Cztery wyroki dla pseudokibiców za śmiertelne pobicie
Pozostali oskarżeni
Proces czterech kolejnych uczestników zajścia rozpocznie się przed wakacjami. Ci oskarżeni nie przyznają się do winy. Policja ciągle szuka jeszcze trzech uczestników śmiertelnego pobicia, zna ich nazwiska i wie, jaką rolę pełnili atakując i brutalnie bijąc Krzysztofa B.
Dziś już więcej wiadomo o okolicznościach tragicznego zdarzenia w nocy z 24 marca ub.r. W tle jest konflikt sympatyków Cracovii i Wisły Kraków, ale wygląda na to, że Krzysztof B. zginął przez przypadek.
Śledczy ustalili, że w jego mieszkaniu 23 marca na os. Prokocim odbywała się zakrapiana alkoholem impreza towarzyska. Do grona biesiadników dołączyli kibice Cracovii, którzy wracali meczu ich zespołu z Górnikiem Zabrze. Spotkanie piłkarzy skończyło się około godziny 22. Uczestnicy imprezy zachowywali się spokojnie, słychać było tylko ich przyśpiewki klubowe, bawili się w swoim gronie.
W tym samym czasie kibice Wisły na os. Bieżanów urządzili swoją imprezę alkoholową i grilla. Blisko 30 osób bawiło się na boisku popularnie zwanym Basztą. Stamtąd słyszeli odgłosy zabawy konkurencyjnych kibiców Cracovii, dobiegające z sąsiedniego osiedla.
Atak za śpiewy
Podchmieleni postanowili dać nauczkę śpiewającym. W tym celu 11 z nich ruszyło w kierunku os. Prokocim. Zabrali ze sobą półtorametrowe, drewniane kołki ustawione do podtrzymywania młodych drzewek. Jeden z mężczyzn wziął metalowy pręt, który znalazł obok boiska. Łąkami ruszyli w kierunku kibiców Cracovii.
Koło ul. Wielickiej dostrzegli trzech młodych chłopaków, którzy szli na stację benzynową po alkohol. To faktycznie byli uczestnicy imprezy na os. Prokocim, ale wiślacy o tym nie wiedzieli. Zaatakowali przechodniów bez ostrzeżenia, choć ci nie mieli żadnych emblematów ani szalików Cracovii. Dwóch pokrzywdzonych uciekło, trzeci - nietrzeźwy Krzysztof B. nie dał rady. Został zakatowany przez napastników. Był bity metalowym prętem, drewnianymi kołkami, kopany po głowie. Miał ledwie 17 lat. Kiedy przestał się ruszać sprawcy pozostawili go w miejscu gdzie leżał i uciekli w stronę Bieżanowa przez łąki, z których przyszli, wracając tą samą drogą. Całą grupą wrócili na swoje osiedle. Policja powołała specjalną grupę do wyjaśnienia sprawy i ustalenia sprawców pobicia. Po kolei wyłapywano ich od marca 2012 r. Trzech jest dalej ściganych.
Poddali się karze
Prokuratura oskarżyła ośmiu mężczyzn o udział w śmiertelnym pobiciu Krzysztofa B. W poniedziałek przed sądem stanęło czterech z nich, którzy przyznali się do winy i poddali karze bez procesu. 17-letni Grzegorz B. ps. "Burek", 22-letni Marcin M. ps. "Skit" i 17-letni Aleksander R. ps. "Olo" przeprosili rodzinę zabitego za swój czyn. Usłyszeli wyrok dwóch lat więzienia w zawieszeniu na pięć lat. Czwarty z oskarżonych, Sebastian K. ps. "Dida". został skazany na dwa lata więzienia. Dostał wyższą karę, bo wcześniej był już karany.
- Oskarżeni byli na miejscu zajścia, ale bezpośrednio nie zadawali ciosów pokrzywdzonemu. Stali z boku, działali pod wpływem instynktu stadnego, szli za prowodyrami zdarzenia - mówiła w uzasadnieniu wyroku sędzia Monika Chodak-Nawara.
Siostry zabitego przyszły na proces, ale nie były w stanie pogodzić się, z ich zdaniem, niskimi wyrokami. Tym bardziej że sąd puścił wszystkich oskarżonych z aresztu. Przebywali w nim od roku.
Byliśmy też w mieszkaniu u ojca Krzysztofa B. - Nie byłem w sądzie, bo to dla mnie zbyt trudne - opowiada Józef B. Cały dzień spędził w pokoju syna, popijał alkohol i wpatrywał się w fotografię 17-latka.
- Był i go nie ma. Nie miał nawet jak się bronić, a oni w grupie rzucili się na niego, jak bestie. Ale coś powiem: on ciągle jest, w moim sercu - wspomina syna. Nie kryje przy tym łez, które jedna po drugiej ściekają po jego policzkach, ale po chwili smutek ustępuje miejsca wściekłości:
- Zabiłbym, gdybym ich spotkał. Choć to już nie zwróci życia mojemu Krzyśkowi - mężczyzna zaciska pieści.
Wsp. Maria Mazurek