Budynek był dwupiętrowy, wybudowany w stylu secesyjnym, z ozdobną wieżyczką narożną zamkniętą kopułą. To właśnie na wieżyczce umieszczony był stiuk przedstawiający dużych rozmiarów orła w koronie. Na parterze - jak opisuje Witold Gryl - mieścił się dział listowy i paczkowy. Do budynku prowadziły schody kamienne i brama umieszczona na zaokrąglonym narożniku.
Pierwsze piętro zajmował dział pieniężny i Pocztowa Kasa Oszczędności, na drugim znajdowały się centrale telefoniczne, a na dachu czworoboczny "koziołek", z którego rozchodziły się na cztery strony napowietrzne przewody telefoniczne.
W budynku byli zatrudnieni oddzielni listonosze do listów zwykłych i poleconych oraz oddzielni dla przesyłek pieniężnych. Poczta dysponowała konnymi wózkami, przykrytymi dwuspadowym daszkiem, którymi przywożono listy ze skrzynek rozmieszczonych po mieście oraz wysokimi ambulansami do rozwożenia paczek.
Tarnowski gmach (wielu porównuje go do budynku Poczty Głównej w Krakowie) był ozdobą miasta do 6 września 1939 roku.
- Ponieważ Niemcy byli już u bram miasta, polski wywiad podpalił budynek. Zdecydowano się na ten krok, aby uniemożliwić okupantowi przejęcie bazy tajnych szyfrów, które były przechowywane na naszej poczcie. Na ich rozmontowanie nie było już czasu - mówi teraz Kazimierz Bańburski, tarnowski historyk.
Niemcy zaniechali odbudowy podpalonego budynku, przenosząc pocztę do częściowo przebudowanej szkoły powszechnej przy ul. Mickiewicza, gdzie mieści się do dzisiaj. Po okazałym budynku na rogu Urszulańskiej i Bema nie ma dzisiaj praktycznie śladu. Jego miejsce zajął wybudowany po wojnie kilkupiętrowy blok mieszkalny. Widokówkę ze zdjęciem nieistniejącej już dzisiaj poczty dołączymy do "Gazety Krakowskiej" w najbliższą sobotę.
Kraków: przetestujmy razem nową siatkę połączeń! [AKCJA]
Codziennie rano najświeższe informacje z Krakowa prosto na Twoją skrzynkę e-mail. Zapisz się do newslettera!