Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Tajemnica zaginięcia biznesmena

Marta Paluch
Tu mieszkał Zbigniew Przewrocki. To na ul. Garncarskiej zaparkował swój samochód 22 czerwca 2013 roku. Potem nikt go już więcej  nie widział
Tu mieszkał Zbigniew Przewrocki. To na ul. Garncarskiej zaparkował swój samochód 22 czerwca 2013 roku. Potem nikt go już więcej nie widział fot. Andrzej Banaś
Jeden z najbogatszych krakowian dwa lata temu wyszedł z domu i zniknął. Policja nie ma ani ciała, ani informacji, gdzie przebywa Zbigniew Przewrocki. Ale wciąż sprawdza różne tropy...

W tej sprawie sprawdzano kilka wątków. M.in. ten, że biznesmen zniknął, zanim zaczął zeznawać przed sądem w sprawie o oszustwo. Oskarżonym jest jego były wspólnik, a chodzi o nieruchomości warte miliony.

Od czasu, gdy w czerwcu 2013 r. nie wrócił do domu, szukają go policjanci i rodzina. - Śledztwo w sprawie porwania dla okupu zostało umorzone. Nie znaczy to jednak, że gdy pojawią się nowe wątki, nie podejmiemy działań. Zależy jakie to będą fakty - podkreśla prok. Paweł Podlasko, który prowadził sprawę w Prokuraturze Okręgowej w Krakowie.

Nie wrócił do domu
22 czerwca 2013 roku, godz. 23.40. Zbigniew Przewrocki wraca swoim audi do mieszkania w kamienicy przy ul. Garncarskiej w Krakowie. Od momentu, kiedy z niego wysiada, ślad po nim ginie. Nie dociera do domu. Następnego dnia rano dwóch synów - Witold i Dariusz, z którymi ojciec prowadził interesy, zgłasza jego zaginięcie na policję. Prokuratura wszczyna śledztwo. Paragraf: porwanie dla okupu.

Do dziś zarówno policjanci jak i prokurator nie chcą mówić o szczegółach sprawy. Tłumaczą, że nadal może to jej zaszkodzić. Pytamy prok. Podlaskę o to, czy faktycznie po dwóch tygodniach rzekomi porywacze wystąpili z żądaniem pół miliona okupu. - Nie potwierdzam i nie zaprzeczam - ucina.

Kto i po co chciałby biznesmena?
Na pierwszy rzut oka wydaje się to oczywiste. To jeden z najbogatszych ludzi w mieście, wielokrotny bywalec listy najbogatszych Polaków tygodnika "Wprost". W 2003 r. był na 44. miejscu, z majątkiem szacowanym na 300 mln zł. Idealna ofiara porwania.

Śledczy bardzo mocno sprawdzali wątek biznesowy. Przewrocki, rocznik 1937, przez kilkadziesiąt lat był rzutkim menedżerem. Angażował się w biznes w różnych branżach: kosmetycznej, spożywczej (delikatesy), inwestował w ekologiczne pralnie.

Najbardziej znany był jednak z branży tytoniowej. Zajął się tym w latach 80. Zaczynał od produkcji filtrów papierosowych dla Krakowskich Zakładów Tytoniowych, otworzył własną fabrykę papierosów. Był współwłaścicielem 24,4 proc. firmy tytoniowej House of Prince Poland SA w Jaworniku koło Myślenic (marki: Prince i Cristal). W 2003 r. House of Prince zmieniła nazwę na Skandinavian Tobbaco. Przewrocki odsprzedał swoje udziały i wycofał się z inwestowania (przychody House of Prince w 2002 r. wyniosły 1,353 mld zł). Cały czas jednak zasiadał w zarządach różnych spółek.

Chciał inwestować ciężko zarobione pieniądze. Przy tej okazji spotkał Wojciecha R. "Poznałem go około 2000 r. na spotkaniu towarzyskim przy ul. Kobierzyńskiej, gdzie R. mieszkał. Powoływał się na znajomości we wszelkich instytucjach. Zaproponował mi pomoc w sprawach finansowych. Miałem wtedy gotówkę do zainwestowania, bo przestałem być prezesem Scandynavian Tobacco. Zawarliśmy ustną umowę, R. miał otrzymywać ode mnie środki finansowe, kupować nieruchomości i prowadzić inwestycje w moim imieniu" - mówił śledczym Zbigniew Przewrocki.

Miał wówczas nieruchomość w Wilanowie wartą ok. 7 mln zł. Wojciech R. zaproponował mu, by wniósł ją aportem do jego spółki - Doctech. Ze swojej strony R. zadeklarował taki sam wkład. Jego pokryciem miały być m.in. działki pod Krakowem (warte 1,5 mln zł) i odkupione wierzytelności firmy Poland.com (warte ponad 3,5 mln zł). W kwietniu 2004 r. transakcja została zawarta - Przewrocki i R. zostali wspólnikami, każdy miał po połowie Doctechu.

Śledztwo w sprawie spółki
Synowie Przewrockiego we wrześniu 2004 r. zaczęli mieć wątpliwości, czy wkład Wojciecha R. był rzeczywiście wart kilka milionów. Zaczęli sprawdzać dokumenty. Okazało się, że wartość działek i wierzytelności była kilkadziesiąt razy niższa niż deklarował R. Działki były rolne, pod Brzeskiem, w Woli Dębińskiej (a nie pod Krakowem).

Wartość: nieco ponad 100 tys. zł. Zaś wierzytelności, jak się okazało, nie opiewały na 3,5 mln zł, tylko ok. 30 tys. zł. I były w zasadzie nieściągalne. Od współpracownika R. dowiedzieli się też, że R. od początku o tym wiedział. Po wielu dociekaniach i próbach ugody Przewroccy zawiadomili prokuraturę o podejrzeniu popełnienia oszustwa przez Wojciecha R. i jego kolegę - Lecha C. (prezesa Doctechu). Prokuratura Okręgowa w Krakowie wszczęła śledztwo w 2010 r.

"Nie zawyżyliśmy cen"
Wojciech R. i Lech C. tłumaczyli krakowskim śledczym, że ceny działek w Woli Dębińskiej nie były zawyżone, gdyż był to teren przewidziany pod inwestycję. A wierzytelności były do ściągnięcia. Doszło do mediacji między nimi a Przewrockimi.
Jeszcze podczas śledztwa obie strony wstępnie uznały, że nie mają wobec siebie roszczeń.

Takie oświadczenia podpisali również potem synowie Przewrockiego. Jak mówi mec. Maciej Kliś, pełnomocnik Zbigniewa Przewrockiego i jego synów, był jeden zasadniczy warunek: Wojciech R. miał naprawić szkodę, którą wyrządził Przewrockiemu (mecenas sum nie podaje, jednak miało to być minimum kilka milionów). Rozprawę wyznaczono na 31 lipca 2013 r. Zbigniew Przewrocki nie mógł już wtedy zeznawać - ponad miesiąc wcześniej zaginął.

Jak twierdzi jego pełnomocnik, warunki ugody nie zostały zrealizowane. - W związku z tym oświadczenia o braku roszczeń moich klientów wobec Wojciecha R. zostały cofnięte - mówi mec. Kliś. Z Wojciechem R., mimo wielokrotnych prób, nie udało nam się skontaktować. W jego obecnej firmie uzyskaliśmy informację, że jest na urlopie.

Dlaczego zniknął?
Czy zniknięcie krakowskiego biznesmena ma związek z tą sprawą? Prok. Podlasko, który prowadził sprawę porwania dla okupu, wielokrotnie występował o akta sprawy Doctechu. Czy jednak naprowadziła go na jakiś trop, mówić nie chce. - My też nie chcemy się wypowiadać - mówi nam Witold Przewrocki, syn zaginionego. Odsyła do adwokata ojca.

Mec. Maciej Kliś: - Tym zajmują się organy ścigania, trudno mi snuć domysły. Mogę powiedzieć tylko tyle, że sprawa sądowa jest zawieszona do momentu odnalezienia pana Przewrockiego - mówi.

Mariusz Ciarka, rzecznik małopolskiej policji: - Sprawa o porwanie jest umorzona, jednak nadal poszukujemy zaginionego.
Zapytaliśmy rodzinę i pełnomocnika biznesmena, czy jeszcze wierzą, że Zbigniew Przewrocki żyje.
Mec. Kliś: Oczywiście, nadzieja umiera ostatnia. Ale pamiętajmy o tym, że mój klient ma już 78 lat...

***

Zaginiony Zbigniew Przewrocki
Ur. 1937, mieszkał w Krakowie, syn Stanisława i Kamili. Wzrost 181-185 cm, waga 70-89 kg, sylwetka szczupła, włosy: krótkie, siwe proste, ciemne oczy, twarz owalna, uszy średnie, nos prosty, uzębienie pełne. Nosi okulary. W dniu zaginięcia ubrany był w białą koszulę z krótkim rękawem, szare spodnie od garnituru, brązowe mokasyny, granatową marynarkę.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetakrakowska.pl Gazeta Krakowska