Idą! Zaglądają do okien, pukają do drzwi. Ulicami, uliczkami i wiejskimi dróżkami. Na przełaj, na skróty. Idą Święta! Włażą proszone i nieproszone. Zasiadają za stołem, gdzie gości już komplet i przysiadają się cicho, gdzie stół golusieńki i zegar odmierza próżne bliskich czekanie. Idą Święta! Uśmiechają się czule, gdzie dzieci gromada i siadają cichutko, gdzie cisza śpiewa najgłośniej kolędy. Idą Święta! Zmarznięte, z czerwonym nosem. Przyglądają się ze zdziwieniem wielkim szopkom na rynku i choince do nieba. Zaglądają w głąb mieszkań i ludzkich serc. Odmierzają bicie zegara i ludzkie westchnienia. Rozglądają się wkoło, czy nadeszły w porę. Czy wśród gonitwy, zakupów, znajdą trochę ciszy i puste nakrycie. Z burczącym brzuchem zerkają ukradkiem na kapustę z grochem, uszka w barszczu i suszone śliwki. Idą! Idą! Z zaspanymi pastuszkami, biegnącymi w pośpiechu, wołkiem, osiołkiem i owiec gromadą.
Idą Święta! Z Last Christmas, Kevinem i koncertem życzeń. Będą sypać owsem na szczęście, na zdrowie, na to Boże Narodzenie! Przy białym opłatku każdego obejmą, cicho łzę obetrą co się w oku zaszkli i szepną do ucha, że cuda się dzieją, a nadzieja się rodzi zazwyczaj na gruzach. Będą tulić długo. Kołysać do skutku, aż się serce rozmiękczy i kogut zapieje. Pod poduszki sny włożą i garść świeżych marzeń. Idą Święta! Wołają każdego głośno po imieniu, żeby w niebo popatrzył, skąd anioł przyfrunął. Idą! Z wędrowcem co nie ma imienia, przestraszonym kundlem, sikorką, zającem.
Cicha noc. Święta noc. Słyszycie? Idą Święta! Cichutko, z duszą na ramieniu, by nie przysłonić sobą chwili, kiedy Słowo stanie się Ciałem.
