Prezydent Jacek Majchrowski liczył na to, że kibice, którzy "kochają swój klub, będą chcieli się poczuć jego współwłaścicielami". Okazało się jednak, że ponad 400 zł za jeden udział to zbyt wiele, aby fani kupili akcje, które mogą mieć wartość kolekcjonerską. - Większość akcji Cracovii należy do Comarchu, co oznacza, że nawet gdyby całość udziałów należących do miasta kupił jeden inwestor, i tak nie mógłby decydować o losach klubu - mówi Jan Okoński, pełnomocnik prezydenta Krakowa ds. przedsiębiorczości i zagorzały kibic Cracovii. On sam akcji nie kupił, choć wczoraj zadeklarował, że jeśli będzie jeszcze okazja, nabędzie jeden udział.
Krytycznie o emisji akcji wyraża się również Aleksander Kobyliński "Makino", lider kapeli Andrusy i fan drużyny z ul. Kałuży. - Ani ja, ani moi znajomi nie kupiliśmy akcji - mówi. - Nie są do niczego potrzebne kibicom.
W Cracovii nie chcą komentować sprawy. Nieoficjalnie można jednak usłyszeć, że nie był to najlepszy okres na sprzedaż udziałów. Oferta zbiegła się ze spadkiem drużyny do I ligi. Słabym wynikiem sprzedaży martwią się w Urzędzie Miasta. Marta Witkowicz, dyrektorka magistrackiego Wydziału Skarbu, mówi, że urzędnicy rozważą kolejną emisję akcji.
- Tak niska sprzedaż akcji Cracovii to fatalna informacja, zważywszy na stan budżetu miasta. Urząd powinien jak najszybciej ponowić sprzedaż udziałów - uważa Grzegorz Stawowy, szef klubu PO w Radzie Miasta, jeden z wielu wiernych kibiców Pasów, który nie kupił akcji...
Zamiast 30 milionów, miasto zarobiło 52 tys. zł
Miastu nie udało się wzbogacić na sprzedaży akcji Cracovii, za to w ostatnich latach na budowę dwóch piłkarskich stadionów wydało 700 mln zł. Na nich też zarabia niewiele: za dzierżawę obiektu przy ul. Kałuży Cracovia płaci ok. 1 mln zł rocznie. Wisła ma płacić 2 mln zł (chyba że część pomieszczeń na stadionie pomieści biura dla urzędników, wtedy kwota spadnie). Trwają poszukiwania sponsora tytularnego dla Wisły. Cena z wyjściowych 30 mln zł rocznie spadła do ok. 15 mln zł, jednak chętnych brak.
***
Ktoś musiał bardzo kochać Cracovię, żeby kupić te akcje...
Rozmowa z Jarosławem Januszem, maklerem Noble Securities
Czy to był dobry pomysł, aby miasto pozbywało się swoich udziałów w MKS Cracovia?
To dobry pomysł. Miasto nie powinno być właścicielem tak dużego pakietu akcji klubu sportowego. Powinno sobie zostawić około 5 proc. akcji, a resztę mogą wykupić kibice. Miastu wystarczy, że jest właścicielem stadionu Cracovii i zapisało sobie w statucie klubu, że ma wpływ na to, jak zostanie zagospodarowany teren przy al. 3 Maja.
Sprzedaż akcji zakończyła się jednak niepowodzeniem. Może kibice zorientowali się, że przede wszystkim pomogą zadłużonemu miastu, a nie klubowi?
Faktycznie, kupienie tych akcji nie oznacza przypływu gotówki do klubu, lecz zasilenie budżetu miasta, które zbywa akcje.
Jakie są możliwości, żeby w przyszłości można było zarobić na takich akcjach?
Nabywcy akcji zarobią na nich, jeśli właściciel klubu zdecyduje się na wprowadzenie go na giełdę papierów wartościowych. Zyski dla akcjonariuszy są realne, gdy wyniki sportowe, a co za tym idzie, finansowe, są dobre. Jeżeli ktoś teraz kupił akcje, ma ograniczone prawo ich zbywania, bo musi pytać zarząd spółki, czy może to zrobić. Ktoś musi bardzo kochać Cracovię, aby wyłożyć pieniądze na akcje i nie mieć prawie nic do powiedzenia. Nie spodziewam się jednak, że obecnie klub się zdecyduje na wejście na giełdę. Akcje wprowadza się do sprzedaży, gdy jest dobra koniunktura.
Rozmawiał Piotr Tymczak
Niebieskie kozy i owce z napisami "MO" I “
Codziennie rano najświeższe informacje z Krakowa prosto na Twoją skrzynkę e-mail. Zapisz się do newslettera!