- Podobno bieganie jest Pańskim żywiołem?
- Tak. Jeśli w którymś dniu nie pobiegam, źle się czuję.
- Od jak dawna tkwi Pan w tym żywiole?
- Od szkoły podstawowej. Będąc uczniem siódmej klasy zwyciężyłem w biegu szkolnym na pięć kilometrów. Pamiętam, że mój nauczyciel wychowania fizycznego był zaskoczony tak dobrym wynikiem i różnicą, z jaką pokonałem szkolnych rywali.
- Dlaczego Pan biega?Przecież według lekarzy naturalnym ruchem dla człowieka jest szybki marsz.
- Nie chcę kiedyś w przyszłości stać się człowiekiem niedołężnym. Ruch jest dla mnie czymś naturalnym. Jeśli zaś chodzi o opinię lekarzy to szanuje ją, ale bieganie nie jest niebezpieczne dla zdrowia. Wręcz odwrotnie. Wszystko zależy od tego, jak się do sprawy biegania... podchodzi.
- Na jakich biegowych trasach można Pana spotkać najczęściej?
- Mieszkam w podmyślenic-kich Krzyszkowicach, ale najczęściej biegam w pobliżu samych Myślenic. Wspinam się na okoliczne szczyty: Chełm, Uklejnę, biegam po stoku narciarskim, wyrabiając w ten sposób siłę.
- Czy to prawda, że biega Pan także po... Tatrach?
-Tak. Częściej po nich biegam, niż chodzę.
- Ludzie raczej chodzą po górach, niż po nich biegają...
- Ja wolę biegać. Wstaję bardzo wcześnie, jadę do Zakopanego i jestem na szlaku o 6, a najpóźniej o 6.30. W plecaku mam prowiant, w głowie ustaloną wcześniej marszrutę biegu. Pokonuję dystans 15, 30, a często nawet 40 kilometrów.
- Bieganie po górach różni się chyba znacznie od biegania po płaskimterenie?
- Zdecydowanie. To dwa różne rodzaje biegania. Bieganie po górach wymusza inny oddech, panuje tutaj większe ciśnienie, zaś powietrze jest rzadsze. Szybciej się męczymy, ale doskonale dotleniamy nasze serce, lepiej pracuje układ krążenia.
- Jak odbierają Pana bieg turyści, którzy przyszli pochodzić po górach?
- Niektórzy patrzą z niedowierzaniem. Są tacy, co widzą we mnie... intruza.
- Mało, a może nawet w ogóle nie biega Pan po asfalcie. Dlaczego?
-Bieganie po asfalcie to uklepywanie betonu. Nie odpowiada mi ta forma biegania. Dawno się o tym przekonałem. Bieganie po górach jest wyzwaniem, a ja lubię wyzwania. Poza tym tej formie biegania towarzyszą zapierające dech w piersiach widoki.
- Pana bieganie to nie tylko przyjemność i realizacja życiowej pasji, ale także forma niesienia pomocy innym?
- Tak. Postanowiłem połączyć swoją pasję z niesieniem pomocy chorym dzieciakom. Pierwszy taki bieg poświęciłem choremu Kubie z Sieprawia, drugi Frankowi z Zakliczyna. Trzeci, który wystartuje w sobotę, poświęcony jest Laurze Kurowskiej z moich rodzinnych Krzyszkowic. Laura przeszła operację nóg w Stanach Zjednoczonych i teraz konieczna jest ciągła rehabilitacja. A to kosztuje.
- W jaki sposób Pana bieg może pomóc chorej dziewczynce?
- Nagłośniliśmy ten bieg podając informację o możliwości dokonywania wpłat na konto.
- Jaką kwotę, Pańskim zdaniem, można będzie zebrać z zainicjowanej przez Pana akcji?
- Trudno mi powiedzieć, ale każda kwota w sytuacji, kiedy pieniądze potrzebne są na leczenie dziecka, będzie dla mnie satysfakcjonująca.
- Jaką trasą Pan pobiegnie?
- Z Brzeźnicy przez Kalwarię Lanckoronę,Harbutowice, Koskową Górę, Jordanów, Luboń Wielki, Turbacz, Ło-puszną, Harklową, Dębno i Nową Białą aż do mety w Kacwiniu. W sumie 143 kilometry. To trasa, którą zamierzam pokonać jak najszybciej, pod warunkiem, że będzie mi sprzyjała pogoda, bo niekiedy ze względu na złe warunki konieczna jest przerwa w biegu.
- Trzymamy za Pana kciuki.
- Nie dziękuję.
**
Pomóc Laurce można wpłacając datki na konto:
Fundacja Dzieciom "Zdążyć Z Pomocą " UL. Łomiańska 5, 01-685 Warszawa Alior Bank S.A. 42 2490 0005 0000 4600 7549 3994 Tytułem: 29394 Kurowska Laura, z ddopiskiem "Sylwek Brzeźnica- Kacwin"
ZOBACZ KONIECZNIE: