- Do właścicieli dużej firmy wysłał list, w którym zażądał 50 tysięcy złotych, gdyby nie zapłacili, groził zamachem na ich życie - mówi Arkadiusz Bara, zastępca prokuratora rejonowego w Bochni.
Małżeństwo powiadomiło policję. Szantażysta najwyraźniej się przestraszył i nie udało się go zatrzymać. Jednak tylko do czasu kolejnej próby. Dopuścił się jej miesiąc po brzeskim incydencie. Tym razem na ofiarę wybrał wiśnickiego przedsiębiorcę, u którego starał się o pracę. Znał jego numer telefonu komórkowego, wysłał więc SMS-a. Żądał 35 tysięcy złotych, straszył śmiercią i podpaleniem firmy. W informacjach, które wysyłał, sprawiał wrażenie, że reprezentuje dużą grupę przestępczą.
Biznesmen, także radny powiatowy, o całym zdarzeniu powiadomił policję. 22-latek został zatrzymamy, gdy zamierzał odebrać okup z jednego z przystanków autobusowych.
Podczas przesłuchania przyznał się do wiśnickiego czynu. Gdy śledczy drążyli temat, opowiedział także o anonimie, który przesłał miesiąc wcześniej do brzeskich przedsiębiorców. Złożył także obszerne wyjaśnienia. Decyzją sądu trafił do aresztu tymczasowego. Kilka dni temu bocheńska prokuratura wystąpiła o jego przedłużenie.
- Uznaliśmy, że to konieczne, areszt kończy się 20 grudnia. Wniosek został przesłany do sądu w Brzesku. Jeszcze nie mamy odpowiedzi - powiedział nam wczoraj prokurator Arkadiusz Bara.
Mieszkaniec Poręby Spytkowskiej do tej pory nigdzie nie pracował, pomimo młodego wieku był już kilkakrotnie karany za kradzieże i włamania. Jest dobrze znany stróżom prawa. Wkrótce stanie przed sądem. Młodemu człowiekowi grozi nawet 10 lat więzienia.