Zakład pracy zaprzecza, by to w MCM doszło do zakażenia. Płacić nie zmierza. Sprawa jest precedensowa, bo to przeważnie pacjenci, a nie personel placówek medycznych żądają odszkodowań za zarażenie wirusem żółtaczki.
- Ta praca to była moim marzeniem do dzieciństwa - nie kryje schorowana blondynka. W MCM była zatrudniona od 1979 r. Doskonale pamięta styczeń 2007 r. Pobierała krew od Mariana K., pacjenta z oddziału przewlekle chorych, mężczyzna gwałtownie drgnął i pielęgniarka ukłuła się w rękę, doszło do zakażenia. Miesiąc później lekarze zdiagnozowali u Marty Chudzik wirusowe zapalenie wątroby typu "C". Zaczęła się leczyć, to trwa do tej pory.
- Źle znoszę przyjmowane leki, to dla mnie źródło bólu i cierpienia - nie kryje. Jedną z kuracji musiała przerwać, gdy wypadły jej włosy i miała łuszczycę. Orzeczono w stosunku do niej umiarkowany stopień niepełnosprawności. Została też zwolniona z pracy w MCM. Jest na rencie, cierpi na chorobę zawodową. Teraz stara się o 120 tys. zł. Pozew złożyła w tarnowskim sądzie okręgowym.
- Naszym zdaniem pieniądze tej pani się nie należą. Dlatego chcemy oddalenia pozwu - przyznaje Artur Asztabski, obecny dyrektor MCM. Jego zdaniem pielęgniarka zaraziła się żółtaczką, ale nie w miejscu pracy.
- A wymienionego przez nią z imienia i nazwiska pacjenta u nas nie było w tamtym okresie - zapewnia. Argumentuje ponadto, że sprawa uległa przedawnieniu.
- Naszym zdaniem jest inaczej - przekonuje z kolei krakowski adwokat Janusz Zakrzewski, który reprezentuje pielęgniarkę.Potwierdza, że okres przedawnienia wynosi trzy lata, ale nie w tym przypadku jest dłuższy i wynosi 20 lata. Zdaniem mec. Zakrzewskiego MCM nie dopełnił obowiązku poinformowania personelu, że pacjent ma stwierdzoną żółtaczkę.
Word Press Foto 2012 - Najlepsze zdjęcie prasowe 2012 r. [GALERIA]
Codziennie rano najświeższe informacje z Krakowa prosto na Twoją skrzynkę e-mail. Zapisz się do newslettera!
"Gazeta Krakowska" na Twitterze i Google+