Dla wielu z nich myślistwo to nawet nie sport ani hobby, tylko pasja, którą traktują wręcz jako powołanie do ochrony przyrody.
W tarnowskim okręgu zarejestrowanych jest półtora tysiąca myśliwych i liczba ta stale rośnie. - Myślistwo przeżywa prawdziwy renesans. Co ciekawe, do egzaminów przystępuje coraz więcej kobiet. W tym momencie do podtarnowskich kół należy ich już kilkadziesiąt - zauważa Mirosław Łoboda, który nie ukrywa, że nie jest to tanie hobby. Za kompletne umundurowanie, strzelbę i lornetkę trzeba zapłacić co najmniej trzy tysiące złotych. Do tego trzeba doliczyć niemal tysiąc złotych co roku na składki i opłaty członkowskie oraz za możliwość upolowania konkretnej zwierzyny. Jeżeli myśliwy chce zabrać do domu to, co ustrzelił w lesie, również musi za to uiścić odpowiednią sumę.
- Możemy polować tylko w określonych miesiącach i tylko na tę zwierzynę, na którą mamy zgodę - mówi Zbigniew Karciński, który myślistwem para się od kilku lat. Zamiłowanie odziedziczył po dziadku, kiedyś łowczym. - Chodzę na polowania nie po to, aby zabijać, ale by oderwać się od pracy zawodowej i spędzić jak najwięcej czasu na łonie przyrody. Właśnie ten bezpośredni kontakt cenię sobie najbardziej - dodaje.
Podczas odstrzałów - jak mówi - eliminowane są jedynie zwierzęta słabe, nierzadko chore, a często - jak to jest w przypadku lisów - te, których przyrost jest w tym momencie nienaturalnie duży i zagraża innym gatunkom.
Myśliwi chlubią się tym, że gdyby nie oni, to już nie byłoby na naszym terenie na przykład zajęcy czy kuropatw. - Stale dokarmiamy zwierzynę, walczymy z chorobami, które je atakują, a przede wszystkim na bieżąco wypuszczamy młode sztuki - wylicza łowczy.
Przy wielu kołach łowieckich działają hodowle zajmujące się specjalnie odchowem młodych bażantów, zajęcy czy kuropatw. Nie są one tanie. - Za jednego szaraka trzeba zapłacić trzysta pięćdziesiąt złotych, bażanty i kuropatwy kosztują do stu złotych - mówi.
Pieniądze na zakupy zwierzyny pochodzą nie tylko ze składek, ale także z organizacji polowań dla obcokrajowców. W naszym regionie, zwłaszcza na Powiślu, gdzie drobnej zwierzyny jest najwięcej, chętnie polują Włosi i Francuzi. Z kolei Niemcy, Austriacy czy Duńczycy wolą polowania na grubszego zwierza: jelenie i dziki.
Sezon tradycyjnych polowań rozpoczęły właśnie Hubertowiny organizowane w związku ze wspomnieniem patrona myśliwych i jeźdźców świętego Huberta. Większość z nich przypadnie na najbliższy weekend. Pójście w las poprzedza zawsze msza święta, a udane łowy wieńczy odtrąbienie pokotu, czyli złożonej w określonym porządku zdobyczy.
- Myśliwymi są zarówno rolnicy, jak i wykładowcy uczelni, księża, adwokaci i robotnicy. Wszyscy musieli wcześniej przejść roczny staż, zdać szereg egzaminów oraz wykazać się nieposzlakowaną opinią i niekaralnością, starając się o pozwolenie na używanie broni. Jakiekolwiek naruszenie regulaminu karane jest wydaleniem z koła i pozbawieniem statusu myśliwego.