Rok 1999. Jerzy Batko kupuje łańcuch symbolizujący jego urząd. Z kasy gminy idzie na to 7,5 tys. zł.
- Wiem, że podobną biżuterię ma prezydent Majchrowski, ale w małej gminie była to dość duża ekstrawagancja - śmieje się Wanda Kułaj, radna ze Świątnik. Burmistrz wielokrotnie występował w łańcuchu, przede wszystkim na uroczystościach gminnych. Pod koniec zeszłego roku przegrał wybory ze swoim byłym zastępcą, Witoldem Słomką. Na próżno jednak szukać go na uroczystości zaprzysiężenia nowego burmistrza. Zdobnego łańcucha też nie ma. - Dzwoniłam do byłego burmistrza, aby oddał insygnia władzy - opowiada Beata Skalska, gminna sekretarka. - W odpowiedzi usłyszałam, że się zastanowi - relacjonuje.
Kraków: bolało ją gardło, lekarz zbadał ją ginekologicznie
Gmina czekała zatem kolejne tygodnie na zwrot łańcucha. Na próżno. Nie pomogło nawet pisemne wezwanie wysłane przez jego następcę. - Widać, Batko nie potrafi pogodzić się ze stratą władzy - mówi nowy burmistrz. - O ile nie interesuje mnie chodzenie w ozdobnych łańcuchach, to jednak chciałbym, aby własność gminy wróciła na swoje miejsce - tłumaczy. Wtóruje mu Wanda Kułaj. - Przegrał wybory, ale władzy już nie odda. Trzyma się kurczowo tego łańcucha jakby miało to cofnąć czas - komentuje.
Batko nie chce komentować sprawy. Kiedy nasz reporter do niego zadzwonił i się przedstawił, odłożył słuchawkę.
Polecamy w serwisie kryminalnamalopolska.pl:**Grali w karty. W ruch poszedł scyzoryk**