Proces w głośnej sprawie wypadku sprzed roku, w którym zginął tarnowski policjant, jeszcze potrwa. Spodziewany wczoraj finał nie nastąpił, bo obrona robi wszystko, by dowieść, że to wcale nie siedzący na ławie oskarżonych Piotr Kłusek (zgodził się na ujawnienie personaliów i wizerunku - red.) ponosi winę za tragedię. Sąd zarządził wczoraj nawet godzinną przerwę, by biegły z zakresu rekonstrukcji wypadków mógł jeszcze raz przyjrzeć się wrakowi samochodu.
Spalony w audi
Wypadek, o którego spowodowanie prokuratura oskarża Kłuska, wydarzył się 29 października ub. r. Wcześniej 40-latek spotkał w jednym z klubów muzycznych w centrum miasta Dariusza K., który na co dzień pracował w Komisariacie Tarnów-Zachód. Jak zeznaje Kłusek, będący po służbie policjant usilnie prosił go o odwiezienie go do innego klubu, przy ul. Słonecznej.
W końcu wsiedli do audi należącego do oskarżonego. Pojazd ruszył w kierunku ul. Starodąbrowskiej, a następnie w stronę ronda u zbiegu z ul. Słoneczną. To właśnie tam rozpędzony samochód staranował ustawione na środku ronda betonowe bariery. Audi wylądowało na dachu kilkanaście metrów dalej, na wysokości cmentarza żydowskiego. W jednej chwili stanęło w płomieniach. Z wraku udało się wydostać Piotrowi Kłuskowi. Jego pasażer spłonął we wraku, zanim nadeszła pomoc.
Zamiana miejsc?
Śledczy o spowodowanie wypadku ze skutkiem śmiertelnym oskarżyli Kłuska. Badanie wykazało, że był on pod wpływem blisko dwóch promile alkoholu. Grozi mu teraz kara 12 lat pozbawienia wolności. Od niemal roku przebywa w tymczasowym areszcie.
Zobacz jak wyglądał Tarnów przed laty! [ARCHIWALNE ZDJĘCIA]
40-latek od początku śledztwa nie przyznaje się jednak do winy. Przekonuje, że ustąpił miejsca za kierownicą ofierze, gdy stali na czerwonym świetle przed skrzyżowaniem ul. Lwowskiej ze Starodąbrowską. Wersją taką kwestionuje jednak biegły.
- Miejsce, w którym miało dojść do zamiany, zostało zarejestrowane przez dwie kamery monitoringu miejskiego. Na nagraniach widać cały czas zapalone w pojeździe czerwone światła „stop”. To znaczy, że pedał hamulca był cały czas wciśnięty i niemożliwa byłaby wtedy zamiana miejsc - stwierdza Robert Janczur, biegły z zakresu rekonstrukcji wypadków.
Oskarżony stwierdził wczoraj, że światła „stop” mogły się świecić, ponieważ miał uszkodzony czujnik przy pedale hamulca. Sąd polecił więc biegłemu w trakcie przerwy odwiedzić raz jeszcze policjny parking i przyjrzeć się wrakowi.
Po wznowieniu posiedzenia Janczur relacjonował, że samochód posiadał tzw. czujnik halotronowy, który nawet w razie uszkodzenia nie wpływa na wadliwe działanie świateł „stop”. Oskarżonego nie wytrąciło to jednak z równowagi. Oznajmił, że w czasie zamiany miejsc mógł cały czas trzymać nogę na hamulcu. Zawnioskował o przeprowadzenie testu w tym zakresie. Sędzia Jakub Boryczko odmówił, tłumacząc, że eksperyment z przesiadką został już przeprowadzony, a oskarżony nie wspomniał w jego trakcie o wciśniętym hamulcu. Kolejna rozprawa - za tydzień.
Sędzi do zmiany?
Piotr Kłusek na końcu wczorajszej rozprawy złożył wniosek o zmianę sędziego orzekającego w jego sprawie.
Według oskarżonego, sędzia Jakub Boryczko jest do niego uprzedzony. Jako główny powód wniosku podaje wydany przez sędziego zakaz widzenia z konkubiną w areszcie. - Przecież ona nie ma żadnego związku z tą sprawą - przekonywał Piotr Kłusek.
W najbliższych dniach oceną zasadności wniosku oskarżonego zajmie się na specjalnym posiedzeniu trzech innych sędziów Sądu Rejonowego w Tarnowie.
WIDEO: Poszukiwani przez policję z Małopolski
Źródło: Gazeta Krakowska
Follow https://twitter.com/gaz_krakowska