Żeby pozostać osobami w pełni anonimowymi, czterej muzycy na każdym koncercie pojawiają się w maskach. Trzy z nich przedstawiają gałki oczne, jedna czaszkę. Podczas sesji zdjęciowych dodatkowo ubrani są zawsze w kostiumy. Od początku swojej artystycznej działalności nie udzielili ani jednego wywiadu.
Wszystkie te zabiegi mają jeden cel. Publiczność ma skupić się tylko na odbiorze uprawianej przez nich sztuki. I to naprawdę działa. Ba, w Stanach Zjednoczonych The Residents stali się wręcz kultową grupą. Wszystko dlatego, że występy tej awangardowej kapeli to prawdziwe widowiska z elementami teatralnej scenografii, oprawą choreograficzną i projekcjami wideo.
Artyści pieczołowicie wybierają ich miejsca. W Krakowie zagrają, bo ponoć urzekła ich postindustrialna przestrzeń nowohuckiego teatru. Muzycy będą pod Wawelem promować swój najnowszy album pt. "The Talking Light".
Oczywiście nie znamy nazwisk osób, które pojawią się na scenie. Wielu fanów, od lat tropiących zespół, jest przekonanych, że jego połowę tworzą Homer Flynn i Hardy W. Fox - przedstawiciele The Cryptic Corporation. Jednak oni sami dementują te pogłoski. Co w takim razie wiadomo o The Residents?
Tworzący zespół artyści to wieczne kameleony. Mogą być wszystkim, ale też mogą wszystko zagrać. Przez lata działalności wypracowali sobie oryginalne brzmienie bazujące na muzyce popowej i rockowej. Czasami dokładają do niej elementy kabaretu. Innym razem nieco psychodelicznych dźwięków.
Dźwiękowe eksperymenty zaczęli robić pod koniec lat 60. Wtedy w północnej Luizjanie spotkało się czterech młodzieńców. Interesowali się sztuką, a przede wszystkim filmem. Pewnego dnia postanowili ruszyć w podróż życia, do mekki artystycznych dusz, czyli do San Francisco.
Chcieli tam znaleźć natchnienie, które pozwoliłoby im wspólnie nakręcić pierwszy film. Ale w samochodzie zabrakło benzyny. Artyści odczytali to jako znak. Dlatego też zamiast zajmować się filmem, zaczęli nagrywać płyty.