Lusiusz był kapitanem swojego zespołu.
- Dowiedziałem się o tym, dziesięć minut przed meczem – mówi. - Jest radość z tego gola, fajnie w ogóle, że możemy się spotkać na stadionie w pierwszy dzień nowego roku. Cieszę się, że to ja zdobyłem tę pierwszą bramkę, fajnie, że tak wyszło. A czy jakoś o tym myślałem? Nie, to przyszło naturalnie.
Lusiusz nie pamięta dokładnie, w ilu Treningach Noworocznych uczestniczył. Piłkarzem Cracovii jest od 2015 r., wówczas był juniorem, potem zawodnikiem drugiego zespołu, poprzedni sezon spędził na wypożyczeniu w Sandecji.
- Może to mój piąty, szósty trening? - zastanawia się.
Defensywny pomocnik Cracovii wie o „klątwie Treningu Noworocznego”, mówiącej o tym, że strzelec pierwszego gola w roku zwykle nie kończy go jako zawodnik „Pasów”, odchodzi w trakcie danego roku.
- Mam umowę do 30 czerwca i nie wiem, co będzie potem – mówi. - Jestem na liście transferowej klubu, mam zielone światło, że mogę szukać innego klubu i to robię. Może po tej bramce się jakiś znajdzie... – żartuje zawodnik.
Jesienią Lusiusz nie zaliczył ani jednego występu w ekstraklasie, grał tylko w sparingach.
- Chciałbym wybrać taki klub, który pozwoli mi na regularną grę – mówi zawodnik. - Nie chcę tracić czasu, ostatnio byłem na wypożyczeniu, potem była kontuzja i późno dołączyłem do zespołu. Trochę czasu więc się zmarnowało. Czułem się dobrze przez pół roku, uważam, że jakąś szansę na występ powinienem dostać.
