- Plan minimum został zatem wypełniony. Teraz to, co ugramy, będzie dla nas tylko na plus - podkreśla Sebastian Stemplewski, trener Soły. - To jednak nie oznacza, że zamierzamy odpuścić mecz. Przeciwnie. Liczę, że już bez presji wyniku chłopcom będzie się grało łatwiej. I że będzie to miało przełożenie na gole, bo okazji bramkowych w każdym meczu przecież nam nie brakowało, jednak z ich wykorzystaniem bywało różnie. Jeśli nie zawsze udawało się wygrać pojedynki z bramkarzem, to być może właśnie dlatego, że presja wyniku paraliżowała ruchy moich zawodników.
Oświęcimianie będą musieli nastawić się na trudną przeprawę. Tarnowianie wciąż walczą o byt, będą zatem niezwykle zdeterminowani. - Chcielibyśmy pod koniec sezonu dać kibicom satysfakcję z wyniku i strzelonych bramek - deklaruje oświęcimski szkoleniowiec.
Pod znakiem zapytania stoi występ lidera zespołu Pawła Cygnara.
Tu znajdziesz więcej najnowszych informacji o III lidze
Dla tarnowian rywalizacja z Sołą będzie kolejnym meczem o życie. Po ostatnim wysokim zwycięstwie z Łysicą nastroje w Unii nieco się poprawiły, choć wszyscy doskonale zdają sobie sprawę, że sytuacja nadal jest trudna.
- Nasz plan jest prosty, chcemy wygrać wszystkie mecze do końca rozgrywek i czekać na odpowiedź rywali - podkreśla trener Unii Daniel Bartkowski. - Z Sołą jeszcze nigdy nie zwyciężyliśmy, czas więc zmienić bieg historii, choć wiem, jak trudne czeka nas zadanie. Gdyby mimo wszystko nie udało się nam już awansować w tabeli, to za wszelką cenę musimy utrzymać ósme miejsce i liczyć na awans do drugiej ligi mistrza naszej grupy.
Największym problemem tarnowian są liczne kontuzje. Wszystko na to wskazuje, że do końca sezonu na boisku nie pojawią się już Łukasz Popiela i Artur Nowak. Po ostatnim meczu z Łysicą niezdolny do gry jest także borykający się z urazem ścięgna Achillesa Paweł Węgrzyn, natomiast pod dużym znakiem zapytania stoi występ Piotra Drozdowicza, który już od blisko dwóch tygodni narzeka na uraz mięśnia przywodziciela. Jakby tych nieszczęść było mało w Oświęcimiu nie zagra także Łukasz Jamróg, który musi pauzować za czerwoną kartkę.