W Krakowie deratyzacja przeprowadzana jest dwa razy w roku, wiosną i jesienią. W tym sezonie, po pierwszym etapie walki ze szczurami, okazało się jednak, że gryzonie nie zostały wytępione.
– W związku z napływającymi doniesieniami o występowaniu szczurów w różnych lokalizacjach Urząd Miasta Krakowa podjął decyzję o ponownej deratyzacji – informuje Krystyna Śmiłek, zastępca dyrektora Wydziału Kształtowania Środowiska Urzędu Miasta Krakowa.
Kolejna akcja rozpocznie się 15 czerwca i potrwa do 15 lipca. – Tylko przeprowadzenie jej w sposób skoordynowany, na terenie całego miasta, obejmujący nie tylko tereny gminne, ale i spółdzielni, wspólnot mieszkaniowych, firm, osób prywatnych może przynieść pożądany efekt – twierdzi Krystyna Śmiłek.
Na szczury skarży się coraz więcej mieszkańców Krakowa. Dawniej widać je było tylko wieczorem, albo w nocy, teraz często spacerują po ulicach w ciągu dnia. Sporo jest ich choćby na Plantach.
– Są koło szaletów przy placu Szczepańskim. Widziałam je tam niedawno, podobnie jak wielu moich znajomych – opowiada Elżbieta, mieszkanka centrum miasta.
Na gryzonie skarżą się też mieszkańcy Krowodrzy Górki. Problem z uciążliwymi ssakami szczególnie widoczny jest także w centrum i na Prądniku Białym.
Podczas pierwszej deratyzacji w marcu i kwietniu najwięcej trutek na szczury wystawiono, m.in. na Plantach Krakowskich, Placu Szczepańskim oraz na Bulwarach Wiślanych.
Równie często na truciznę gryzonie mogły się natknąć na posesjach przy ulicach: Miechowity, Królewskiej, Kijowskiej, Garncarskiej, Gurgacza, Stachiewicza, Lentza i Meissnera.
Najbardziej zaszczurzonymi miejscami są również: Park Tysiąclecia, Park Kościuszki, Park Zaczarowanej Dorożki, os. Ogrodowe, os. Stalowe.
O tym, że problem szczurów w mieście jest poważny przekonana jest także Ewa Kukawka z firmy deratyzacyjnej Emrat.
– W Krakowie jest trzy razy więcej szczurów niż mieszkańców – podaje Ewa Kukawka. Wynika to ze specyfiki naszego miasta: gryzonie lęgną się bowiem nie tylko w kanałach, ale także w starej zabudowie. Lubią piwnice i zsypy, do których przyciągają je resztki żywności.
W ciągu dnia widoczne są zwłaszcza wtedy, kiedy naruszone zostały ich dotychczasowe siedziby, albo szlaki komunikacyjne, na przykład podczas remontów. Większość z nich jednak sprytnie ukrywa się przed ludzkim okiem. Możemy siedzieć na ławce w parku nieświadomi tego, że w pobliżu przechodzi stado szczurów.
– Kiedy widzimy jednego szczura to możemy być pewni, że w obok jest ich dziesięć, ponieważ te zwierzęta żyją w grupach – zaznacza Ewa Kukawka.
Szczury mogą przenosić wściekliznę, a także inne choroby. Dlatego w Polsce deratyzacja jest obowiązkowa. Problem jednak w tym, że nikt nie egzekwuje tego nakazu i wszystko zależy od dobrej woli właściciela nieruchomości. – Są tacy zarządcy, którzy zdają sobie sprawę z wagi problemu i zamawiają deratyzację co kwartał. Natomiast inni nigdy tego nie robią – mówi Ewa Kukawka.
ZOBACZ KONIECZNIE:
WIDEO: Dorota Sumińska: Szczury niechętnie lokują się w tych samych miejscach, w których żyją koty
Źródło: Dzień Dobry TVN