Mecz w Warszawie dość nieoczekiwanie lepiej rozpoczęli goście. Już w tygodniu poprzedzającym spotkanie z Legią, Vladislavs Gutkovskis mówił, że liczy na udane kontry i podania od kolegów. Łotysz bardzo szybko doczekał się takich zagrań, bo już w 3 min miał stuprocentową okazję, gdy znalazł się w sytuacji sam na sam z Arkadiuszem Malarzem. Napastnik Bruk-Betu strzelił jednak źle i bramkarz Legii odbił piłkę. Chwilę później Gutkovskis stanął ponownie przed szansą na gola, ale po jego strzale głową wynik pozostał bez zmian.
Legia sprawiała wrażenie nieco zaskoczonej takim obrotem sprawy, a goście grali swoje. Ich składne akcje przyniosły w końcu efekt w postaci bramki. W 22 min mieliśmy trochę chaosu w polu karnym Legii, ale w końcu piłka trafiła do Samuela Stefanika i już o przypadku mowy być nie mogło, bo piłkarz Bruk-Betu jak dziecko ograł, było nie było reprezentanta Polski, Artura Jędrzejczyka i mając już czystą pozycję spokojnie kopnął do siatki.
Legioniści jeszcze nie otrząsnęli się po straconym golu, a już mogli przegrywać 0:2. Tym razem jednak Stefanikowi zabrakło nieco precyzji, bo po jego ładnym strzale piłka minęła cel.
Dopiero od tego momentu Legia zaatakowała nieco mocniej. Warszawianie bili jednak głową w mur, bo obrona Bruk-Betu była bardzo szczelna. W takiej sytuacji szansą dla gospodarzy były stałe fragmenty gry. Po jednym z rzutów rożnych groźnie bezpośrednio na bramkę uderzył Guilherme, ale Krzysztof Pilarz był na miejscu. W 37 min Brazylijczyk ustawił jednak piłkę i dokładnie dośrodkował z rzutu wolnego. W polu karnym zagapił się niestety, Przemysław Szarek, który zgubił krycie Miroslava Radovicia i Serb głową posłał piłkę obok zupełnie bezradnego Krzysztofa Pilarza.
Druga połowa rozpoczęła się znów od ataków Legii, ale wystarczył moment, by „Słonie” wyprowadziły groźną kontrę. W jej efekcie w dobrej sytuacji znalazł się Vladislavs Gutkovskis, ale i tym razem Łotysz nie uderzył dobrze, bo w sam środek bramki. Arkadiusz Malarz nie miał zatem najmniejszych problemów, żeby złapać piłkę.
Inicjatywę miała Legia, ale w miarę upływu czasu gościom udawało się coraz dłużej utrzymywać przy piłce. W 62 min mieli też dobrą okazję z rzutu wolnego sprzed pola karnego. Roman Gergel uderzył jednak nad poprzeczką.
Chwilę później tylko ofiarna interwencja Patryka Fryca, który wybił piłkę z linii bramkowej, sprawiła, że dalej mieliśmy remis. W kolejnych minutach Legia wciąż biła głową w mur, nie potrafiła nawet poważniej zagrozić bramce niecieczan. Dopiero w 78 min bliski powodzenia był Miroslav Radović, ale nie trafił w bramkę. Bruk-Bet w tym okresie gry tylko sporadycznie wyprowadzał kontry, ale brakowało w nich takiego futbolowego ognia, a przede wszystkim dokładności w rozegraniu piłki.
W końcówce Legia atakowała, ale robiła to zupełnie bez przekonania. Jedyną szansę na gola miał Michał Pazdan, ale nie trafił w piłkę. Generalnie jednak „Słonie” bardzo dobrze się broniły i zasłużenie wywiozły punkt ze stolicy.
Legia Warszawa – Bruk-Bet Termalica Nieciecza 1:1 (1:1)
Bramki: 0:1 Stefanik 22, 1:1 Radović 37.
Legia: Malarz – Broź, Jędrzejczyk, Pazdan, Hlousek – Moulin, Kopczyński (81 Kazaiszwili) – Guilherme C. (81 Kucharczyk), Odjidja-Ofoe, Radović – Necid (63 Hamalainen).
Bruk-Bet: Pilarz – Fryc, Szarek, Putiwcew, Guilherme H. – Guba, Kupczak, Misak (46 Gergel) – Babiarz, Stefanik (79 Kowal) – Gutkovskis.
Sędziowali: Mariusz Złotek (Stalowa Wola) oraz Radosław Siejka (Łódź) i Adam Kupsik (Poznań). Widzów: 14 163.