Ministerstwo Zdrowia chce, żeby wizyty w restauracjach serwujących przygotowywane z półproduktów hamburgery, frytki czy zapiekanki przestały być elementem wycieczek organizowanych dla uczniów przez przedszkola czy szkoły. W ubiegłym miesiącu resort Łukasza Szumowskiego z prośbą o interwencję w tej sprawie zwrócił się do kolegów z Ministerstwa Edukacji Narodowej.
„Produkty typu fast-food, a także wyjścia do barów szybkiej obsługi nie mogą stanowić formy nagrody dla dziecka i towarzyszyć celebracji wspólnych uroczystości” - napisała w piśmie skierowanym do MEN Justyna Mieszalska, dyrektor Departamentu Zdrowia Publicznego i Rodziny MZ.
Apel resortu o ograniczenie takich praktyk to efekt działań fundacji Instytut Ochrony Praw Konsumenta. Przedstawiciele tej organizacji zwrócili uwagę na to, że posiłki w barach szybkiej obsługi są elementem wielu wycieczek szkolnych. Co więcej, wcielając się w rolę tajemniczych klientów, ujawnili, że fast-foodowy gigant McDonald’s oferuje opiekunom przyprowadzającym do lokali większe grupy specjalne gratisy, np. darmową kawę czy ciastko. Przedstawiciele sieci w odpowiedzi na pytanie zadane przez instytut podkreślili, że takie działania promocyjne nie są prowadzone w skali ogólnopolskiej, przyznali jednak, że większość lokali należy do franczyzobiorców, którzy mają prawo na własną rękę decydować o praktykach marketingowych.
- Publiczne szkoły i przedszkola nie powinny uczyć dzieci, szczególnie tych kilkuletnich, negatywnych przyzwyczajeń żywieniowych oraz utrwalać skojarzeń z fast-foodem jako przyjemnością, nagrodą, zabawą. Dlatego organizowanie zajęć edukacyjnych w takich miejscach czy wycieczek, których jedynym celem jest wizyta i posiłek w tego rodzaju lokalach, powinno być zabronione - tłumaczy Klaudia Anioł, prezes fundacji Instytut Ochrony Praw Konsumentów. - Definicja lokali gastronomicznych objętych ewentualnymi regulacjami powinna zostać skonstruowana przy udziale ekspertów. Naszym zdaniem, ograniczeniom powinny podlegać te lokale, gdzie większość lub wszystkie potrawy są przygotowywane z półproduktów i gotowych potraw - dodaje Klaudia Anioł.
O to, czy szkoły i przedszkola dostaną zakaz wizyt w barach szybkiej obsługi, tydzień temu zapytaliśmy Ministerstwo Edukacji Narodowej. Odpowiedzi do tej pory nie otrzymaliśmy.
Zdaniem ekspertów, wprowadzenie tego rodzaju obostrzeń może być jednak bardzo trudne. - Ciężko mi sobie wyobrazić, w jaki sposób taki zakaz miałby być w ogóle egzekwowany - komentuje dr Stanisław Maksymowicz, ekspert ds. socjologii zdrowia Centrum Analiz Klubu Jagiellońskiego. - Dobrze, że problem budzi zainteresowanie, ale moim zdaniem nie tędy jednak droga. Zamiast ustalania zakazów, pierwszym krokiem powinno być wprowadzenie nakazu nauczenia dzieci zdrowego odżywiania. Czegoś takiego w szkole praktycznie nie ma, a to właśnie w tak młodym wieku kształtują się pewne nawyki żywieniowe, które rzutują na nasze zdrowie przez całe życie – dodaje.
Otyłość, za którą odpowiada m.in. śmieciowe jedzenie, jest obecnie uważana przez Światową Organizację Zdrowia za jeden z najważniejszych czynników ryzyka wielu chorób i zgonów. Tymczasem statystyki pokazują, że polskie dzieci należą do najszybciej tyjących w Europie. Z danych zbieranych w ramach Narodowego Programu Zdrowia na lata 2016-2020 wynika, że z dodatkowymi kilogramami zmaga się już niemal 30 proc. 8-latków!
Resort zdrowia zahamować epidemię tycia próbuje m.in. ograniczając uczniom dostęp do szkodliwych produktów. Od połowy 2016 r. w szkolnych sklepikach nie można już kupić batonów, chipsów czy dosładzanych napoi. Szczegółowe wytyczne dotyczące przygotowania posiłków objęły również stołówki dla uczniów.
FLESZ - Droższa żywność i paliwo znów uderzą po kieszeniach
