https://gazetakrakowska.pl
reklama
MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Spór o budynek przy Mogilskiej

Edyta Tkacz
A foty jeszcze nie ma, więc nie wiem, co podpisać
A foty jeszcze nie ma, więc nie wiem, co podpisać
Mieszkańcy kamienicy przy ul. Mogilskiej 49 twierdzą, że budynek, w którym mieszkają, został bezprawnie przejęty. Ich zdaniem, nowi właściciele, którzy przejęli nieruchomość w 2007 r., przejęli ją fałszując dokumenty. Podali ich do sądu.

Sporna kamienica ma osiem mieszkań. W czasie II wojny jej właścicielem był Wiesław Kumala, jednak zadłużył budynek i wyjechał. Po wojnie w jego imieniu kamienicą zarządzała Zofia Błahut. Co do dalszej historii budynku, wersje są sprzeczne. Z jednej strony lokatorzy posiadają dokumenty świadczące
o tym, że kamienica została przekazana państwu. Natomiast adwokat właściciela wskazuje na zapisy
w księgach wieczystych, według których w latach 50. udziały w kamienicy kupiły rodziny dzisiejszych właścicieli. - Te wpisy są sfałszowane - oceniają mieszkańcy. - W jednym miejscu są dwie pieczęcie
na sobie. Wszystko jest rozmazane, niewyraźne podpisy, a w księgach wieczystych brakuje kartek - mówi Zofia Wiertek. Teraz tę sprawę rozstrzygnie sąd.

Halina Kiszka i Zofia Wiertek, lokatorki kamienicy, wytoczyły bowiem nowym właścicielom
- Krzysztofowi Szwaji i Renacie Fajkiel, proces o nieprawne przejęcie budynku. Lista zarzutów, jakie
im stawiają, jest dłuższa. - Ciągle podwyższają nam czynsz. Chcąc się pozbyć lokatorów, stosują zatrważające sposoby - mówi Wiertek. Jakie to metody? Poprzedni adwokat Szwaji, Władysław Makuch, w 2006 r. zgłosił do referatu postępowań meldunkowych, że jeden z mieszkańców, prof. Adam Wibrowski nie żyje. "W tej sytuacji powinien być wymeldowany z urzędu" - pisał Makuch. - Mój mąż żyje i ma się dobrze! - usłyszeliśmy wczoraj od jego żony.

Nie wiadomo, skąd Makuch miał informacje o rzekomej śmierci lokatora. Szwaja odesłał nas do swojego adwokata, Macieja Pietrzykowskiego. - To było pismo sporządzone przez mojego poprzednika.
Nie wiem, na jakiej podstawie - broni się Pietrzykowski. Po tym zabiegu, żona "zmarłego" twierdzi,
że została wymeldowana. - Bez mojej wiedzy i zgody - uściśla Zofia Wiertek. - Nikt pani Wiertek siłą
nie wymeldował - ripostuje Pietrzykowski. Tłumaczy, że chcieli tylko wprowadzić nową numerację lokali, stąd wezwanie do urzędu meldunkowego. Według niego to, co mówią lokatorzy, jest wyssane z palca.
- Chcieli po niskich cenach wykupić mieszkania od gminy. To im się nie udało, więc kombinują - kwituje.

Lokatorzy kamienicy skarżą się również, że są zastraszani. - Słyszałam od pana Szwaji, że jeśli się
nie wymelduję, to inaczej mnie załatwi - opowiada Zofia Wiertek. Pietrzykowski zapewnia, że właściciele nigdy nie grozili mieszkańcom. - To spokojni ludzie. A lokatorzy są o wiele bardziej skłonni do awantur
- dodaje.
Edyta Tkacz

Wróć na gazetakrakowska.pl Gazeta Krakowska