy piłkarze, a także m.in. dyrektor sportowy Wisły Stan Valckx.
To, co było najgorsze w wykonaniu wiślaków minionej jesieni, to mecze u siebie. Aż cztery porażki przy ul. Reymonta chluby drużynie nie przynoszą, a do tego dodać trzeba jeszcze najbardziej bolesną przegraną - w derbach z Cracovią.
Jaśniejsze punkty to wyjazdowe zwycięstwa z Lechem w Poznaniu i Śląskiem we Wrocławiu, i to po bardzo dobrych meczach. Te spotkania, a także korzystny wiosenny terminarz pozwalają jeszcze snuć marzenia o skutecznym pościgu wiosną.
Przez większość rundy Wisłę prowadził Robert Maaskant. Na cztery kolejki przed końcem zespół objął Kazimierz Moskal, który dwa mecze wygrał i dwa przegrał. Teraz Moskal mówi: - Kiedy przejmowałem drużynę, wiedziałem, jaka jest sytuacja. Gdybym miał wtedy możliwość wyboru, to wolałbym wygrać cztery mecze w lidze i nawet przegrać dwa w Lidze Europy. W sytuacji, w jakiej się jednak znaleźliśmy, już nie jestem tego taki pewien. Oczywiście żałuję, że przegraliśmy z Górnikiem i Polonią. Jestem zawiedziony, że przegraliśmy te spotkania, ale nawet w nich graliśmy momentami niezłą piłkę. Generalnie jestem zadowolony z tego, co pokazał zespół w tych sześciu meczach.
Trudno się dziwić Moskalowi, że nieco zmienił zdanie po tym, co wydarzyło się w środę w i po meczu z Twente. Wisła bowiem zakończyła rok dużym sukcesem, jakim jest awans do 1/16 finału Ligi Europy. Rzecz jasna, wiele w tym wszystkim było szczęścia, ale nie można zapominać, że krakowianie zanotowali jeden z lepszych sezonów w historii swoich startów na międzynarodowej arenie.
Oczywiście wszyscy liczyli na awans do Ligi Mistrzów i przegrana walka z APOEL-em odbijała się czkawką przez długie tygodnie. Patrząc jednak na to, co mistrz Cypru wyprawiał później w fazie grupowej Ligi Mistrzów, trzeba nieco łagodniej ocenić wiślaków. Zwłaszcza że nie można nie doceniać ich dorobku w europejskich pucharach. Wygrali przecież osiem z dwunastu meczów! To jak na polski zespół znakomite osiągnięcie, za które krakowian spotkała nagroda w postaci awansu do wiosennych gier.
Nie wiadomo jeszcze, kto poprowadzi Wisłę wiosną. Moskala irytują pytania o jego przyszłość. Tylko że to nie wina dziennikarzy, zdających takie pytania, lecz raczej władz klubu, które zwlekają z jednoznacznym komunikatem. Ostatnio Stan Valckx stwierdził, że wszystko powinno być jasne przed świętami. Pozostawienie Moskala na stanowisku pierwszego trenera wydaje się w tym momencie najbardziej racjonalne. Tylko czy podobnie będą myśleć władze Wisły?
Sylwester w Krakowie: sprawdź, gdzie możesz go spędzić i porównaj ceny!
Wybieramy najpiękniejszą sportsmenkę Małopolski! Weź udział w plebiscycie!
"Super pies, super kot"! Zobacz zwierzaki zgłoszone w plebiscycie i oddaj głos!
Codziennie rano najświeższe informacje z Krakowa prosto na Twoją skrzynkę e-mail. Zapisz się do newslettera!