Kiedy w nocy z 1 na 2 czerwca 2010 r. w Kłodnem osunęło się sto hektarów ziemi, dach nad głową straciło kilkanaście rodzin. Ludzie wybiegli z rozpadających się domów tylko w tym, co mieli na sobie. Stracili cały dobytek. Kilka dni później gmina dostała zapewnienie rządu o przekazaniu 10 mln zł na wybudowanie nowych domów dla poszkodowanych. Kupiła działki i postawiła 15 budynków - 11 w Kłodnem i cztery w Męcinie. Każdy od 80 do 135 metrów kw., o wartości ok. 330 tys. zł.
Ofiary osuwisk odebrały klucze do nowych domów na początku grudnia 2010 r. Nieruchomości przeszły na ich własność wraz z przepisaniem na rzecz gminy gruntów na osuwisku.
Tego samego dnia co pozostali, nowy dach nad głową otrzymały też trzy rodziny, którym teraz gminni radni przyznali 99-procentową bonifikatę. Nie miały one uregulowanych praw własności do opuszczonych nieruchomości, więc przekazanie gruntów gminie nie wchodziło w grę. Dodatkowo 7 stycznia 2013 r. przestała obowiązywać ustawa powodziowa, dająca możliwość przekazania budynku w zamian za teren osuwiskowy. Wybrano więc wariant z bonifikatą.
- Mam satysfakcję, bo byliśmy pierwszą gminą w Małopolsce, która tak szybko zorganizowała pomoc dla poszkodowanych rodzin - podkreśla wójt gminy Limanowa Władysław Pazdan. - Niedługo po powstaniu osuwiska obiecałem ludziom, że spędzą święta Bożego Narodzenia w nowych domach i słowa dotrzymałem.
W sąsiedniej gminie Laskowa osuwiska zabrały dorobek życia 17 rodzin w Kamionce Małej, Żmiącej, Krosnej i Laskowej. Samorząd skorzystał tam z innego sposobu pomocy. Rządowe fundusze wpłynęły na konto Gminnego Ośrodka Pomocy Społecznej, który wypłacał je w ratach, w miarę postępu prac przy budowie domów. Wznosili je sami poszkodowani na działkach od rodzin. - Limanowa organizowała pomoc natychmiast, bo ludzie w jedną noc stracili dach nad głową - mówi wójt Laskowej Stanisława Niebylska. - U nas większość domów była tylko uszkodzona, więc właściciele mieli czasową zgodę na ich użytkowanie. Dzięki temu mogli spokojnie poszukać dla siebie działek i zamieszkać tam, gdzie chcą.
Jest mniejszy dom i działka, ale nie ma powodów do narzekania
Rozmowa z Haliną Leśnik, która straciła dom w Kłodnem
Uzbierała już Pani pieniądze na wpłatę jednego procenta wartości domu wybudowanego w Męcinie?
Wiedziałam, że gmina rozważa przyznanie poszkodowanym 99-procentowej bonifikaty. Wartość domu, w którym mieszkam, sięga 350 tysięcy złotych. Uzbierałam ten wymagany procent, czyli 3,5 tys. zł, choć nie było łatwo, gdyż sama wychowuję czwórkę dzieci.
Jaki był dom, który zabrało osuwisko?
Stosunkowo nowy, ponieważ wprowadziliśmy się do niego zaledwie cztery lata przed powodzią. Był większy od tego, w którym obecnie mieszkam z dziećmi. Miał 138 metrów kwadratowych. Ten w Męcinie jest 120-metrowy. Mniejsza jest też działka, na której stoi. Ma 18 arów, w Kłodnem było sześć arów więcej. Nie narzekam jednak. Cieszę się tym, co mam i jestem wdzięczna gminie za pomoc.
Czy po powodzi była Pani w Kłodnem?
Nie. Z tym miejscem wiąże się zbyt dużo negatywnych wspomnień. Nie ciągnie mnie tam, choć starsi synowie czasami tam jeżdżą, żeby powspominać czasy sprzed osuwiska. W nowym miejscu jestem szczęśliwa i staram się nie wracać do tego, co było.
Nic nie zrekompensuje im strat poniesionych przez osuwisko
Rozmowa z Józefem Oleksym, przewodniczącym Rady Gminy Limanowa
Gmina wybudowała domy mieszkańcom Kłodnego, którzy stracili dobytek na osuwisku. Ostatnie trzy rodziny kupią je na własność za jeden procent wartości. Złośliwi twierdzą, że niektórzy na tym zyskali, bo dziś mają lepsze warunki niż przed powodzią.
Nawet jeśli tak jest, to nie ma żadnej rekompensaty za to, co ci ludzie przeszli. W środku nocy uciekali z walących się domów. W jednej chwili stracili dorobek wielu pokoleń. Byli przywiązani do swoich domów i gospodarstw. Dostali nowy dach nad głową, choć wielu wolałoby nadal mieszkać tam, gdzie ich rodzice i dziadkowie.
Czy całość kosztów zrekompensowało rządowe wsparcie?
Nie. Gmina poniosła koszty budowy infrastruktury. Sporą pomoc oferował też Caritas.
Większość rodzin dostała domy w zamian za przekazanie gruntów na osuwisku. Co gmina zamierza zrobić z tą ziemią?
O budowie tam czegokolwiek nie może być mowy. Dlatego myślę, że za kilkadziesiąt lat, gdy osuwisko nie będzie już aktywne, pewnie gmina posadzi tam las.
Gródek: trzy sposoby odbudowy
W 2010 r. w gminie Gródek nad Dunajcem osuwiska zniszczyły domy 31 rodzin z Rożnowa, Tropia, Przydonicy i Lipia.
Szukając sposobów pomocy poszkodowanym, samorząd zastosował trzy sposoby. Za rządowe pieniądze wybudowano domy dla ośmiu rodzin, 20 kolejnych osób zdecydowało się postawić budynki samodzielnie, w oparciu o fundusze wypłacane przez GOPS. Trzy kolejne rodziny, które nie mogły udowodnić prawa własności do gruntów na osuwisku, zamieszkały w lokalach komunalnych. Od trzech lat są tylko najemcami obiektów. - Rozważamy odsprzedaż im tych domów z bonifikatą - zaznacza Mieczysław Hajduga, zastępca wójta gm. Gródek nad Dunajcem.