Godz. 17.30. Na Krupówkach wciąż sporo ludzi. Powoli zapełniają się miejscowe karczmy i restauracje. Nie ma co prawda wielkich tłumów, bo w końcu to jeszcze nie pełnia sezonu. Kto zasiada przy stołach, myśli właśnie o tym, by obejrzeć mecz. - U nas co wieczór siedzą ludzie przed telewizorem. Najwięcej oczywiście było w dni, gdy grała Polska - mówi Michał Pietrzak prowadzący klub Dworzec Tatrzański.
Na mieście jednak nie ma tłumów, śpiewu kibiców czy radosnych okrzyków wiwatujących strzelenie bramki. Idąc po Krupówkach w czasie meczu można odnieść wrażenie, że się nic nie dzieje.
- Szkoda, że Zakopane nie przygotowało żadnej strefy kibica. Jestem przekonany, że wtedy bardzo wielu turystów, jak i miejscowych chętnie by wspólnie obejrzało mecze - mówił wielokrotnie Tomasz Gawlak Kubik, przedsiębiorca z Pardałówki.
Podobnie uważa wielu miejscowych, zwłaszcza młodych.
Okazuje się jednak, że bez problemu znaleźliśmy osoby, którym ogłoszona kilka tygodni temu strefa ciszy od piłkarskich emocji, spodobała się.
Pani Jolanta właśnie wróciła z Doliny Jaworzynki. Do Zakopanego przyjechała kilka dni temu z przyjaciółką. - Dzisiaj wracamy. Szkoda, było wspaniale. I wcale nam nie przeszkadzało, że w Zakopanem nie ma strefy kibica. Wręcz przeciwnie jest cisza i spokój. To pasuje do Tatr - mówi kobieta.
O dziwno, cisza i spój odpowiada także turystom płci męskiej. Pana Andrzeja spotkaliśmy jak wysiadał z kolejki na Kasprowy Wierch. - Lubię piłkę nożną, na pewno będę wieczorem oglądał mecz. Ale nie ubolewam nad tym, że w mieście nie ma namiotu piwnego czy strefy kibica - zaznacza mężczyzna.
Janusz Majcher, burmistrz Zakopanego, uważa, że strefa ciszy to dobry pomysł.
- Co prawda w mediach wiele razy nam się oberwało, ale ja spotykam się też z pozytywnymi opiniami - mówi burmistrz. - Rzeczywiście wszędzie w mieście są włączone odbiorniki na mecze. Kto chce to ogląda, ale w mieście jest cicho.
O tym, że w Zakopanem jest strefa wolna od Euro, dowiedzieli się też... Ukraińcy. W tym tygodniu pod Giewontem gościła ekipa tamtejszej telewizji STD. Przyjechali na Podhale zrobić materiał o nietypowym pomyśle.
- U nas pomysł odcięcia od Euro wydał się to bardzo nietypowy - mówi dziennikarka Pawlina Wasylenko. - Na Ukrainie wszyscy napompowani są atmosferą Euro. Dlatego gdy wyczytaliśmy w prasie, że u was będzie strefa wolna od kibiców, przyjechaliśmy sprawdzić, jak to działa.
Jak dodaje dziennikarka, na miejscu ekipa była trochę zdziwiona, że mecze Euro ogląda w Zakopiańskich pubach i restauracjach bardzo wiele osób.
- Ukraińcy trochę źle musieli zrozumieć nasz pomysł - mówi Andrzej Kawecki, dyrektor Biura Promocji Zakopanego. - My nie wyłączyliśmy miasta całkowicie na wydarzenia Euro. Można je u nas z powodzeniem oglądać w barach. My tylko nie organizujemy wielkich stref kibica czy wydarzeń około piłkarskich.
Kawecki dodaje jednak, że badania, które pokażą, czy w Zakopanem wolnym od Euro rzeczywiście było więcej ludzi niż zazwyczaj o tej porze roku, będą gotowe dopiero za kilka tygodni.
Ukraińcy to nie jedyna ekipa telewizyjna, która zamierza zrobić reportaż o zakopiańskiej strefie bez Euro. Do przyjazdy pod Tatry szykują się także reporterzy z Niemiec i Austrii.