Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Śmierć trzeba sobie oswoić, bo to jest przecież część naszego życia [ROZMOWA]

Agnieszka Nigbor-Chmura
Agnieszka Nigbor-Chmura
Agnieszka Nigbor-Chmura
Wojciech Białobok z Zakładu Pogrzebowego Orkus pracuje w gorlickim prosektorium. Jest po części balsamistą, plastykiem, makijażystą, fryzjerem, stylistą i psychologiem w jednym. Swoją pracę wykonuje już od 27 lat i choć nie szokuje go widok zmarłego, to twierdzi, że tanatopraktyk to zawód dla ludzi o mocnych nerwach.

Jego atrybuty to nie tylko biały fartuch, maseczka i rękawiczki. W niewielkim kosmetycznym kuferku ma kilka rodzajów podkładów kosmetycznych, pudrów, różów. Wszystko najwyższej jakości, kupione na targach pogrzebowych.

Są też cienie, szminki, koniecznie suszarka do włosów, szczotki, grzebienie, lakiery, szampony. W swojej pracy poprawia wygląd zmarłych, zaciera strach i cierpienie na ich twarzach. Wszystko z myślą o rodzinie, by łatwiej było jej pogodzić się z odejściem bliskiej osoby.

Rozmowa

Boi się Pan zmarłych?

Nie boję się. To żywych trzeba się bać, bo zmarły przecież krzywdy żadnej mi nie zrobi. Zresztą jeszcze nikt, którym się zajmowałem, do mnie nie przyszedł. Może dlatego, że zajmuje się nimi z należnym szacunkiem. W pewnym sensie ja ich nawet przywracam do życia. Bo człowiek w trumnie powinien wyglądać tak, jakby przed chwilą zasnął. I jakby za chwilę miał się obudzić i coś powiedzieć.

A rozmawia Pan ze swoimi „klientami” podczas pracy, a może modli się za nich?

Nie, nie mam takiego zwyczaju, ale gdy pracuję w prosektorium, lubię, gdy w tle słychać spokojną muzykę.

Podobno tanatopraktyka jest uznawana za jeden z pięciu zawodów dla ludzi o mocnych nerwach…

Czy ja wiem. Może raczej dla życiowych optymistów, którzy, mimo że więcej czasu spędzają ze zmarłymi niż z żywymi, są ludźmi pogodnymi. Potrafią zostawić za drzwiami prosektorium swoją pracę.

Czy zdarza się, że ludzie się Pana boją?

Raczej nie. Ufają mi, bo w moje ręce oddają ciało ukochanej osoby. Jestem częstym gościem w szpitalu, szczególnie w tych oddziałach, w których przebywają osoby starsze, już bardzo schorowane i których życie dobiega tam właśnie kresu. Nawet pacjenci mnie tam znają. Jak idę przez oddział odebrać zwłoki, niektórzy pewnie z przekory zamykają przede mną drzwi swojej sali. Niektórzy starsi na ulicy czy w szpitalu witają mnie słowami - Niech będzie pochwalony Jezus Chrystus. Oni pamiętają czasy, gdy po kolędzie chodził ksiądz, kościelny i grabarz i chyba kojarzą mnie z tym ostatnim.

Od czego zaczyna Pan pracę nad zmarłym?

Najpierw muszę spotkać się z rodziną. Pytam, czego sobie życzą. I tutaj jest najtrudniej. Często zrozpaczeni ludzie, potrzebują się wygadać, więc ich słucham. Potem przechodzimy do tematu ubrania zmarłego. Zwykle rodzina ma wizję, jak powinien wyglądać bliski, ale są tacy, którzy przynoszą tacie czy dziadziowi trzy koszule, dwie pary butów i proszę, bym im doradził.

Moja babcia nie znosi czarnego i zawsze powtarza, że po śmierci mamy jej włożyć cokolwiek z szafy, byle nie byłoby tego koloru…

Z tym czarnym to rzeczywiście coś jest na rzeczy, bo coraz częściej się od niego odchodzi. Ostatnie życzenie zmarłego to ważna sprawa i rodziny tym najczęściej się kierują. Coraz odważniej paniom zakłada się jasne garsonki, czy sukienki, kolorowe żakiety.

A panowie?

Tu nadal królują garnitury, ale już teraz bez krawatów. Chyba że ubiera się młodą osobę, to w grę wchodzą nawet dżinsy i marynarka w nieco luźniejszym niż garniturowym stylu.

Ale ekstrawagancji w ubiorze nie ma? Już słyszę głosy oburzenia: jak można pochować ojca w dresach, syna w dżinsach, czy matkę w legginsach i szpilkach?! Co by na to ludzie powiedzieli?!

No właśnie. Ludzie powinny żegnać zmarłych z szacunkiem, a nie uczestniczyć w pogrzebie, po to, by potem przez tydzień komentować, jak zmarły wyglądał, które z jego dzieci najbardziej płakało i jak żona była ubrana.

Zdarzało się Panu ubierać kogoś w nietypowy strój?

Ubierałem księży, strażaków, wojskowych czy policjantów w ich stroje służbowe, ale najtrudniej było chyba z cyganką.

Dlaczego?

To było kilkanaście lat temu. Kobieta mieszkała w Gorlicach i tutaj została zamordowana. W sprawie pogrzebu przyjechali do mnie Romowie z okolic Nowego Sącza. Pani była już ubrana, ale musiałem pewne rzeczy poprawić, bo w mnogości spódnic i falban trzeba było zachować konkretną kolejność, o czym wcześniej nie miałem pojęcia.

Co dalej?

Zaczynam od obmycia ciała i jego dezynfekcji. Jeśli to mężczyzna golę go. Czasem trzeba też przyciąć zbyt długie paznokcie. Gdy zachodzi taka potrzeba, myję włosy, suszę je, czaszę, a potem zabieram się za makijaż.

Robi Pan to każdemu?

Nie. Taki pełny z nałożeniem szminki, różu, czy nawet pomalowaniem paznokci - bo babcia całe życie je malowała - tylko na życzenie rodziny. Zwykły, tuszujący plamy opadowe, czyli sińce, które powstają na skutek zastygającej krwi, robię każdemu.

Potem ubieranie? Ponoć, gdy ciało zbyt wystygnie, trzeba łamać kości?

Nic bardziej mylnego, to stereotyp, mit. Ciało, rzeczywiście szybko sztywnieje, ale trzeba tylko umiejętnie ułożyć rękę, czy nogę, by każdy staw zgiął się tak jak potrzeba, by założyć koszulę, czy spodnie.

Zawsze jest tak samo?

Nie. Czasami ciało zmarłego wymaga więcej pracy. Trzeba zatuszować mocno posunięte zmiany pośmiertne, bo zmarły został znaleziony w swoim mieszkaniu martwy na przykład po kilku dniach.

Miał Pan takie sytuacje, w których nie dało się nic zrobić?

Pamiętam wypadek pod Gorlicami, gdy mężczyzna z dwururki strzelił sobie w usta. Albo inny, kiedy facet brzeszczotem próbował przeciąć kawałek metalowej rurki, a ta okazała się wojennym niewypałem i eksplodowała. Był też ten związany z wypadkiem kolejowym w Bieczu. Wtedy trumny musiały zostać zamknięte.

Czy to prawda, że każdy zmarły ma na twarzy jakiś grymas?

Gdy patrzę na człowieka, od razu wiem, jak umarł. Jedni mają pogodne, spokojne twarze, jakby zapadli w błogi sen. Inni mają nieco wytrzeszczone oczy, a ich mina wskazuje na to że mogli się czegoś bać. Na wielu twarzach, szczególnie osób starszych, które długo chorowały maluje się cierpienie. Wiem, jak ludzie reagują na widok nieprzygotowanego do pochówku ciała. Są wstrząśnięci i odczuwają jeszcze większy ból. Przygotowany zmarły wygląda, jakby spał i wtedy łatwiej przejść przez okres żałoby.

Zdarza się, że rodzina prosi, aby do trumny włożyć jakiś przedmiot?

Oczywiście, zwykle chodzi o różaniec, książeczkę do modlitwy, kulę czy laskę, o której się poruszał. Przygotowywałem do ostatniej drogi mężczyznę, który grał na trąbce i tą dostał w ostatnią drogę. Były też harmonijki, grzebienie do włosów, okulary, portfele z drobnymi, a w przypadku dzieci - ulubione maskotki.

To wszystko?

Nie. Wiem, że czasem rodzina dorzuca coś jeszcze na przykład ćwiartkę wódki, bo dziadziuś nie był alkoholikiem, ale czasem lubił wypić sobie kieliszek. Kiedyś do kaplicy, tuż przed pogrzebem wbiegł mężczyzna, pytając, czy aby na pewno dałem teściowi paczkę papierosów, bo obiecał, że mu je włoży do trumny, by ten mógł zapalić sobie już po drugiej stronie.

Podobno przez trzy dni swojej pracy był Pan zatrudniony w jednej z gorlickich spółdzielni mieszkaniowych?

To prawda. To było po tragicznym morderstwie, do którego doszło w Gorlicach kilka lat temu. W nocy syn zabił oboje rodziców siekierą. Nie było nikogo innego, kto byłby w stanie uprzątnąć to spółdzielcze mieszkanie.

Nigdy nie czuł Pan obrzydzenia lub strachu?

Nie. Czasem tylko muszę być wyjątkowo ostrożny. Pracuję przecież z ciałami ludzi, którzy chorowali na różne przypadłości, często choroby zakaźne. Zawsze dostaję taką informację, wtedy uważam szczególnie, choć przecież jestem zaszczepiony choćby na tężec czy żółtaczkę.

Boi się Pan śmierci

Nie, bo to tylko moment przejścia do lepszego życia.

A jakby Pan chciał zostać pochowany?

Po tylu latach pracy przy ciałach zmarłych nie tylko w prosektorium, ale też przy sekcjach zwłok na pewno chciałbym być spopielony.

Gazeta Gorlicka

Zobacz też: Jak pod Krakowem robi się znicze, czyli najważniejsza jest parafina

Źródło: dziennikpolski24.pl

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetakrakowska.pl Gazeta Krakowska