Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Starosądeczanki wróciły z Londynu, wierząc w szansę na sukces w Polsce

Katarzyna Gajdosz-Krzak
Katarzyna Gajdosz-Krzak
Siostry otworzyły w Rynku sklep Laszki z pamiątkami, które same wykonują. Niebawem w centrum stanie też atelier Karoliny. Jej projekty można również znaleźć na flowfashion.pl
Siostry otworzyły w Rynku sklep Laszki z pamiątkami, które same wykonują. Niebawem w centrum stanie też atelier Karoliny. Jej projekty można również znaleźć na flowfashion.pl Damian Radziak
Magierówny czerpią inspirację z lachowskiej kuchni i folkloru. Mają restaurację i pracownię. Karolina chce podbić rynek modowy, a Gosia już trafia przez żołądek do serc bywalców Marysieńki

Małgorzata Magiera ukończyła Szkołę Artystycznego Projektowania Ubioru w Krakowie, ale to jej młodsza siostra Karolina teraz zajmuje się modą. Ona z kolei odnalazła swoje powołanie w kuchni. W Starym Sączu przejęła i prowadzi kultową Restaurację Marysieńkę. Nie porzuciła jednak swoich artystycznych pasji. Pomaga Karolinie w rozwijaniu modowego biznesu, a ta odwzajemnia się jej biegając z talerzami między stolikami i pracując za barem w Marysieńce.

- Bo ja uwielbiam kontakt z ludźmi. Po godzinach spędzonych w mojej pracowni, chętnie idę do restauracji, zakładam fartuszek i idę bawić gości - mói uśmiechnięta Karolina.

Ostrzega, że ma niepohamowany słowotok. W przeciwieństwie do cichej siostry gadałaby godzinami.

- Świetnie się uzupełniamy. Ja raczej stronię od ludzi. Chętnie zaszyłabym się w kuchni i tylko tak dogadzała swoim klientom. Na rozmowy z nimi, kiedy tylko mogę, wysyłam Karolinę - przyznaje Małgorzata.

Karolina przez jakiś czas była menadżerką Marysieńki. Siostra ściągnęła ją z Anglii, żeby pomogła rozkręcić restaurację.

- Wydawało mi się, że będę tu rządzić - śmieje się Karolina. - Ale, jak to mówią, gdzie kucharek sześć, tam nie ma co jeść. To w końcu restauracja Małgosi, a i nasza mama też chciała mieć coś do powiedzenia - wspomina Karolina.

Postanowiła więc wycofać się z Marysieńki i rozkręcić swój własny biznes. Zamarzyła zostać projektantką mody. Wyciągnęła z szafy zakurzoną maszynę do szycia swojej siostry. Zapisała się na kurs krawiectwa w ramach programu dla bezrobotnych, a później zawnioskowała o dotację na swoją działalność. Dziś powoli rozwija markę FlowFashion, której ideą jest „tworzenie nowego modowego wcielenia folkloru”.

Karolina - londyński styl

Karolina ukończyła politologię ze specjalnością medialną. Miała być dziennikarką, ale zaraz po studiach wyjechała do Londynu. W Polsce trudno jej było znaleźć pracę w zawodzie, bez odbycia bezpłatnego stażu.

- A za coś musiałam się przecież utrzymać - opowiada.

Została asystentką w sklepie znanej angielskiej marki odzieżowej. - To było jak wejście do innego świata. Wtedy modny był styl grandżowy, niechlujny, który do nas zawitał dopiero za jakiś czas. Od pierwszych dni pracy Londynie zaczęłam oglądać jak ludzie się ubierają - wspomina Karolina.

Dziewczynę wychowaną w małym sądeckim miasteczku męczył gwar metropolii. Przeprowadziła się bliżej Walii. Tam pracowała w korporacji zajmującej się sprzedażą win.

- Lubiłam tę pracę, ale strasznie tęskniłam za rodziną. Najstarszej siostrze urodziło się dziecko. Czułam, że omija mnie wiele ważnych spraw. To tam dorosłam do myśli, że moje miejsce na ziemi jest jednak w Starym Sączu - opowiada Karolina.

Gosia, z wybiegu do kuchni

Małgorzata ukończyła z wyróżnieniem studia w Szkole Artystycznego Projektowania Ubioru. Wybór szkoły wiązał się z pasją, którą zaczęła pielęgnować już w liceum. Będąc nastolatką, w piwnicy domu znalazła starą maszynę Singera, a że los jej nie poskąpił manualnych zdolności, natychmiast sama nauczyła się ją obsługiwać.

- Nie wiem, jak ona to robi, ale Gosia to nawet silnik naprawi, choć widzi go pierwszy raz na oczy. Kiedy ja pierwszy raz usiadłam do maszyny, od razu ją zepsułam - wtrąca Karolina.

Małgosia przerabiała proste spodnie na dzwony, ozdabiała szkolne plecaki. Później, już na studiach, jej projekty inspirowane folklorem na tyle zachwyciły komisję oceniającą prace młodych projektantów, że starosądeczanka mogła wziąć udział w Fashion Week w Warszawie.

- Dostałam też zapas nici , który miał mi wystarczyć do końca życia. Ale, gdy Karolina dorwała się do szycia, okazało, że nawet nie starczyły nawet na rok - śmieje się Gosia.

Z pracą po studiach nie było już tak kolorowo. Małgorzata początkowo pracowała w salonie sukien ślubnych. Czuła jednak, że przestaje się tam rozwijać. Zwolniła się i wróciła do Starego Sącza.

Zbliżały się święta Bożego Narodzenia. Karolina nie mogła przyjechać do Polski, dlatego Gosia nie chcąc, by siostra spędziła je samotnie, pojechała do niej do Londynu.

- Małgosia przygotowała tak wspaniałą Wigilię, że mój przyjaciel, szef kuchni, który spędził z nami święta, powiedział, że chce ją mieć u siebie. Nawet nie konsultował tej propozycji z szefem restauracji - chwali siostrę Karolina.

Małgorzata wróciła do Polski po roku. W tym czasie ze zwykłego pomocnika kuchennego w restauracji, zdążyła awansować na drugiego szefa kuchni.

Kuchenny zapach i sztuka

Do Starego Sącza z powrotem ściągnęła ją tak naprawdę mama - Barbara Magiera, znana w Starym Sączu restauratorka-rzeźbiarka.

Przez lata pracowała w zakładzie rzeźbiarskim w Nowym Sączu. Później wraz z nieżyjącym już mężem Wiesławem prowadziła restaurację w Muszynie i ośrodek wypoczynkowy w Tęgoborzy.

- Dorastałyśmy w świecie gastronomii, rzemiosła i sztuki - mówi Karolina, dodając, że ich ojciec zajmował się renowacją mebli. - Teraz chyba już nie dziwi taka różnorodność naszych pasji - wtrąca.

- Mama zadzwoniła do nas i powiedziała, że Marysieńka jest do wzięcia - kontynuuje swoją historię Małgorzata. Kamienica, w której jest kultowa restauracja należy do Spółdzielni Handlowo-Produkcyjnej „Rolnik” w Starym Sączu, która wynajmuje ją za opłatą.

- Właściwie nie miałam wyjścia, bo zaraz po komunikacie o dzierżawie, mama dodała, że już zainwestowała w to moje pieniądze, które jej przesyłałam z Londynu - śmieje się Małgosia.

W naszej tradycji jest siła

Już piąty rok Małgorzata prowadzi Marysieńkę. Karolina natomiast od dwóch lat projektuje. Inspiracje do pracy czerpią z tradycji i kultury miejsca, w którym się wychowały.

- To jest największą siłą naszych działań. Co nie znaczy jednak, że nie przemycamy czegoś od siebie - przyznają.

W restauracji, tuż obok kultowych pierogów Marysieńki (są to pierogi z kurkamim, którymi wg źródeł objadała się przebywając w Starym Sączu żona Jana III Sobieskiego słynna Marysieńka, od której restauracja wzięła swą nazwę) goście chętnie zamawiają krem z korzenia pietruszki, którego przepis Małgosia Magiera poznała, pracując w Londynie. Karolina natomiast w swych unikatowych strojach, łączy lachowski folklor z londyńskim stylem grandżowym.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetakrakowska.pl Gazeta Krakowska