https://gazetakrakowska.pl
reklama
MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Szuka świadków, którzy widzieli wypadek jego matki

Problemy z wsiadaniem zdarzają się zwłaszcza w tramwajach starego typu
Problemy z wsiadaniem zdarzają się zwłaszcza w tramwajach starego typu Anna Kaczmarz
Henryk Rybarski szuka świadków, którzy widzieli wypadek jego matki podczas wsiadania do tramwaju. Kobieta nie żyje, a policja bada czy jej upadek spowodowało przytrzaśnięcie drzwiami pojazdu.

15 marca, około godz. 10 na Ruczaju doszło do zdarzenia, którego okoliczności wciąż są wyjaśniane. Rodzina poszkodowanej co dzień rozdaje przechodniom przy pętli tramwajowej Czerwone Maki ulotki, licząc na to, że odnajdzie świadków, którzy widzieli, jak panią Józefę Rybarską przytrzasnęły drzwi tramwaju, po czym upadła, uderzając głową o kosz na śmieci.

Pewne jest to, że doznała urazu głowy. Przewieziono ją do szpitala, a kilkanaście dni później zmarła. Rodzina wierzy, że przytrzaśnięcie drzwiami i śmierć były ze sobą powiązane. MPK nie potwierdza, że wypadek kobiety miał cokolwiek wspólnego z tramwajem, ale sprawę bada policja i prokuratura.

Dwie wizyty w szpitalu

- Mama miała już swoje lata, ale była samodzielna. Miała wielu znajomych, sama jeździła do lekarza, na zakupy. Sama też mieszkała - opowiada Henryk Rybarski, syn zmarłej. Kobieta chorowała na nadciśnienie, cukrzycę i utrwalone migotanie komór serca. Jednak była w dobrej formie, codziennie ćwiczyła, by zachować sprawność. - Kilka lat temu, podczas pobytu w szpitalu, uczyła nawet koleżanki z sali, jak powinny trenować, by zachować dobrą kondycję, za co panie były jej wdzięczne - wspomina syn. Kobieta była z zawodu krawcową, jednak poświęciła się opiece nad niepełnosprawną córką. Przez lata mieszkała w centrum Krakowa, na początku roku przeprowadziła się Ruczaj. Tam też chodziła do przychodni na ul. Zachodniej.

To właśnie wracając z wizyty w tej placówce do domu (na os. Europejskim) została (jak sama później zeznała w szpitalu) przytrzaśnięta drzwiami w tramwaju linii nr 11.

- Chciała się oswobodzić, wiem to z jej opowiadań. W momencie gdy drzwi się otworzyły, poleciała do tyłu głową i uderzyła prawdopodobnie w kosz na śmieci przy przystanku. Wezwano pogotowie, później została przewieziona do szpitala św. Rafała - opowiada Henryk Rybarski.

Jak wynika z dokumentacji medycznej, kobieta w wywiadzie lekarskim też opowiedziała, że powodem jej upadku było przytrzaśnięcie przez drzwi pojazdu MPK. Pani Józefa miała dwie rany głowy. Wykonano jej m.in. tomografię komputerową głowy, która nie wykazała żadnego krwawienia śródczaszkowego. Ranę zszyto, a kobietę wypuszczono do domu. - Pytałem, czy osoba, która zażywa leki rozrzedzające krew nie powinna zostać w szpitalu na obserwacji, ale powiedzieli, że nie, bo nic krytycznego w badaniach nie wyszło - relacjonuje syn zmarłej.

Jednak już następnego dnia potrzebna była kolejna interwencja medyczna. Karetka pogotowia przywiozła ją w stanie ciężkim, nieprzytomną, do Szpitala Uniwersyteckiego. Wykryto i usunięto jej krwiaka wewnątrzczaszkowego. Później przebywała na oddziale intensywnej terapii, ale nadal była nieprzytomna. 7 kwietnia zmarła. W karcie informacyjnej z leczenia jako wyjściową przyczynę zgonu podano krwiaka oraz wtórną ostrą niewydolność oddechową. Rodzina jest przekonana, że wypadek wpłynął na jej stan.

Inna wersja wydarzeń

Zajście z tramwajem inaczej widzą służby. Krakowskie Pogotowie Ratunkowe potwierdza, że interweniowało przy przystanku 15 marca.

- Według naszych informacji, starsza pani przewróciła się, wsiadając do tramwaju. Nie mam informacji o przytrzaśnięciu drzwiami. Została opatrzona przez nasz zespół i w stanie ogólnym dobrym, przewieziona do szpitala - mówi Joanna Sieradzka, rzecznik prasowy KPR.

Powiązania wypadku z MPK nie widzi też Marek Gancarczyk, rzecznik prasowy instytucji.

- Z informacji, które posiadam i relacji motorniczego, który zgłaszał konieczność wezwania karetki (nagranie rozmowy), wynika, że osoba o której mowa przewróciła się na chodniku w drodze do tramwaju, a całe zdarzenie z tramwajem nie miało nic wspólnego - tłumaczy.

Chcąc wszystko wyjaśnić, syn pani Józefy zgłosił sprawę na policję. - 7 kwietnia wszczęto postępowanie w sprawie narażenia na bezpośrednie niebezpieczeństwo utraty życia albo ciężkiego uszczerbku na zdrowiu Józefy Rybarskiej. Postępowanie nadzoruje Prokuratura Rejonowa Kraków-Podgórze - potwierdza Michał Kondzioł z biura prasowego małopolskiej policji. Przesłuchano już motorniczego, który prowadził tramwaj, syna pani Józefy i jednego świadka. To rowerzysta, którzy przejeżdżał przy przystanku w czasie zdarzenia i zatrzymał się na miejscu. Teraz policja czeka na dalsze ruchy prokuratury. Treści zeznań nie zdradza.

Wyjaśnienie sytuacji byłoby łatwiejsze, gdyby w tramwaju był monitoring, ale niestety w pojeździe, przy którym miało dojść do wypadku nie ma kamer, bo to jeden z starszych pojazdów. Nie wszystkie wejścia w nim mają niską podłogę. O upadek ze schodów nietrudno.

Problemy te pojawiają się właśnie w starszych modelach tramwajów, tzw. „akwariach” i „wiedeńczykach”, które nie są niskopodłogowe, a drzwi zamykają się w nich szybko. Nie zasuwają się z boków, ale zatrzaskują od wewnątrz. To wielu osobom sprawia kłopoty.

- W tramwajach 105N (tzw. akwarium) drzwi zamykają motorniczowie po upewnieniu się, że mogą to bezpiecznie zrobić. W pozostałych pojazdach drzwi zamykają się automatycznie - informuje rzecznik MPK i podkreśla, że po dostarczeniu nowych tramwajów, po 2020 roku, modele 105N (najstarsze w taborze) zostaną wycofane. Opowiada też, że spółka stara się zapewnić bezpieczeństwo przy wsiadaniu przez zamontowany specjalny dodatkowy przycisk, który blokuje automatyczne zamykanie drzwi oraz antypoślizgową podłogę przy wejściu.

Mówimy po krakosku (odc. 6). "Łapsztos?"
Autor: Gazeta Krakowska, Dziennik Polski, NaszeMiasto>>> Zobacz inne odcinki MÓWIMY PO KRAKOSKU

Komentarze 14

Komentowanie zostało tymczasowo wyłączone.

Podaj powód zgłoszenia

E
Emerytka
Fotokomórki w tramwajach nie rozpoznają kuli inwalidzkiej!!! Przycina kule inwalidzkie. Człowiek niepełnosprawny może wypaść jak mu tramwaj przytnie kule
J
Jan
Ewidentna próba wyłudzenia odszkodowania. Za wywrotkę na chodniku raczej nie ma kogo pozwać, a w środku komunikacji publicznej już tak. Tym bardziej, że MPK jest ubezpieczone od podobnych wypadków. Ciekawe też dlaczego nie chce pozwać szpitala?
t
trutty
Na Zakrzowek sa podrzucame zwloki osob ktore przejechal kierowcy i motorniczowie MPK i w ten sposob udaje sie ze bylo to samobojstwo lub wypadek. Schemat jest prosty, na miejsce smierci przyjezdza pogotowie i inspektor MPK. Inspektor MPK daje lapowke lekarzowi (500zl), kierowcy (200zl) oraz noszowemu (100 zł) poczym ładują denata na ambulans i jada z nim zamiast do szpitala to na Zakrzowek. Tam zrzucają go ze skał do wody i juz jest cala sprawa zatuszowana. Czasami jest jednak lekarz ktory nie bierze lapowek (jest tylko jeden taki w pogotowiu) wiec jak on przyjedzie to wypadek wychodzi na wierzch.
J
Ja
Dawniej czyli w 2007 nawet oświadczenia o niekaralności nie żadali jak przyjmowali do pracy na tramwaje czy autobusy tylko oświadczenie przychodzili z ulicy i wsiadali co widać po niektórych tatuazach na rękach też, mało tego jak przychodzili pijani rano do służby to zawieszania ich na 2 3 miesiące i wracali do jazdy, trochę się zmieniło za czasów nowego prezesa, nie masz za wiele do powiedzenia brak szacunku że strony przełożonych i za wszystko kary do tego jeszcze ten pułkownik D inspektor który własnej żonie w kiosku raport wypisałem można by pisać w nieskończoność jedyne co tam trzyma w tej firmie to pieniądze jako ajent i tyle reszta to szkoda pisać pozdrawiam
R
Rudy z Budy
A pamiętacie tego kierowcę autobusu MPK ktory zatłukł dziewczynę metalowa rurka z ołowiana końcówka? W komunikacji miejskiej pracuje generalnie patologia wiec trudno sie dziwic ze motorniczy przytrzasnął starsza panią po to aby ja zabic. Zreszta kilka tygodni temu kierowca autobusu przejechał na światłach rowerzystę a później sie tłumaczył ze nie widzial. W międzyczasie rowerzysta umarl. Podejrzewam ze jest związek z przypadkami smierci na Zakrzowku a tymi spowodowanymi przez MPK.
Powinno sie tym zajac archiwum X policji małopolskiej mające swoje biura na 9 pietrze komendy na Mogilskiej.
g
gość
A ja miałem znajomego, który potknął się na ulicy na prostej drodze i skręcił nogę, a potem wszystkim wmawiał, że to w autobusie, żeby odszkodowanie wyłudzić... Dziwne, że ratownikom z karetki nie wspomniała, że to niby drzwi ją przytrzasnęły, a w szpitalu już podobno tak... z całym szacunkiem dla starszej pani... może krewni liczą na zysk...
p
pytanko
da się zamknąć drzwi tramwaju bez sygnału dźwiękowego?
J
Ja
wytłumaczyma się że drzwi zamykają się same i jest fotokomórki i tyle a co a jak.
Jedna wielka sitwa teść, zięć wujek pociotek synalek itp itd,
Pozdrawiamy Maćka L
D
Delono
utrwalone migotanie komór i w dobrej formie ? Medyczny cud świata, no chyba, że utrwalone migotanie przedsionków - z tym się zgodzę.
T
Tomcio
Jesli miala migotanie kor serca to oznacza tylko jedno - do tramwaju wsiadal nieboszczyk
K
Kuba
Tylko motorniczy jest zobowiązany popatrzeć w lusterko czy wszyscy już wsiedli do tramwaju a potem zamykać drzwi, tym bardziej, że wsiadała to starsza osoba i bankowo szybko nie wchodziła. Pytanie też, czy były tam fotokomórki, bo jeżeli tak to drzwi nie powinny się zamknąć, ale wnioskować można, że wsiadała do pierwszych drzwi przy motorniczym, które to on otwiera i zamyka. To są wszystko przypuszczenia, a jak było na prawdę to już być może wyjaśni prokuratura i policja.
M
MS
Myślę, że syn tej zmarłej Pani ma rację a'propos przytrzaśnięcia drzwiami a następnie upadek akurat pechowo na kosz na śmieci. Przytrzaśnięcia się często zdarzają. Mnie choć jestem w średnim wieku i mam zapewne więcej sprawności też tak kiedyś tramwaj drzwiami uderzył w rękę, że miałam granatowy siniak przez kilkanaście drzwi. Co tylko wypuścił motorniczy pasażerów od razu drzwi się zamykały przy wejściu pierwszej osoby.
w
wiecznie pokrzywdzeni
...na codzien obserwuje jak pasazerowie lekcewaza sygnal dzwiekowy,jak rowniez lampki ostrzegajace o zamykajacych sie drzwiach w pojezdzie a potem szukaja winnego kierujac oskarzenia na prowadzacego pojazd.Troche krytyki pod swoim adresem i nie robienie komus przykrosci,bo nikt z kierujacych specjalnie nie przytrzaskuje wsiadajacych,wysiadajacych ludzi.MYSlENIE NIE BOLI a brak takowego to nieszczescie gotowe predzej czy pozniej!
P
Poszkodowany
Też mnie raz drzwi przytrzasnely bo wolałem by mnie to trafiło Jim mojego syna. Otworzyły się i odrazu zamykamy. Motorniczy nawet nie zareagował na wezwanie pasażerów o tym. A zgłoszenie telefoniczne do MPK też. Nawet przepraszam nie padło z ust obsługi infolinii
Wróć na gazetakrakowska.pl Gazeta Krakowska