- Przed nami osiemnasta edycja Mastercard OFF CAMERA. Przez ten czas festiwal wyrósł na jedną z najważniejszych imprez filmowych w Polsce. Dzisiaj łatwiej programować i organizować go niż na początku?
- Z jednej strony – zdecydowanie tak. Przez te osiemnaście lat stworzyliśmy zgrany, doświadczony zespół, który wie, jak działać w rytmie festiwalowym, jak budować międzynarodowy program i jak dbać o logistykę wydarzenia, które co roku przyciąga do Krakowa tysiące widzów i setki gości z całego świata. Uczyliśmy się na błędach, ale też mieliśmy odwagę szukać nowych dróg. To zaprocentowało. Z drugiej strony – wyzwania się zmieniają, ale nie znikają. Dziś nie chodzi już tylko o przetrwanie jako niezależny festiwal, ale o to, by wciąż mieć coś do powiedzenia. Żeby nie powielać schematów, ale odpowiadać na to, co dzieje się w kinie, kulturze i świecie. Programowanie festiwalu to dziś ogromna odpowiedzialność – wobec widzów, twórców i samego medium filmu. Ale to też ogromna przyjemność, bo jesteśmy świadkami, jak kino potrafi inspirować i poruszać.
- W ostatnich latach wiele festiwali filmowych nabrało mocno politycznego charakteru. Tak stało się też i z Mastercard OFF CAMERA. Z czego to wynika?
- Nie postrzegamy się jako festiwalu politycznego – i nigdy nie mieliśmy takiej intencji. Naszym głównym celem od zawsze było i jest wspieranie niezależnego kina oraz młodych twórców, którzy mają odwagę opowiadać historie ważne, poruszające i prawdziwe. To, że część z tych opowieści dotyka tematów społecznych, kwestii wolności, równości czy praw człowieka – wynika z tego, czym żyją dziś artyści i publiczność. Nie uciekamy od tych tematów, ale nie traktujemy ich jako deklaracji politycznych. Raczej jako wyraz wrażliwości na świat, który nas otacza. Mastercard OFF CAMERA to przestrzeń dla różnorodnych perspektyw i głosów – także tych niewygodnych, ale zawsze uczciwych.
- Program Mastercard OFF CAMERA pokazuje, że niezależni filmowcy szybciej i mocniej reagują na to, co dzieje się we współczesnym świecie niż twórcy z głównego nurtu. Tak pewnie będzie i w tym roku. Co o tym decyduje?
- To prawda – niezależne kino zawsze miało wyjątkową zdolność reagowania szybko, celnie i odważnie. Twórcy spoza głównego nurtu często działają z mniejszym budżetem, ale za to z większą swobodą. Nie muszą iść na kompromisy, nie czekają na decyzje dużych producentów czy dystrybutorów – po prostu opowiadają o tym, co ich porusza tu i teraz. I właśnie dlatego ich filmy bywają bardziej aktualne, czasem wręcz profetyczne. Od lat szukamy takich głosów – świeżych, autentycznych, nierzadko bezkompromisowych. To niezależni filmowcy często jako pierwsi podejmują tematy, które dopiero później zaczynają wybrzmiewać szerzej w popkulturze. Tegoroczna edycja nie będzie wyjątkiem – spodziewamy się historii mocnych, szczerych i bardzo osadzonych w dzisiejszych realiach.
- W tym roku Mastercard OFF CAMERA pokaże w specjalnej sekcji jak niezależni filmowcy postrzegają męskość. To oznacza zmasowany atak na patriarchat?
- Zdecydowanie nie. To raczej próba uchwycenia tego, jak męskość jest dziś przeżywana, redefiniowana i opowiadana przez twórców niezależnych. Bo prawda jest taka, że zmienia się nie tylko świat kobiet – zmienia się też świat mężczyzn. A kino, jak zawsze, jest świetnym narzędziem do zadawania pytań o tożsamość, rolę społeczną, oczekiwania i emocje. Twórcy, których zapraszamy do tej sekcji, nie są zainteresowani „obalaniem” czegokolwiek, tylko szczerym przyglądaniem się temu, co znaczy być mężczyzną we współczesnym świecie. I co ciekawe – bardzo często robią to z ogromną empatią, autorefleksją i poczuciem humoru. To nie jest wojna płci – to zaproszenie do rozmowy.
- Kontynuacją tego wątku będzie sekcja dedykowana miłosnym historiom. To temat stary jak świat. Czy filmy zakwalifikowane na tegoroczny festiwal opowiadają o niej w nowy czy odmienny sposób?
- Miłość rzeczywiście jest tematem starym jak świat – ale to wcale nie znaczy, że wszystko już zostało o niej powiedziane. Wręcz przeciwnie: dzisiejsze kino pokazuje, że sposób, w jaki kochamy, rozstajemy się, szukamy bliskości – bardzo się zmienia. I twórcy niezależni potrafią uchwycić te zmiany z wyjątkową wrażliwością i szczerością. W naszej tegorocznej sekcji znajdą się filmy, które pokazują miłość z zupełnie innej perspektywy niż ta, do której przyzwyczaiło nas kino głównego nurtu. Czasem to opowieści o relacjach w erze aplikacji randkowych, czasem o intymności w długich związkach, a czasem o miłości, która nie mieści się w stereotypach. Nie szukamy tu prostych historii, tylko prawdziwych emocji. Bo właśnie one najbardziej poruszają widza.
- Wyjątkowo ciekawie zapowiada się sekcja poświęcona zemście. To zaskakująco nieoczywisty pomysł. Co go zainspirowało?
- Zemsta to motyw obecny w kulturze od wieków – od tragedii greckich, przez Szekspira, po współczesne kino gatunkowe. Ale właśnie dlatego wydał nam się interesujący – bo dziś rzadko się go analizuje głębiej. Tymczasem niezależni twórcy robią to znakomicie: pokazują zemstę nie jako prostą reakcję czy schemat fabularny, ale jako emocję – często złożoną, niejednoznaczną, czasem niszczącą, a czasem... uzdrawiającą. Zainspirowała nas obserwacja, że coraz więcej współczesnych filmów sięga po ten temat, ale robi to w sposób daleki od klasycznego „revenge movie”. Często jest to pretekst do opowieści o krzywdzie, sprawiedliwości, władzy, traumie. I to właśnie chcieliśmy pokazać – zemstę jako mechanizm, ale też jako pytanie: czy naprawdę przynosi ukojenie? Czy może tylko pogłębia rany?
- Kino do dawna przygląda się neurotycznym bohaterom. Tak będzie też w czwartej nowej sekcji festiwalu. Jak twórcy znajdujących się w niej filmów portretują tego typu postacie?
- Neurotyczny bohater to postać, która od lat fascynuje kino – bo jest nieprzewidywalna, wewnętrznie rozdarta, często zmagająca się z lękami, obsesjami czy samotnością. Ale właśnie dzięki temu wydaje się... bardzo ludzka. W niezależnym kinie ta figura przeżywa dziś renesans – i to w nowym wydaniu. Filmy, które znalazły się w tej sekcji, pokazują neurotyków z dużą empatią, ale też humorem. To często nie są już postacie tragiczne – to ludzie próbujący jakoś odnaleźć się w rzeczywistości, która sama bywa neurotyczna. Twórcy sięgają po ironię, dystans, czasem nawet absurd, żeby opowiedzieć o współczesnych lękach, presji i kryzysie tożsamości. To kino, które nie ocenia – ale pozwala się z bohaterem utożsamić. A czasem po prostu trochę się w nim przejrzeć.
- Konkurs Główny festiwalu odbędzie się po raz kolejny pod znaczącym hasłem „Wytyczanie drogi”. Jakie nowinki formalne i tematyczne niesie dziesięć zakwalifikowanych doń filmów?
- Hasło to doskonale oddaje to, czym jest Konkurs Główny Mastercard OFF CAMERA. To nie tylko zbiór debiutów czy drugich filmów – to przede wszystkim przestrzeń dla twórców, którzy nie boją się eksperymentować, ryzykować i mówić własnym, niepowtarzalnym głosem. W tym roku te drogi prowadzą w bardzo różne rejony. Formalnie widzimy ogromną różnorodność: są filmy zrealizowane niemal dokumentalnie, z kamerą blisko bohatera, są też odważne stylistycznie projekty, które balansują na granicy gatunków – łącząc dramat z elementami komedii, thrillera, a nawet fantastyki. Tematycznie? Twórcy mierzą się z rzeczywistością społeczną, ale też z tym, co najbardziej intymne: relacjami, pamięcią, stratą czy próbą zdefiniowania siebie. To kino, które nie idzie na skróty. Czasem jest niewygodne, czasem zaskakująco czułe – ale zawsze autentyczne. I to właśnie chcemy wspierać: nowe języki filmowe i twórców, którzy mają odwagę sięgać po coś więcej niż sprawdzony przepis.
- Rodzime kino spoza komercyjnego nurtu jest od kilku lat w wyjątkowym rozkwicie. To ułatwiło czy utrudniło w tym roku selekcję filmów do Konkursu Polskiego?
- To prawda, polskie kino niezależne przeżywa teraz wyjątkowy rozkwit, co oczywiście ma swoje zalety – ale także pewne wyzwania. Z jednej strony to ogromna radość, że mamy do czynienia z tak szeroką i różnorodną ofertą, że filmowcy sięgają po coraz bardziej odważne tematy i eksperymentują z formą. Z drugiej strony – to znacznie utrudnia selekcję, bo z roku na rok jakość filmów, ich pomysły i poziom artystyczny są coraz wyższe. To z jednej strony niesamowity luksus, ale z drugiej – odpowiedzialność, żeby wybrać te produkcje, które mają nie tylko wartość artystyczną, ale też prawdziwie oddają ducha współczesnego polskiego kina. W tym roku mieliśmy zatem wyjątkowo trudne zadanie, bo propozycji było więcej niż kiedykolwiek, a poziom był bardzo wyrównany. Selekcja do Konkursu Polskiego była zatem wynikiem poszukiwań filmów, które łączą świeżość, autentyczność i artystyczną odwagę. Filmy, które pokazują coś nowego o polskiej rzeczywistości, ale także są w stanie wzbudzić emocje i poruszyć w sposób, który zostaje na długo po zakończeniu seansu.
- W zeszłym roku trafiliście w dziesiątkę z zaproszeniem na festiwal Jessego Eisenberga. Czy teraz podobnie będzie z Mią Wasikowską?
- Każde zaproszenie na Mastercard OFF CAMERA to dla nas bardzo staranny wybór, a zapraszając Mię Wasikowską, stawiamy na artystkę o ogromnym talencie, który wciąż zaskakuje. Choć jej nazwisko jest już rozpoznawalne, to wciąż jest aktorką, która nie boi się wyzwań, angażując się w role w kinie niezależnym, często w filmach, które są odważne i dalekie od mainstreamowych produkcji. Mia, podobnie jak Jesse Eisenberg, to twórczyni, który od lat poszukuje i nie zadowala się łatwymi rolami. Zdecydowanie pasuje do naszego festiwalu, który od zawsze stawia na autentyczność, oryginalność i poszukiwanie nowych artystycznych ścieżek. Oczywiście, trudno porównywać obie postaci – każdy festiwal to inna historia, inny kontekst. Ale z pewnością zarówno Jesse, jak i Mia, to artyści, którzy mają coś ważnego do powiedzenia, nie tylko w kontekście swoich ról, ale także poprzez swoje zaangażowanie w kino artystyczne. Zapraszając Mię, liczymy na podobną reakcję publiczności: na spotkanie z kimś, kto wciąż potrafi nas zaskoczyć i poruszyć.
- W tym roku Mastercard OFF CAMERA wychodzi w Kraków aż w czterech przestrzeniach: na placu Szczepańskim, Rynku Podgórskim, przy Galerii Krakowskiej i w Ogrodzie Botanicznym.Dlaczego festiwal chce być aż tak mocno obecny w mieście?
- Mastercard OFF CAMERA to nie tylko festiwal filmowy – to także wydarzenie, które chce być częścią miasta, w którym się odbywa. Kraków, ze swoją bogatą historią kulturalną i artystyczną, to idealne tło dla festiwalu, który nie zamyka się w jednym miejscu. Chcemy, by festiwal miał swoją obecność w różnych częściach miasta – nie tylko w tradycyjnych salach kinowych, ale też na placach, w parkach, w przestrzeniach, które żyją na co dzień. W ten sposób kino wychodzi do ludzi, do tych, którzy może nie przyszliby do kin, ale spotkają festiwal w swojej codziennej przestrzeni. Poza tym – Kraków to miasto, które tętni życiem kulturalnym. Wykorzystanie czterech wyjątkowych lokalizacji, takich jak plac Szczepański, Rynek Podgórski, Miasteczko Filmowe przy Galerii Krakowskiej czy Ogród Botaniczny, to sposób na to, by festiwal stał się częścią tego miejskiego pulsowania. Chcemy, żeby ludzie mieli poczucie, że Mastercard OFF CAMERA jest tu dla nich, w sercu miasta, wśród codziennego życia – to idealne miejsce, by spotkać się z filmem, z twórcami, z kulturą na świeżym powietrzu.
