Autor umiejętnie snuje opowieść (byłego?) piłkarza, wplatając w nią wywiady z osobami mu bliskimi, lub tymi, które stawały na jego drodze. Szkoda, że zabrakło rozmów (możemy domniemywać, że nie z winy autora) z żoną Janczyka Dominiką oraz menedżerem Jerzym Kopcem, człowiekiem, który ponosi istotną odpowiedzialność za losy podopiecznego.
Niechętnie sięgam po tego typu pozycje, z tego samego powodu, dla którego nie czytam brukowców. Janczyka chciałem jednak odkryć na nowo, bo jego los nie jest mi obojętny od czasu, gdy poznałem go podczas mistrzostw świata do lat 20 w Kanadzie. Choć słowo „poznałem” nie jest do końca adekwatne. Dawid nie jest osobą skorą do szybkiego zawierania znajomości, nawet koledzy z szatni niewiele o nim wiedzą, uważając go za osobę skrytą. Miałem jednak wyjątkową, nawet wśród dziennikarskiej braci, możliwość obserwowania narodzin gwiazdy, gdy strzelał gole w meczach z USA, Koreą Płd. i Argentyną. Wtedy świat stał przed napastnikiem Legii, a wkrótce potem CSKA Moskwa, otworem. Tyle, że on postanowił zatrzasnąć te drzwi, topiąc swój talent i majątek w alkoholu.
To bolesna książka, i dla jej bohatera, i dla osób, które ją czytają. Ma pomóc 31-letniemu mężczyźnie wrócić do życia, a innych przestrzec. Oby oba zadania spełniła.
„Dawid Janczyk. Moja spowiedź”. Autor: Piotr Dobrowolski. Wydawnictwo: SQN. Liczba stron: 330. Cena promocyjna: 26 zł.
Follow https://twitter.com/sportmalopolskaDZIEJE SIĘ W SPORCIE - KONIECZNIE SPRAWDŹ: