https://gazetakrakowska.pl
reklama
MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Sukces "GK". Dopalaczy pod Tatrami już nie ma!

Tomasz Mateusiak
W niedzielę po sklepie "Shaman" nie było już śladu. Teraz lokal na Staszica czeka na kolejnego - uczciwego - najemcę
W niedzielę po sklepie "Shaman" nie było już śladu. Teraz lokal na Staszica czeka na kolejnego - uczciwego - najemcę Tomasz Mateusiak
W centrum Zakopanego nie ma już podejrzanego sklepu "Shaman", w którym sprzedawano zioła wywołujące "sny na jawie". W sobotę po przybytku mieszczącym się nieopodal zakopiańskiego parku, został już tylko pusty lokal i powieszona na witrynie kartka, która informuje przechodniów, że "zielarski" (w którym niemal na pewno sprzedawano dopalacze) został zlikwidowany.

Zakopane: sen na jawie, czyli powrót dopalaczy?

Zamknięcie sklepu z podejrzanymi substancjami to wielki sukces dziennikarzy "Gazety Krakowskiej". To my jako pierwsi napisaliśmy o tym, że do miasta wróciły dopalacze i to po naszej publikacji sprawą zainteresowali się przedstawiciele służb mundurowych. Z gazety o tym, co mieści się w ich budynku, dowiedzieli się też właściciele lokalu, którzy kilka dni później wypowiedzieli "Shamanowi" umowę najmu.

O powrocie dopalaczy po raz pierwszy napisaliśmy w miniony wtorek. Wówczas do mieszczącego się na ul. Staszica sklepu (40 metrów od Krupówek i 100 m od szkoły średniej) weszli nasi dziennikarze i ustalili, że można kupić tam specyfiki, na opakowaniach których napisano, że wywołują "sny na jawie" oraz "działają stymulująco i pobudzająco". Choć sprzedawczyni pracująca w "zielarskim" zapewniała nas wówczas, że są to środki naturalne, to jednak dla wielu osób było pewne, że "Shaman" to kolejna próba wprowadzenia na rynek dopalaczy, czyli środków o narkotycznym działaniu.

Zaraz po naszej publikacji kontrole przy Staszica zapowiadała policja oraz zakopiański sanepid, którzy mieli sprawdzić, czy znajdujące się w sklepie środki nie znajdują się na zakazanej liście substancji chemicznych wywołujących halucynacje i tym samym zakazanych.

- Niestety, od wtorku nie udało nam się wejść do środka tego lokalu - przyznaje Beata Trojańska, dyrektor zakopiańskiej Stacji Sanitarnej. - Za każdym razem, gdy chcieliśmy wejść do sklepu, jego drzwi były zamknięte. Absolutnie nie odpuszczamy jednak tego tematu i kolejne próby kontroli podejmiemy w najbliższym czasie - dodała w piątek pani dyrektor.

Niemal identyczne informacje na temat "Shamana" można usłyszeć na zakopiańskiej komendzie policji. - Każda nasza próba wizyty w tym miejscu kończyła się przed zamkniętymi drzwiami - mówi Roman Wieczorek, rzecznik prasowy tatrzańskiej policji. - Możliwe, że właściciele sklepu mają przed wejściem jakąś kamerę i dlatego wpuszczają do sklepu tylko nastolatków - dodaje funkcjonariusz, który by to wyjaśnić, sam w czwartek wybrał się w cywilnym ubraniu przed sklep. Wówczas jednak także był on zamknięty. Dlatego rzecznik jeszcze w piątek zapowiadał nam, że kolejne próby inspekcji w "Shamanie" jego koledzy podejmą w poniedziałek.

Dziś już wiadomo, że nie będzie to konieczne. Od piątku sklepu na Staszica już nie ma. Został zlikwidowany, bo właściciel lokalu, w którym się znajdował, wypowiedział prowadzącym "Shamana" umowę.

- Zrobiłem to zaraz po tym, jak tylko dowiedziałem się, co tak naprawdę w moim domu się znajduje - mówi właściciel lokalu, który nie chce zdradzać nazwiska. - Nie mogłem pozwolić, by sprzedawano tam takie świństwo. Przecież to jest lokal mieszczący się blisko parku, Krupówek i szkoły. Dlatego momentalnie wypowiedziałem najemcy umowę. Zostałem oszukany tak samo jak wszyscy. Zapewniano mnie, że zostanie otwarty u mnie zwykły sklep z ziołami.

W niedzielę próbowaliśmy skontaktować się także z właścicielem "Shamana". Jego telefon był wyłączony.

Możesz wiedzieć więcej!Kliknij, zarejestruj się i korzystaj już dziś!

Codziennie rano najświeższe informacje z Krakowa prosto na Twoją skrzynkę e-mail. Zapisz się do newslettera!
"Gazeta Krakowska" na Twitterze i Google+

Komentarze 5

Komentowanie zostało tymczasowo wyłączone.

Podaj powód zgłoszenia

z
zjaździk
I teraz lipa jest ;D
G
Gość
Tak redaktor Mateusiak to wybitny przedstawiciel prasy lokalnej. To na pewno dzięki niemu zamknięto sklep. Pytanie zasadnicze jeżeli nie były zbadane te produkty to skąd wiadomo, że to dopalacze, ale ja myślę że Mateusiak na pewno wszystko pewnie sam zbadał. Ta gazeta nie ma już żadnych szans z takimi dziennikarzami, a to pomyli działki radnego Mateusiak, a to mu chcą wręczyć łapówkę w Leclercu
w
woX
Jaka gazeta, taki sukces. Jesteście naprawdę z wydania na wydanie coraz bardziej żenujący.
e
ed
na jakiej podstawie piszecie, że sklep "niemal na pewno sprzedaje dopalacze". wykonana została jakaś kontrola czy wydajecie takie "ekspertyzy", bo wasi dziennikarze "odnieśli wrażenie", że tak jest??
P
PoczciwyObywatel
Ach wy bohaterzy ;]
Wróć na gazetakrakowska.pl Gazeta Krakowska