Czytaj także:
Od czasu gdy miesiąc temu sprawa wyszła na jaw, na samowoli pojawiła się konstrukcja dachu. Nadzór budowlany twierdzi, że będzie mógł wydać zakaz prowadzenia robót dopiero po rozmowie z inwestorem. A ten robi wszystko, by do spotkania nie doszło. Samowola rośnie do góry, a urzędnicy biją głową w... mur niemożności.
O tym, że na zboczach Antałówki powstaje dom, na który inwestor nie uzyskał wszystkich potrzebnych pozwoleń, 1 grudnia poinformował publicznie sam burmistrz Janusz Majcher. O samowoli zawiadomieni zostali inspektorzy nadzoru budowlanego z Zakopanego. W ostatni dzień listopada odwiedzili plac budowy i od pracujących tam robotników dowiedzieli się, że ci... nie wiedzą, kto im płaci.
Rozpoczęła się urzędnicza gra w chowanego. Choć w Zakopanem tajemnicą poliszynela jest, że dom buduje Grzegorz Majcher - potwierdza to jego ojciec burmistrz, jak i sam inwestor - inspektorzy oficjalnie ustalili jedynie, kto jest właścicielem działki, na której stoi budowa.
- Działka należy do Grzegorza M. Czy jednak ta sama osoba jest inwestorem budowy, musimy dopiero ustalić - mówi inwestor nadzoru Jan Kęsek. - Dlatego też wysłaliśmy do pana Grzegorza listy z prośbą o kontakt. Dwa z nich wróciły nieodebrane. Wysłaliśmy też trzeci list. Jeśli i na niego nie będzie odzewu, wówczas będziemy mogli podjąć decyzję co dalej z samowolą na Antałówce. Do tego czasu inwestorowi nie możemy zakazać prowadzenia prac.
Zawiłości urzędniczych procedur wyjaśnia również Artur Kania, wojewódzki inspektor nadzoru budowlanego z Krakowa. Jak dodaje, przepisy prawa budowlanego wymagają, żeby najpierw sprawdzić czy dany budynek w ogóle nadaje się do legalizacji, czy też jest to niemożliwe. Do czasu gdy inspektorzy nie przesłuchają inwestora, nie można mu wstrzymać prac.
- Absolutnie nie uchylam się od kontaktu z inspektorami nadzoru budowlanego - powiedział nam wczoraj Grzegorz Majcher. - Odebrałem jeden list od inspekcji, ale gdy wręczył mi go listonosz, wezwanie było już przeterminowane. Czekam więc na kolejne wezwanie i na pewno stawię się z nim do siedziby nadzoru budowlanego - mówi syn burmistrza.
Jest pewien, że jego budowa jest prowadzona w pełni legalnie. Twierdzi, że nie musiał starać się o pozwolenie na budowę nowego domu. Mógł ruszyć z pracami, bo zgłosił w starostwie remont drewnianego budynku, który stał w tym miejscu od lat, a spłonął przed rokiem. Zapowiada, że zrobi wszystko by wyprostować status prawny budowy.
Na pytanie dlaczego w takim razie kontynuuje prace, odparł, że nic się tam nie dzieje. Na naszych zdjęciach widać jednak, że mija się z prawdą.
- Nie mam wpływu na to, co robi mój syn - mówi burmistrz. - To dorosły człowiek i sam odpowiada za swoje czyny.
Wybieramy najlepszego piłkarza i trenera Małopolski! Weź udział w plebiscycie!
Która stacja narciarska w Małopolsce jest najlepsza? Zdecyduj i oddaj głos!
Codziennie rano najświeższe informacje z Krakowa prosto na Twoją skrzynkę e-mail. Zapisz się do newslettera!