MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Szeherezada z Lipnicy Wielkiej

Katarzyna Gajdosz-Krzak
Katarzyna Gajdosz-Krzak
fot. archiwum
Półkrwi Jemenka, pół Polka, od kilkunastu lat mieszka w Lipnicy Wielkiej k. Nowego Sącza. Twarda kobieta, której życie nie szczędziło cierpień. Wrażliwa i piękna. Jak Szeherezada, którą gra w Filharmonii Futura.

Rasm Al-Mashan. Twarda kobieta, której życie nie szczędziło cierpień. Przy tym wrażliwa i piękna. Jak... Szeherezada, której rolę odgrywa jeżdżąc po Polsce z najnowszym spektaklem Filharmonii Futura.

- Nie jestem córką wezyra - śmieje się 34-letnia Rasm, rozpoczynając swoją opowieść. Jej rodzice poznali się w Krakowie na studiach. Ojciec Nasser studiował na AGH, mama Ewa historię sztuki. Gdy Rasm miała sześć lat wyjechali do Jemenu. Choć urodziła się w Polsce, czuje, że kultura arabska, w której dorastała, zdominowała jej myślenie o świecie. - Nie znaczy to, że którąś z moich ojczyzn kocham bardziej. Po prostu wartości wyniesione z Jemenu są mi bliższe. Ludzie żyją tam dla rodziny i drugiego człowieka - mówi.

Jemeńska sielanka

Z sentymentem wspomina szkolne czasy. Lekcje zaczynały się o godzinie 13 i trwały do 17.30. Nie było wkuwania, ale nauka wolnego myślenia. Na każdych zajęciach pełno dyskusji, ścierania się poglądów.

- Tego mi w Polsce brakowało. I jeszcze przerw w zajęciach, gdy któryś z nauczycieli zachorował - opowiada Rasm. Nie organizowano zastępstw, tylko uczniowie szli z opiekunem na plażę. Chłopcy brali bębny i zaczynały się śpiewy i tańce. To w Jemenie rozpoczęła przygodę z muzyką. Nie pamięta siebie innej niż ze słuchawkami na uszach. Ale tam nikogo jej głos nie zniewalał. Każde jemeńskie dziecko potrafi zaśpiewać ćwierćtonami, każda kobieta wie, jak zatańczyć taniec brzucha, a każdy mężczyzna pięknie zagrać na bębnach. - To brzmi sielankowo, ale tak to czułam. Byliśmy nastolatkami, a nikomu do głowy nie przyszły używki - mówi Rasm.

Smród, śmierć i strach

Sielankę przerwała wojna domowa, która wybuchła w 1994 roku. Rasm i jej rodzina musieli uciekać. - Dziś ludzie, siedząc przed telewizorami, mając co jeść i dach nad głową, komentują, że są patriotami i w życiu nie opuściliby ojczyzny. To mrzonka - mówi Rasm. - Każdy taki po pierwszym bombardowaniu, widząc śmierć na ulicach, nie uciekałby, ale spieprzał. Dziś Syryjczycy opuszczają kraj nie dlatego, że chcą przyjechać do Europy się nażreć. Tam ginie dziennie ponad 190 osób, ale media o tym nie mówią - denerwuje się.

Aden, gdzie mieszkali, jest strategicznym miejscem nad zatoką. Znajdują się tam międzynarodowe lotnisko i koszary. Atak nastąpił niespodziewanie. - To był zwykły dzień. Wieczór, godzina 21, przerywają dziennik w telewizji i słyszymy strzały - opowiada. Z rodzicami, siostrą Sabą i bratem Ahmedem trzy tygodnie jeździli z miejsca na miejsce, próbując się ukryć. Nie chcieli opuszczać Jemenu.

- To była wojna! Smród, śmierć, strach. Widziałam zwłoki sąsiadów na ulicy. Leżały tak czasem kilka dni, bo nie było możliwości ich posprzątać - mówi.

Udało im się uciec ostatnim statkiem ONZ. Na pokład weszło kilkaset osób ponad stan. Leżeli jak śledzie poukładani jeden obok drugiego. Tego dnia zapowiedziano, że nie będzie strzałów. Ledwie wypłynęli, a zaczęły się bombardowania. Statkiem zakołysało. Ludzie wrzeszczeli w panice.

- Wtedy poczułam, że mogę umrzeć - stwierdza Rasm. Jako najstarsza siostra myślała tylko, jak zaopiekować się rodzeństwem. Na pokładzie były małe dzieci, kobiety w ciąży, starcy. Niektórzy umierali na zawał. Ktoś przygniótł niemowlę. Upał był nie do zniesienia.

Największe upokorzenie spotkało ich, gdy dopłynęli do portu Dżibuti. Nie jedli i nie pili przez dwa dni, bo powiedziano im, że zaopatrzą ich na statku. A teraz byli już prawie na lądzie i nie mogli opuścić pokładu. - Kilka godzin zastanawiano się, czy nas wypuścić. Dopiero tubylcy wyszli i zaczęli się o nas wykłócać. Że nie jesteśmy zwierzętami, że potrzebujemy się umyć, zjeść, napić się - opowiada Rasm. Stamtąd wylecieli do Francji i w końcu do Polski, do Lipnicy Wielkiej, skąd pochodzi jej mama.

Tolerancja i nienawiść

- Pytasz, co czułam? Radość. Nie potrafię tego wytłumaczyć, ale w jednej chwili wyparłam z pamięci złe obrazy z Jemenu. Cieszyła się, że po latach może spotkać się z rodziną w Polsce. Odwiedzić dziadków, ciocie, kuzynów.

Pamięta, że strasznie płakała, gdy musiała ich po kilku miesiącach opuścić, ale gdy wylądowała w Jemenie, znów była radosna. Lecz w szkole zastała opustoszałe ławki. Wielu przyjaciół nie przeżyło wojny. W Jemenie spędziła jeszcze trzy lata. Urodził się tam najmłodszy brat Jasiek.

W 1998 roku z mamą i rodzeństwem wróciła do Polski. Poszła tu do szkoły i przyznaje - przeżyła szok. - Nie idealizuję Jemeńczyków, każdy naród ma swoje wady, ale wiem, że oni nie mają w sobie aż tyle nienawiści. Tolerancja i poszanowanie dla drugiego człowieka jest im wpajane od młodych lat. Dlatego nie mogę zrozumieć, dlaczego w Polakach tyle nienawiści - mówi Rasm. Zaczepiano ją na ulicy, wyzywano. Kilka razy została pobita za kolor skóry. W końcu poprosiła o pomoc kolegów z klasy w Nowym Sączu. - Nie wiem dokładnie, co zrobili, ale wtedy pomyślałam, że może tak tu się sprawy załatwia. Od tego czasu nie pamiętam, by ktoś mi dokuczał - śmieje się.

Bulanda znaczy Polska

Niby u siebie, a czuła się zagubiona. W takiej sytuacji z pomocą przychodziła muzyka. Ma szczęście, że trafiła do Lipnicy. Mówi, że tam, jak w Jemenie, ludzie mają wrodzone poczucie rytmu. - Bulandowie, rodzina ze strony mamy, występowali, a niektórzy nadal śpiewają i grają w zespole ludowym Lipniczanie. Nawet mój mąż Wojtek, choć wydawałoby się, że jako zapalony siatkarz jest z innej bajki. Jakie oni mają głosy! - Rasm wyraźnie zmienia ton opowieści, gdy ma mówić o muzyce. - Niesamowite. Raz Preisner przyjechał do Lipnicy, żeby ich posłuchać i potem zaprosił po kolędzie do domu, by mu zaśpiewali - opowiada podekscytowana. Wtrąca tylko krótko: A wiesz, co znaczy słowo Bulanda po arabsku? Polska - uśmiecha się.

Pierwszy zespół, z którym występowała, to była sądecka Kultura de Natura. Muzyków interesowały rytmy reggae i ska. W szczególności jamajskie ska. Gdy Grzegorz Buchcic (basista) i Krzysztof „Bulu” Bulzak (perkusista) dowiedzieli się o Rasm, wsiedli w trabanta i pojechali pod jej szkołę.

Zobaczyć stuletnią babcię i tatę

- To było niesamowite. Dałam się namówić na pierwszą próbę, a za kilka dni grałam pierwszy w życiu koncert - opowiada Rasm. Kultura de Natura zyskała rzeszę fanów w całej Polsce. Po trzech latach drogi członków zespołu się rozeszły. Rasm dziś gra z Orchestra Naxos. I pracuje nad swoją płytą.

Na razie Jemen gości u niej w kuchni. Gdy nie koncertuje, zamienia się w kurę domową. Uwielbia gotować. Znajomi wiedzą, że gdy do niej przyjadą, to wyjdą z pełnymi brzuchami. Zresztą Rasm w odwiedziny do nikogo też nie pójdzie z pustymi rękami. - Dawać drugiemu jak najwięcej. Tego nauczyli mnie dziadkowie. Tu, mam wrażenie, nieliczni to rozumieją. Ludzie myślą tylko o sobie - Rasm zawiesza głos.

Chciałaby znów odwiedzić swoją rodzinę. Zdążyć przedstawić swoją 3-letnią córeczkę ponadstuletniej babci. Zobaczyć się z kuzynami, z tatą. - Nie widziałam go już cztery lata. Wiem, że w Polsce nie zamieszka, dopóki tam trwa wojna. Jest patriotą. Nawet nie wiesz, jak przeżył, że z nami wtedy popłynął…

***

Rasm al-Mashan urodziła się w 1981 r. w Krakowie. Matka jest Polką z Lipnicy Wielkiej, ojciec Jemeńczykiem, który studiował na Akademii Górniczo-Hutniczej. Rodzice Rasm poznali się w Krakowie na balu. Muzyka Rasm wypływa z fascynacji muzyką arabską, afrykańską i hinduską. Teraz jest gwiazdą spektaklu „Szeherezady”, widowiska multimedialnego, inspirowanego sztuką i kulturą Orientu. Libretto „Szeherezady” jest powiązane z „Baśniami tysiąca i jednej nocy”. 6 grudnia Rasm wystąpiła w Krakowie, 23 stycznia zobaczymy ją w filharmonii w Rzeszowie.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetakrakowska.pl Gazeta Krakowska