Gorliczanie mają wielkie serca. Pokazali to już nieraz. Zareagowali na nasz apel o pomoc. Podzielili się tym, co mieli, na tyle, na ile mogli. Najbardziej wzruszające były telefony czy wizyty, gdy ktoś przychodził, by dopytać o szczegóły albo mówił wprost: miałem bliską, chorą osobę. Zostało mi to i to. Nie chcę się narzucać, ale może się Konradowi przyda?
Były też telefony - z Jasła, okolic Rzeszowa. Dzwoniący prosili o numer konta fundacji, która opiekuje się mężczyzną.
Zebrane dary pojechały do szalowianina w minionym tygodniu. Basię, jego żonę, zastaliśmy przy malowaniu pokoju. Musi mocno przeorganizować wspólne życie, bo Konrad potrzebuje specjalistycznego łóżka. Trzeba zrobić na nie miejsce.
- Prosta ściana, proste malowanie - powitała nas w progu. - Nie ma sensu angażować do tego ekipy budowlanej. Sama dam radę - śmiała się.
Czytaj najnowsze informacje z Gorlic i okolic
Mężczyzna był pod opieką domowego hospicjum. Został z niego jednak skreślony. Urzędnicy uznali bowiem, że… za długo choruje. Dla małżeństwa było to uderzenie znienacka - w ramach hospicjum Konrad miał zajęcia z rehabilitantem.
- Nie można ich odpuścić. Mięśnie, nerwy muszą być cały czas stymulowane - opowiada Basia. - Nie było wyjścia. Teraz płacimy za wszystko z własnej kieszeni - dodaje.
Koszt miesięcznej rehabilitacji, środków higienicznych, pampersów, leków to około tysiąc złotych. Stąd nasza prośba o pomoc.
Konrad ma niewiele ponad czterdziestkę i długą historię ciężkiej choroby. Jeszcze na studiach zdiagnozowano, że ma w głowie guza.
Okazało się, że nie da się go zoperować, trzeba z nim walczyć chemio i radioterapią. Udało się. Młodemu małżeństwu wydawało się, że najgorsze mają za sobą. Niestety, los miał inny plan. Któregoś dnia Konrad runął w progu pokoju. Jedno, drugie i kolejne badanie. I diagnoza: krwiak podtwardówkowy, przewlekły. Konieczna operacja skończyła się wycięciem części czaszki.
Teraz Konrad ma w głowie dziurę. Zakrywa ją czapką. Choroba nie daje za wygraną i każdego dnia zabiera coś dla siebie. Jeszcze dwa lata temu Konrad z dużym trudem, wsparty o żonę, ale chodził. Dzisiaj w zasadzie tylko włóczy nogami.
Żona Basia stara się przeprowadzić go kilka kroków każdego dnia. Niewiele też mówi. Czasem tylko słychać cichutkie tak lub nie. Basia robi wszystko, by jak najdłużej utrzymać go w obecnym stanie. Nie liczy na cud, woli realnie stąpać po ziemi: byle tylko nie było gorzej.
Polub nas na Facebooku i bądź zawsze na bieżąco!
Tego lata tu zjesz najlepsze lody w Gorlicach!
Wideo: Co Ty wiesz o Krakowie?