Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Świetnym występem Michał Buchalik uczcił swój mały jubileusz

Bartosz Karcz
Bartosz Karcz
Andrzej Wiśniewski
Życie piłkarza bywa przewrotne. Jeszcze kilka miesięcy temu Michał Buchalik szykował się do tego, żeby spakować swoje rzeczy i opuścić Wisłę Kraków. Ostatecznie bramkarz podpisał jednak nowy kontrakt z „Białą Gwiazdą”, a gdy kontuzji doznał już w 4. kolejce Julian Cuesta, Buchalik wskoczył do bramki. Teraz Hiszpan jest już zdrowy, ale po tym, co „Buchal” zademonstrował w ostatnim meczu z Lechem, hiszpański golkiper będzie musiał poczekać na swoją szansę. Śmiało można bowiem powiedzieć, że Michał Buchalik rozegrał w miniony piątek swój najlepszy mecz w barwach Wisły, a co ciekawe był to jego jubileuszowy, 50. występ w koszulce z białą gwiazdą.

Buchalik został bohaterem meczu z Lechem, broniąc kilka groźnych strzałów poznaniaków. Sam przyznaje, że nie pamięta spotkania, w którym pod jego bramką działoby się aż tak dużo.
– Szczerze mówiąc, ciężko znaleźć mi w pamięci taki mecz, w którym miałbym aż tyle pracy – mówi bramkarz Wisły. – Zawsze słynęliśmy z tego, że mamy tak mocną defensywę, że nie dopuszcza ona do zbyt wielu okazji pod naszą bramką. Tym razem było inaczej, tych sytuacji było znacznie więcej, ale od tego jestem, żeby pomóc chłopakom. Jeśli jest taka możliwość, to po prostu to robię.

Szczególnie w drugiej połowie poznańskiego meczu Wisła była cały czas w obronie. To była sytuacja, która wymagała od bramkarza stałej koncentracji. Paradoksalnie, Buchalik nie kryje, że woli takie mecze, gdy cały czas coś się dzieje. – Dla bramkarza to lepsza sytuacja, żeby być cały czas pod grą – wyjaśnia piłkarz Wisły. – Zupełnie inaczej wyglądało to np. w meczu z Legią, gdy praktycznie mogłem wyjść na boisko bez rękawic. W Poznaniu pracy było znacznie więcej i osobiście wolę takie mecze.
Kilka razy lechici sprawdzili refleks wiślaka. On sam przyznaje, że najtrudniej było jeszcze w pierwszej połowie, gdy najpierw z dystansu potężnie uderzył Maciej Makuszewski, a chwilę później z kilku metrów dobijał Darko Jevtić.
– Przy pierwszej sytuacji trzeba powiedzieć sobie szczerze, że popełniłem błąd – bije się w piersi Buchalik. – Po strzale Makuszewskiego powinienem odbić piłkę do boku, ale ona tak trochę dziwnie leciała i źle w nią trafiłem. Szczęście było jednak przy mnie i przy dobitce Jevticia zdołałem naprawić swój błąd. Później mieliśmy też trochę szczęścia, bo Lech stworzył sobie kilka dobrych sytuacji. To szczęście opuściło nas dopiero w ostatnich sekundach.

W tym ostatnim fragmencie meczu Lech wyrównał po strzale, przywoływanego już tutaj Darko Jevticia. Akurat w tej sytuacji Buchalik nie miał za wiele do powiedzenia. Piłkarz „Kolejorza” uderzył bez przyjęcia, a w dodatku bramkarz Wisły był zasłonięty. – Ciężko było to odbić. Musiałbym rzucać się w ciemno, a tak nie miałem praktycznie szans. Jevtić też miał w tym wszystkim sporo szczęścia, bo piłka przeszła pomiędzy nogami kilku naszych obrońców. Niewiele brakowało, żeby ktoś to zablokował – wyjaśnia Buchalik.
Zapytany o receptę na wysoką dyspozycję, dodaje natomiast: – Dużo analizujemy moją grę w trenerem Arturem Łaciakiem. Trener poświęca na to naprawdę dużo czasu. Tak układa trening, żebym później w czasie meczu czuł się jak najlepiej. Tajników naszej współpracy zdradzał jednak nie będę. Niech pewne rzeczy pozostaną tajemnicą.

Bramkarz Wisły podkreśla również, że powrót do zdrowia Juliana Cuesty nie sprawił, że czuje się mniej pewnie. Taka sytuacja raczej wpływa na niego mobilizująco.
– Dobrze, że Julian wrócił do normalnych treningów, bo rywalizacja w drużynie jest potrzebna – mówi Buchalik. – Ja robię jednak swoje. Dla mnie nie ma różnicy, kto jest w kadrze, bo najważniejsze jest, żeby grać, bronić, wychodzić na boisko w każdym kolejnym spotkaniu. Chcę robić to, co do mnie należy, chcę pomagać chłopakom.

Pomagać będzie również w najbliższym meczu z Sandecją, który Wisła rozegra w sobotę na swoim stadionie. Bramkarz przestrzega, by nie lekceważyć beniaminka. – Widać, że Sandecja to zespół, który łatwo skóry nie sprzedaje – chwali rywala Buchalik. – Pokazała to już w wielu spotkaniach tego sezonu i pewnie będzie chciała to samo zrobić w Krakowie. Będziemy musieli zagrać naprawdę dobry mecz, żeby zdobyć trzy punkty. Jeśli zaprezentujemy poziom minimum taki jak w meczach z Jagiellonią, Legią, czy przez pierwsze pół godziny w Poznaniu, to będę raczej spokojny o wynik. Na pewno jednak nie możemy lekceważyć przeciwnika.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetakrakowska.pl Gazeta Krakowska