MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Smecz towarzyski. Ministerialna bitwa o Anglię

Przemysław Franczak
Desant polskich ministrów na Anglię był jedną z najofiarniejszych i najodważniejszych szarż naszej dyplomacji w XXI wieku. Widać to było choćby po minie szefa MSWiA Mariusza Błaszczaka, który podczas konferencji prasowej w Londynie tylko pozornie sprawiał wrażenie osoby, która ubrała za ciasną bieliznę i jednocześnie zadawała sobie w myślach dramatyczne pytanie: „co ja w ogóle tutaj robię?”. Za tym grymasem, za tym spojrzeniem kryły się głęboka troska, poczucie misji i wagi problemu oraz - a może przede wszystkim - niebywała determinacja, by objaśnić ciemnemu brytyjskiemu ludowi jak przeciwdziałać rosnącemu w ich ojczyźnie problemowi ksenofobii.

W tej brawurowej misji, jakkolwiek zakończonej spektakularnym sukcesem, zabrakło jedynie pożądanej tu i ówdzie deklaracji ministrów Błaszczaka i Waszczykowskiego, że pozostaną na dłużej na Wyspach i wzmocnią siłą własnego, międzynarodowego autorytetu polską emigrację. Niemniej szlak przetarli, może następnym razem. W ogóle w szerszym ujęciu ich interwencja stać się powinna przyczynkiem do organizowania ministerialnych nalotów dywanowych na Londyn, w trakcie których będziemy dokonywać z Ryanaira zrzutów idei dobrej zmiany. Swoje spojrzenie na ekologię zaimplementuje tam Jan Szyszko, Anna Zalewska zreformuje edukację, Piotr Gliński kulturę, a Antoni Macierewicz - całą resztę. Ech, ich Anglię widzę ogromną.

Żelazo trzeba kuć póki gorące, na razie Brytyjczycy wydają się trochę zdezorientowani. W końcu do tej pory nawet takiemu Borisowi Johnsonowi, ministrowi spraw zagranicznych, mogło się wydawać, że prędzej „Smoleńsk” dostanie Oscara niż ministrowie rządu Prawa i Sprawiedliwości będą pouczać jego rodaków w kwestiach tolerancji. Tym bardziej, że na Wyspach antypolskie nastroje obudziły się w momencie, w którym przez Brexit zaczęła pękać tama politycznej poprawności, będącej ni mniej ni więcej tylko kagańcem na nacjonalistów i innych głupców. Tej samej politycznej poprawności, którą tak bohatersko zwalcza minister Błaszczak et consortes, nawiasem mówiąc ramię w ramię z Johnsonem, jego partnerem w Brexicie Nigelem Farage’em i całą resztą eurosceptyków. Szybko jednak okazało się, że nawet jeśli polityczna poprawność czasem przybierała karykaturalne rozmiary, to bez niej jest znacznie gorzej. Szambo wybija błyskawicznie. Wszystko zaczyna się od słów, a potem jest Harlow.

Jak na ironię, poza syryjskimi uchodźcami, końca politycznej poprawności najmocniej doświadczają w tej chwili Polacy. Ciekawe więc, z jakimi wnioskami wróciła z Wysp nasza ministerialna specekipa. Można mieć jednak obawy, że z odwrotnymi do właściwych. Warto jednak wyryć sobie w głowie, że miecz nacjonalistycznej retoryki, jest mieczem obosiecznym.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetakrakowska.pl Gazeta Krakowska