Apokaliptyczna wizja świata, mroczna i zagadkowa muzyka, do tego czarno-białe sceny i blade twarze. - W filmie wykorzystaliśmy dwieście różnych kostiumów i dwa worki białej farby do charakteryzacji - uśmiecha się Bogusław Kornaś, reżyser „TodMachine”.
Pomysł na film bez użycia słów narodził się w głowie reżysera kilka lat temu, po festiwalu kina niemego w Warszawie, gdzie po raz pierwszy zobaczył „Gabinet doktora Caligari”. Na młodym człowieku projekcja, której towarzyszyła muzyka na żywo, zrobiła duże wrażenie.
- Na drugi dzień zadzwoniłem do mojego kolegi i zaproponowałem, żebyśmy zrobili etiudę. Po chwili namysłu doszliśmy do wniosku, że warto pójść o krok dalej i nagrać film - opowiada Bogusław Kornaś.
Od tego momentu zaczęła się intensywna praca nad scenariuszem. - Musieliśmy poznać estetykę niemieckiego ekspresjonizmu, a to nie było łatwe zadanie - podkreśla reżyser. Od samego początku wiedzieli jednak, że będzie to tarnowski film, w którym wystąpią osoby związane z Tarnowem.
Na planie filmowym spotkali się zawodowi aktorzy (Robert Żurek, Jan Mancewicz, Przemysław Sejmicki, Jerzy Pal) oraz amatorzy. - Pracę na planie wspominam bardzo miło. Jestem amatorką, w odegraniu roli pomagali koledzy, którzy mają duże doświadczenie. Wiele się od nich nauczyłam - podkreśla Małgorzata Stankowska, odtwórczyni roli Ewy w filmie.
TodMachine opowiada historię miasta, w którym kończą się pracę nad budową maszyny, która ma odmienić losy wojny trwającej od wielu lat.
- Maszyna miała służyć do obrony mieszkańców, ale okazało się, że ma również możliwości, które mogą zakończyć trwający konflikt - opowiada reżyser.
Film powstawał w Tarnowie. Wiele scen kręconych było w halach produkcyjnych Zakładów Azotowych. Przez film przewija się także: Park Sanguszków, Wyższe Seminarium Duchowne, Pałac Młodzieży czy Gimnazjum nr 4.
- Chcieliśmy, żeby „TodMachine” pokazywał uroki naszego miasta, ale nie tylko, bowiem zaprezentowaliśmy inne miejsca. Zdjęcia do filmu kręcone były także w Pleśnej czy Nowym Sączu - podkreśla Bogusław Kornaś. Przygotowania do produkcji trwały 5 lat.
- Chcieliśmy, żeby film był dopracowany w najdrobniejszych szczegółach Nie mieliśmy budżetu, robiliśmy to własnymi siłami i przy wsparciu miasta - wyjaśnia.