Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Szambo wpływa do Ropy. Kto jest winien zanieczyszczeniu wód? [WIDEO]

Halina Gajda
fot. Halina Gajda
Potoczek przepływający przez strefę ekonomiczną, zasilający Ropę, jest niewielki. Wielka jest natomiast jego zawartość: cuchnący szlam, resztki środków higienicznych i innych śmieci.

To miało być miłe niedzielne popołudnie i taki sam rutynowy patrol strażników rybackich. Do czasu, gdy podjechali na teren strefy gospodarczej, a konkretnie jej nowej części. Nawet nie trzeba było daleko iść: tuż pod przepustem pod drogą krajową widać pierwsze oznaki zanieczyszczenia, czyli ni mniej ni więcej charakterystyczne "warkocze" z osadów. U wylotu potoczka do Ropy osad widać już znacznie dokładniej, woda mocno się pieni. - To nie jest normalne pienienie się, bo takie, gdy woda spada na przykład z kamienia albo jakiegoś naturalnego progu na wodzie, momentalnie zanika, a ta tutaj utrzymuje się - tłumaczy mi Franciszek Witek, jeden ze strażników.

O tym, że są to ścieki, nie musi przekonywać - zapach mówi sam za siebie. To jeszcze nic - wiedzeni ciekawością przeszliśmy na drugą stronę drogi, do zabudowanej części strefy. Wyżej w potoku kolejne warkocze. Kilka metrów dalej, w głębi, jest już tego znacznie więcej. Smród jest też coraz intensywniejszy. Po kolejnych kilku krokach na brzegu potoczku kolejne znalezisko - gruba na kilkadziesiąt centymetrów warstwa szambianego osadu z resztkami waty, papieru toaletowego. To samo na powalonych drzewach. Któreś jak widać musiało zatamować przepływ wody, bo na ziemi widać ślady wyciągania. Sterta patyków na brzegu również pokryta jest wspomnianym osadem. Tak jak wszystko na brzegu. Nic nie zmienia się przez kilkadziesiąt metrów. Dalej niestety nie możemy iść, bo nie pozwala na to ogrodzenie jednej z firm. Próbujemy więc objechać dookoła, nadal szukając źródła wycieku. - To na pewno nie jest wyciek z domu prywatnego. Tego jest po prostu za dużo - mówi dalej.

Późnym popołudniem ekipa strażników jeszcze kilkakrotnie objechała teren. - Nigdzie, poza tym miejscem nie znaleźli niczego podejrzanego, żadnego wycieku - mówi Mirosław Nabożny, komendant Społecznej Straży Rybackiej. Pojawiają się wprawdzie pewne podejrzenia, ale nikt nikogo nie złapał za rękę... - Być może teraz, kiedy jest zimno, woda wysoka i dobrze natleniona, rzeka sobie jakoś radzi, natomiast w cieplejszych porach roku zrzut zanieczyszczeń może stanowić zagrożenie zarówno dla ekosystemu rzeki jak i dla ludzi - przestrzega Łukasz Kosiba, prezes koła PZW Miasto-Gorlice.

Co roku, latem, na rzece poniżej miasta w upalne dni można spotkać całe rodziny z dziećmi. - Nie trzeba robić badań tego szlamu, żeby wiedzieć że kontakt z nim zagraża zdrowiu. Wytrzymanie kilku minut w pobliżu tego ścieku urasta do rangi wyczynu - komentuje dalej. Najważniejsze jest ustalenie źródła i przyczyn takiego stanu. - W dalszej kolejności wyeliminowanie przyczyn i utylizacja zanieczyszczeń zalegających nad brzegami potoku. Z całą pewnością są to tematy kosztochłonne, natomiast nie wyobrażam sobie, że sytuacja ta miałaby trwać nadal - dodaje Kosiba. Jak kosztochłonne? - Gdy dochodzi do biologicznego zanieczyszczenia rzeki, działania sprowadzają się głównie do wpompowania świeżej wody. Czasem potrzebne jest kilka, kilkanaście tysięcy litrów - mówi Dariusz Surmacz, oficer prasowy KP PSP w Gorlicach. W 2013 roku, gdy doszło do skażenia potoku Kotlanka, a było to na znacznie mniejszą skalę, akcja oczyszczania cieku pochłonęła kilka tysięcy złotych. Wszyscy za to zapłaciliśmy.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetakrakowska.pl Gazeta Krakowska