https://gazetakrakowska.pl
reklama
Pasek artykułowy - wybory

Tatry. Śmigłowiec TOPR, czy karetka pogotowia to dla nich taksówki

Łukasz Bobek
- Śmigłowiec ratunkowy Tatrzańskiego Ochotniczego Pogotowia Ratunkowego to nie taksówka - przypominają zdenerwowani toprowcy. Jest jednak sporo turystów, którzy myślą inaczej. Zgłoszeń z gór z żądaniem "podwózki" w te wakacje nie brakuje.

Kiedy idzie burza, telefon się rozdzwania
- Bezpodstawne zgłoszenia mamy cały czas - mówi Andrzej Marasek, ratownik TOPR. - Zwłaszcza gdy w Tatrach lub okolicach przechodzi burza. Ludzie spanikowani dzwonią do nas z prośbą o szybki transport na dół. Niestety, nie tędy droga. My takich usług nie świadczymy.

Jak zaznacza Marasek, jeśli wędrowcom nic nie dolega, ratownicy namawiają ich - nawet nalegając, żeby schodzili o własnych siłach. Czasami zdarza się, że turyści denerwują się i zaczynają zachowywać się niegrzecznie, słysząc taką odpowiedź na swoje "zamówienie szybkiego transportu".

Chciały polecieć do schroniska
Ostatnio szczytem tupetu było wezwanie od dwóch kobiet z Granackiej Przełęczy.
- Gdy przechodziła nad Tatrami burza, zadzwoniły do nas z prośbą o transport śmigłowcem - wspomina ratownik Adam Marasek. - Co ciekawe, nie chciały wracać do Zakopanego, ale do schroniska w Dolinie Pięciu Stawów Polskich, gdzie akurat mieszkały. Nic im nie było. Kiedy zaoferowaliśmy, że wyjdą po nie ratownicy i sprowadzą w bezpieczne miejsce najkrótszą możliwą drogą, odmówiły pomocy. Stwierdziły, że ich taka pomoc nie interesuje.
W końcu poszły same. Nic im się nie stało.

Ratownicy weryfikują zgłoszenia
- Od tego jest ratownik dyżurny, kierownik dyżuru, czy w końcu załoga śmigłowca, żeby weryfikować zgłoszenia o pomoc - zauważa Jan Krzysztof, naczelnik TOPR. Dodaje, że może się zdarzyć, że śmigłowiec poleci po kogoś, komu nic nie dolega. - Jeżeli to będzie człowiek w bardzo trudnym terenie, zapadający zmrok i nadchodzące załamanie pogody, to pewnie użyjemy śmigłowca. W wielu przypadkach po takich ludzi idą jednak ratownicy.

Naczelnik TOPR podkreśla, że wysyłanie śmigłowca w górach jest zawsze niebezpieczne dla załogi. - Akcje w górach w celach ratowniczych to najwyższy poziom kunsztu pilotów śmigłowca. Lata się na sporych wysokościach, podchodzi się bardzo blisko skalnych ścian. Precyzja lotu np. podczas desantowania musi być bardzo duża - opowiada Jan Krzysztof.

Karetki pogotowia też nie mają łatwo
Nie tylko śmigłowiec TOPR jest traktowany przez turystów jak taksówka. Dotyczy to także karetek zakopiańskiego pogotowia.
- W ostatnich dniach bardzo często jesteśmy wzywani do błahych przypadków, w których nikt nie jest poszkodowany. Kilka dni temu jechaliśmy na sygnale z Zakopanego na Palenicę Białczańską, gdzie zaczyna się szlak do Morskiego Oka (ponad 22 km). Na sygnale karetka specjalistyczna przedzierała się przez korki, bo dostaliśmy wezwanie o uszkodzonej nodze młodego chłopaka. Na miejscu okazało się, że dziecko miało zwykłe zakwasy. Kiedy dojechaliśmy, jego matka stwierdziła, że karetka jej już nie jest potrzebna, ponieważ doszli do parkingu, gdzie mają swoje auto - wspomina Ali Issa Darwich, ordynator oddziału ratunkowego w Szpitalu Powiatowym w Zakopanem.

Lekarze i ratownicy medyczni mieli też kurs do turystki, która miała bóle miesiączkowe.

Opamiętajcie się. Ktoś może przez was umrzeć
Na razie nikt pod Giewontem nie myśli o karaniu turystów za bezpodstawne zgłoszenia pomocy.
- Powinni jednak zdać sobie sprawę, że służby ratunkowe to nie darmowa karetka. W czasie kiedy zostaniemy wysłani do błahego zdarzenia, może dojść do poważnego wypadku, w którym ktoś straci życie, bo zabraknie szybkiej pomocy. Tam powinniśmy jeździć, a nie do zakwasów - dodaje Ali Issa Darwich.

Komentarze 7

Komentowanie zostało tymczasowo wyłączone.

Podaj powód zgłoszenia

o
on
Kasować ich po 10 000 euro i niech latają do woli... będzie na nowe śmigło przynajmniej
g
gm
Nie mogą pobierać opłat za akcję ratunkową ponieważ nie ma przepisów, na podstawie których można wystawić rachunek takim kretynom za bezpodstawne wezwanie TOPR-u, ale także za przeprowadzoną akcję, nawet jeśli poszkodowany był ubezpieczony.
k
k
Pseudoturystom mówimy NIE - zakaz wstępu do TPN.
Do tego obowiązkowe ubezpieczenie
B
Baranie
Bredzisz. Na Słowacji ubezpieczenie nie jest obowiązkowe, tylko akcja jest płatna.
j
jkm
Ubezpieczenie obowiązkowe. Uczmy się od Słowaków.
O
Oo
Dlaczego nie wprowadzicie oplat za podwozke ...5 tys i leximy...TOPR niech sie opamieta bo wiekszosc to pseudoturysci
v
vika
Cytat: "Opamiętajcie się. Ktoś może przez was umrzeć Na razie nikt pod Giewontem nie myśli o karaniu turystów za bezpodstawne zgłoszenia pomocy.

A ja się pytam DLACZEGO nikt nie myśli ??? ... Czy TOPR ma za dużo pieniędzy żeby finansować czyjeś fanaberie i bezmyślność ?
Należy pomyśleć - i to szybko. Nie rozumiem takiego cackania się z cwaniactwem.
Tego typu "turystów" nic innego nie skłoni do opamiętania i nie nauczy rozumu , tylko porządne walnięcie po kieszeni i podanie tej wiadomości w mediach.
Jak jeden z drugim zapłaci koszty "podwozu" to innym się natychmiast odechce korzystać z takich ułatwień w chodzeniu po górach i dziesięć razy pomyślą zanim zadzwonią do TOPR.
Wróć na gazetakrakowska.pl Gazeta Krakowska