Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Stanisław Szymanik, wiceprezes PZN: Chcemy wykorzystać dla sportu potencjał polskiej nauki

Artur Bogacki
Artur Bogacki
Stanisław Szymanik w towarzystwie byłego prezesa PZN Apoloniusza Tajnera i aktualnego - Adama Małysza
Stanisław Szymanik w towarzystwie byłego prezesa PZN Apoloniusza Tajnera i aktualnego - Adama Małysza FB
Dr Stanisław Szymanik, wiceprezes Polskiego Związku Narciarskiego, opowiada o działalności specjalistów z dziedziny medycyny, która pomaga zawodnikom osiągać lepsze wyniki.

W sztabie szkoleniowym skoczków narciarskich jest coraz więcej specjalistów od spraw medycznych, także psycholog, zawodnicy są częściej badani, by stworzyć im lepsze warunki do rywalizacji. Taki mocniejszy nacisk na te sprawy położyli za czasów Adama Małysza profesorowie Jan Blecharz i Jerzy Żołądź. Jak to wygląda teraz?
Mamy cały czas kontakt, szczególnie z profesorem Żołądziem, widujemy się co kilka miesięcy. Medycyna w sporcie jest coraz mocniej obwarowana przepisami antydopingowymi. Wyścig technologiczny także dotyczy świata nauki, który jest związany ze sportem, ale z uwzględnieniem przepisów i procedur. Na listach antydopingowych, w porównaniu z tym, co było na przykład 20 lat temu, są nie tylko zakazane substancje, ale też metody. W różnych imprezach są różne przepisy. Do tego jest potrzebny sztab ludzi, by we współpracy z Polską Agencją Antydopingową i Polskim Komitetem Olimpijskim zadbać o naszych zawodników. Nawet podczas rutynowych wizyt u stomatologa, a w przypadku kobiet także u ginekologa, jak i infekcji, których po COVIDzie mamy mnóstwo. Trzeba w tym wszystkim poruszać się bezpiecznie, by można było uprawiać sport.

Czy w skokach narciarskich, generalnie w sporcie, można mówić o takim "wyścigu" w dziedzinie medycyny?
Ten wyścig to współpraca ze światem nauki, potrzebne jest grono współpracowników. Jako nowy zarząd PZN powołaliśmy Radę Naukową, to szereg autorytetów, m.in. z dziedzin kardiologii czy endokrynologii, potrzebnych w przygotowaniu sportowca. Ten dostęp do najnowszych zdobyczy nauki umożliwia nam, po konsultacjach z trenerami, implementować pewne rozwiązania, w zależności od poziomu, wieku, płci i tak dalej.

To proces interaktywny, raz przyspiesza, raz zwalnia, ale tak się dzieje we wszystkich krajach. Mamy nadzieję, że dzięki tej Radzie Naukowej będziemy w stanie wykorzystać dla naszego sportu potencjał drzemiący w polskiej nauce, przez współpracę z wyższymi uczelniami, szpitalami, laboratoriami naukowo-badawczymi. Wierzymy bowiem, że tu mamy jeszcze te dozwolone olbrzymie rezerwy, które jesteśmy w stanie wykorzystać, by pomóc tym najlepszym zawodnikom.

PZN współpracuje nawet z hematologiem, czyli lekarzem zajmującym się badaniem krwi. Dosłownie wchodzimy już pod mikroskop...
Ten pomysł "ćwiczymy" od wielu lat. Mój serdeczny przyjaciel dr Szymon Fornagiel, na co dzień ordynator Oddziału Hematologii w Wojewódzkim Szpitalu Specjalistycznym w Nowym Sączu, został powołany na stanowisko szefa naszej Komisji Medycznej. Po latach nauki pozytywnej i negatywnych przypadków, bo w sporcie najwięcej wyciągamy właśnie z doświadczeń negatywnych, uznaliśmy, że podstawą sukcesu jest przede wszystkim prawidłowa gospodarka, analiza, cały szereg kwestii związanych z badaniami krwi. To drugi sezon, gdy uporządkowaliśmy dużo spraw medycznych, począwszy od rutynowych badań zawodników.

Tych specjalistów przy PZN jest coraz więcej. Ich pracy na co dzień kibic nie widzi, pewnie nawet o niej nie wie.
Ten "wyścig medyczny" to także ustawiczne kształcenie nie tylko lekarzy. Pamiętajmy, że tymi osobami w sumie najważniejszymi są fizjoterapeuci, którzy spędzają z zawodnikami najwięcej czasu, cały sezon. Do Rady Naukowej zaprosiliśmy dr. Rafała Trąbkę, który jest szefem Krajowej Izby Fizjoterapii, jak i Polskiego Towarzystwa Fizjoterapii. Dajemy fizjoterapeutom możliwość szkolenia się na najwyższym krajowym poziomie, bo potrzebujemy najlepszych. Urządzenia, które wożą ze sobą w celu regeneracji zawodników, też muszą być na wysokim technologicznym poziomie. Idziemy dalej - kwestia dietetyki, czyli pani doktor Aleksandra Pięta z AWF Kraków. W tym momencie mamy sztab medyczny złożony z kilkunastu specjalistów plus cały zespół fizjoterapeutów, to łącznie ponad 20 osób, które są nam potrzebni. Widzimy wiele praktycznych rzeczy, które dzięki nim jesteśmy w stanie przekazać trenerom, mamy od nich informację zwrotną, że to jest ten kierunek, który sobie wyobrażają. Dotyczy to zarówno trenera skoczków Thomasa Thurnbichlera, jak i biegaczy - Lukasa Bauera, Martina Bajcicaka, wszystkich dyscyplin. Świat medycyny w sporcie nie może stać w miejscu, musi nawet wyprzedzać czas, bo wtedy jesteśmy w stanie dostarczyć zawodnikom i trenerom coś nowego, o czym wiemy, że może być praktycznie użyte, podniesie np. ich możliwości wydolnościowe.

Jest informacja zwrotna, że to, co zalecił hematolog czy dietetyk, trenerom się przydaje?
Na razie mówimy o rzeczach, które porządkują system, w tak dużym związku dotyczy on grupy pewnie stu osób. Sam system analizy, bazy danych musi być kompatybilny, najlepiej by był, kontrolowany przez jedną osobę porównywalna jakość badań i przesyłanie danych. Sama analiza niewiele daje, trzeba z niej "wycisnąć" te najbardziej istotne wartości, parametry biochemiczne, przekazać to trenerom, którzy na tej podstawie zmodyfikują system treningu. Do tego dochodzi dietetyka, żywienie zawodników, współpraca z fizjologami, jeśli chodzi o wydolność, to cały szereg specjalistów.

Trenerom daje to komfort pracy. A pamiętajmy, że te badania są spersonalizowane pod konkretnego zawodnika, poza pewną podstawą nie jest tak, że dla stu osób są takie same.

Te wszystkie procedury medyczne mają dbać o zdrowie zawodników, a przy okazji, przy tak wyrównanym poziomie, mogą pomóc znaleźć elementy, dzięki którym można wygrywać.
Dozwolone wspomagania, modyfikacje treningu, podnoszenie dietetyki na wyższy poziom, wyników badań wydolnościowych - jak najbardziej pomagają. Z drugiej strony, w sensie negatywnym, także różnego rodzaju nowinki dopingowe mogą decydować, że ktoś będzie o ułamek sekundy szybszy lub skoczy pół metra dalej. Z tym, że procedury z rok na rok są bardziej rygorystyczne. Obecnie, jeśli ktoś chce oszukiwać, to wydaje mi się, że jest coraz ciężej. Na tym też polega nasza praca, chcemy, by sport był czysty. Mamy wrażenie, że dużo młodych ludzi brzydzi się i nie chce startować z osobami, co do których jest podejrzenie, że używają niedozwolonych substancji. Rośnie świadomość sportowców w tym zakresie, widać, że edukacja antydopingowa działa i przynosi efekty.

Jeśli chodzi o dietetykę, to pytanie bardziej na luzie - co musi jeść skoczek, żeby mu to pomogło daleko latać. Kiedyś była to słynna bułka z bananem Adama Małysza, a teraz?
Przede wszystkim to musi być zbilansowane pożywienie, nie ma cudownych wspomagaczy dietetycznych. Skoczek musi mieć dobre wyniki badań biochemicznych, tak jak każdy sportowiec na najwyższym poziomie, masę ciała, która zawiera się w pewnych widełkach BMI (indeks masy ciała, stosunek wzrostu do wagi - przyp.). Muszą zważać na stosunek masy tłuszczowej do mięśniowej. Do tego jest też sztab ludzi, którzy z nami współpracują. To także zabezpieczenie zawodników w okresach infekcji, przeżyliśmy COVID, nauczył nas, jak dbać o zdrowie, nie tylko na poziomie sportu, ale i w świecie medycznym. Są sezony wiosenny, jesienny, grypowy, tutaj staramy się zapobiegać, bo wiemy, że profilaktyka najbardziej się opłaca, żeby potem nie stracić zawodnika czy zawodniczki w tym najważniejszym punkcie sezonu. Pilnujemy wszystkich rzeczy związanych z biochemią, medycyną, z możliwością zapewnienia najlepszych środków, które mogą zażywać w okresach tzw. zdrowotnie trudnych. Wyławiamy to, co warto streścić i przedstawić im, co jest najlepsze i najbezpieczniejsze dla nich, razem z trenerami wierzymy, że to odniesie dobry skutek. Ci ludzie mają być zdrowi, nie łapać niepotrzebnych infekcji, na przykład z powodu prostych niedoborów. To wszystko jest spersonalizowane. Nie ukrywam, że my też cały czas się uczymy, rośniemy razem z tymi grupami, zresztą ta ciągłość pracy jest od czasów Adama Małysza 2001-2002.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Maksym Chłań: Awans przyjdzie jeśli będziemy skoncentrowani

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera

Materiał oryginalny: Stanisław Szymanik, wiceprezes PZN: Chcemy wykorzystać dla sportu potencjał polskiej nauki - Dziennik Polski

Wróć na gazetakrakowska.pl Gazeta Krakowska