Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Smuda: Sytuacja finansowa ciągle jest daleka od doskonałości

Bartosz Karcz
Franciszek Smuda
Franciszek Smuda fot. Andrzej Banaś
Takie deklaracje, że skutecznie powalczymy z Legią Warszawa o tytuł mistrza Polski, mógłbym złożyć, gdybyśmy kupili kilku piłkarzy po milionie euro - mówi trener Wisły Kraków, Franciszek Smuda.

Co Pan usłyszał od właściciela Wisły, Bogusława Cupiała po ostatnim meczu w tym roku? Było "dziękuję", a może "dobra robota Franek"?
Jesteśmy w stałym kontakcie z właścicielem. Wiemy, co chcemy zrobić z Wisłą i w jaki sposób postawić ją na nogi. Dla Bogusława Cupiała to jest wielka satysfakcja, że ten klub żyje. Powiedział mi na początku naszej współpracy, że jeśli zdecyduję się tutaj pracować, to będzie to dla niego satysfakcja i podejmie kolejną próbę zbudowania wielkiej Wisły. Teraz jest oczywiście zadowolony.

Przed sezonem wiele było głosów, że ciężko będzie się wam zmieścić w ósemce, a niektórzy przewidywali nawet, że Wisła będzie się bronić przed spadkiem. Ma Pan satysfakcję, że zagraliście na nosie krytykom?
Już się przyzwyczaiłem do negatywnych opinii na mój temat. Czy to mediów, czy to kibiców, czy ludzi z tzw. środowiska. Nie słucham tych głosów. Kiedyś to mnie bolało. Nawet reagowałem na to agresywnie. Teraz, mówiąc wprost - lata mi to... Mam natomiast niesamowitą satysfakcję, że zrobiłem przyjemność naszym kibicom, którzy pomagali nam w wyśmienity sposób przez całą jesień. Takie zachowanie, jakie oni zaprezentowali w ostatnich miesiącach, to jest coś, co powinno przyciągać jak najwięcej ludzi na trybuny. Obrazek, który zapamiętam z tej jesieni, to doping naszych najmłodszych kibiców. Widać było, jak te dzieciaki przeżywały nasze mecze. To była wzruszająca sprawa i tylko mogę się cieszyć, że dostarczyliśmy im naszą grą trochę radości.

Trzecie miejsce jest sukcesem całego zespołu. Zapracowali na niego jednak poszczególni piłkarze. Czy dla Pana satysfakcją jest również to, że reaktywował Pan np. Łukasza Gargułę, który zanotował najlepszą rundę, odkąd trafił do Wisły, czy sprawił Pan, że Łukasz Burliga grał jak nigdy dotąd?
Przede wszystkim staram się przychodząc do klubu jak najszybciej ocenić umiejętności poszczególnych zawodników. Im szybciej mi się to udaje, tym szybciej przychodzą wyniki. W Wiśle to się potwierdziło, bo szybko zorientowałem się, na kogo można postawić. To mi się udało.

W jednym przypadku jednak się Panu nie udało. W tej drużynie, która odniosła sukces, jest jeden piłkarz przegrany. To Patryk Małecki, z którego nie udało się Panu wydobyć drzemiących w nim możliwości.
Tutaj nie mamy piłkarskiej komuny, tylko profesjonalizm. Wszystko zależy od charakteru zawodnika. Mam w grupie 23 czy 24 piłkarzy. Mogło być w takiej grupie np. 20 piłkarzy, którzy nie zmieniliby swoich charakterów. Tymczasem zmieniło je 23 piłkarzy, a tylko jeden nie zmienił. Ja Patrykowi nie zrobiłem krzywdy. Lubię tego chłopaka, nie mam nic do niego i chciałbym, żeby był tutaj najlepszy. Jednak zdecydował, że chce odejść. Wiele osób, przede wszystkim zawodników, jego kolegów z drużyny zabolało to, co Patryk zrobił w poniedziałek wieczorem. Mieliśmy wspólną kolację razem z właścicielem klubu. Chcę podkreślić, że to była kolacja fundowana przez piłkarzy. Przegrali bowiem ze mną zakład. Na starcie sezonu umówiliśmy się, że jeśli nie przegrają meczu w pierwszej rundzie, to ja zafunduję im kolację, a jeśli przegrają, to oni będą płacić. Przegrali jeden mecz, z Zawiszą i musieli postawić tę kolację. Kolacja bardzo się udała. Bogusław Cupiał nawet pytał mnie, jak doprowadziłem do tego, że znów w tym zespole jest tak dobra atmosfera. Wróćmy jednak do Patryka. Otóż on nie przyszedł na tę kolację. Tak się nie robi. Nawet Donald przełożył wylot do domu, na drugi koniec świata, żeby być z nami. Patryk wybrał inaczej. To jest jego decyzja, ale potwierdził swoim postępowaniem, że chce odejść, że nie chce mieć z tym zespołem nic wspólnego.

Zajęliście trzecie miejsce, ale nikt nie ma wątpliwości, że Wisła ciągle potrzebuje wzmocnień, że ten zespół nie jest gotowy. Jesienią waszym podstawowym problemem były mecze wyjazdowe. Skąd brała się tak duża dysproporcja w wynikach spotkań u siebie i na wyjazdach?
To problem mentalności niektórych zawodników. Szczególnie tych ze środkowej strefy. Poza domem nie mieli takiego charakteru, determinacji. Choćby takiej, jaką zaprezentowała w Krakowie Pogoń Szczecin w pierwszych dwudziestu minutach meczu z nami. Oni pokazali w tym okresie, jak się powinno grać na wyjazdach. Oczywiście, później aż do końcówki meczu nie istnieli, ale chodzi mi o podejście do gry.

Czyli wasz problem tkwił w głowach?
Tak. Nasza gra na wyjazdach powinna wyglądać tak jak przez większość meczu z Górnikiem w Zabrzu, gdy do momentu straty pierwszej bramki kontrolowaliśmy sytuację na boisku. Teraz trzeba doprowadzić zespół do takiego stanu, żeby rozgrywał pełne mecze w taki sposób. Mam pomysł jak rozwiązać ten problem. Będziemy w zimie pracować, żeby to się poprawiło.
Żeby się poprawiło, potrzebne są wzmocnienia. Tymczasem sytuacja finansowa Wisły ciągle jest daleka od doskonałości.

Będziecie w stanie przygotować kilka transferów, ale w taki sposób, żeby klub znowu nie wpadł w tarapaty?
Będziemy się wzmacniać z głową. Musimy pozyskać napastnika, bo nie możemy liczyć tylko na Pawła Brożka. Różnie może być, bo przecież są kontuzje czy kartki. Danijel Klarić, który do nas dołączy, to bardziej skrzydłowy niż napastnik. Musimy wzmocnić się też na lewej obronie, bo wszystko wskazuje na to, że odejdzie Gordan Bunoza. Ma oferty, a skoro ma jeszcze pół roku ważny kontrakt, to nie ma sensu zatrzymywać go na siłę. Potrzebni nam też są zawodnicy do drugiej linii.

Piotr Brożek nie zastąpi Bunozy?
Na razie mnie nie przekonał do siebie. Może po zimowym okresie przygotowawczym będzie grał lepiej. Nie zmienia to faktu, że mamy na oku lewego obrońcę i może uda nam się go ściągnąć.

W paru meczach wasi pomocnicy byli mocno rozbijani przez silniejszych fizycznie rywali. Będziecie też szukać zawodników z lepszymi warunkami fizycznymi do drugiej linii?
Na Podbeskidziu mieliśmy w składzie dwóch wysokich zawodników, a reszta to było metr pięć w kapeluszu. Przy stałych fragmentach mieliśmy duże problemy. Musimy zatem trochę podnieść średnią wzrostu w drużynie i w tym kierunku też szukamy piłkarzy.

Realnie patrząc, będzie Pan zadowolony jeśli uda się sprowadzić, ilu zawodników do drużyny?
Jeśli pozyskamy trzech piłkarzy, to będę zadowolony. Może być jednak i tak, że uda się sprowadzić sześciu. Nie wiemy do końca kto od nas odejdzie. Mamy dużo czasu, do końca lutego, choć ja chciałbym mieć jak najszybciej zamkniętą kadrę. Tak, żebyśmy mogli wszyscy wspólnie przygotowywać się do sezonu.

Macie wyselekcjonowanych kandydatów do gry w Wiśle?
Oglądaliśmy różnych zawodników, również takich, którzy dzisiaj kosztują po milionie euro i więcej. Oczywiście na takich nas stać nie będzie, ale chcemy pozyskać dobrych piłkarzy, choć tańszych.

Wspominał Pan kilka razy, że szukacie wyjścia z trudnej sytuacji klubu m.in. w taki sposób, że ktoś mógłby wam pomóc finansowo. Czy chodzi o to, że np. jakaś firma weźmie na siebie ciężar kontraktu jednego czy kilku zawodników?
Prezes Cupiał przez 16 lat wspiera ten klub finansowo. Teraz zrozumiał, że wsparcie się przyda. Szybciej możemy zbudować mocny zespół, jeśli przyciągniemy więcej sponsorów. Takie rozmowy już się toczą.

Czyli chętni do takiej pomocy są?
Na razie udało mi się jedną osobę już przekonać do takiej pomocy. Dopóki nie podpisaliśmy umowy, nie chcę mówić jednak o kogo chodzi. Zdradzę tylko tyle, że ci ludzie, którzy chcą pomóc, to wiślacy z krwi i kości. Z tego względu im łatwiej w to wejść i pomóc Wiśle.

Dzisiaj jesteście na trzecim miejscu. Dalej będziecie mówić, że interesuje was tylko ósemka?
Mamy szansę na wszystko, łącznie z mistrzostwem Polski. Możemy jednak również zająć miejsce poza podium. Nie jestem w tym momencie w stanie niczego zagwarantować.

A jeśli dostanie Pan piłkarzy, których Pan chce?
Powinno być łatwiej, ale też niczego nie można być pewnym. Nie wiemy, jak dany piłkarz zaaklimatyzuje się w drużynie, czy od razu "odpali". Można wybrać najlepszego, ale na to, jak gra zawodnik, wpływa wiele czynników. Takie deklaracje, że skutecznie powalczymy z Legią o tytuł, mógłbym złożyć, gdybyśmy kupili kilku piłkarzy po milionie euro. My chcemy wziąć młodych zawodników, którzy będą mogli się tutaj rozwinąć. Nie chcemy starych graczy, którzy przyszliby do Wisły odcinać kupony i zgarnąć trochę kasy na koniec kariery. Tacy już tutaj byli i wiemy do czego to doprowadziło.

Polacy też są na waszej liście kandydatów do gry w Wiśle?
Są. Może kogoś się uda pozyskać, ale będzie o to trudno, bo problem jest jeden. Gdy ktoś słyszy nazwę Wisła, to wydaje mu się, że tutaj pieniądze leżą w beczkach. Dlatego czasami łatwiej jest poszukać za granicą.

Jakie życzenia chciałby Pan usłyszeć 1 stycznia 2014 roku?
Przede wszystkim chciałbym wykurować się z tej choroby, z którą zmagam się od kilku miesięcy. Jadę odpocząć do ciepłych krajów, choć przy okazji zobaczę być może nowych zawodników...

***
Pod kierunkiem Franciszka Smudy Wisła Kraków grała skutecznie przede wszystkim na swoim stadionie. "Biała Gwiazda" na jedenaście rozegranych meczów przy ul. Reymonta wygrała dziewięć, a dwa zremisowała. Gorzej wiślakom szło na wyjazdach, gdzie triumfowali tylko raz.

Artykuły, za które warto zapłacić! Sprawdź i przeczytaj
Codziennie rano najświeższe informacje z Krakowa prosto na Twoją skrzynkę e-mail. Zapisz się do newslettera!
"Gazeta Krakowska" na Twitterze i Google+

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetakrakowska.pl Gazeta Krakowska