Jak podaje słowacki dziennik SME, słowackie Ministerstwo Środowiska wspólnie z Lasami Państwowymi (u naszych południowych sąsiadów) i TANAPem (park narodowy w słowackich Tatrach) przyjrzy się dokładnie systemowi monitoringu przemysłowego zainstalowanego w części Tatr Wysokich.
Tatry. Susza daje się we znaki, duży pożar lasu po słowackie...
Ten w latach 2016-2017 zainstalowano pilotażowo w lasach Tatr Wysokich, Tatr Niskich i parku narodowego Zahorie (przy granicy z Austrią i Czechami). Kamery powieszono w lasach po to, by lepiej przeciwdziałać ogromnym pożarom, jakie w ostatnim czasie cyklicznie wybuchały w tych cennych przyrodniczo lasach.
Wielokrotnie musieli gasić pożary
- Największy problem był z tym w Tatrach, gdzie lasy płonęły w 2013, 2014, 2015 i w 2017 roku - mówi Juro, mieszkaniec miasta Tatrzańska Łomnica. - W czasie suszy o pożar tu nie trudno, bo przecież my cały czas dopiero odbudowujemy lasy po tym, jak tysiące hektarów drzew położyła na ziemię wielka trąba powietrzna (Słowacy mówią o tej tragedii Velka Kalamita - przyp. red.). Na razie mamy więc na zboczach gór młodnik i dużo odsłoniętej ściółki. Gdy nie ma opadów ta ostatnia wysycha i pali się niczym papier. Kilka lat temu doprowadziło to do sytuacji, gdy ogień zagrażał samym zabudowaniom w Łomnicy czy Smokowcu.
By ratować zarówno przyrodę jak i ludzkie siedliska rząd Słowacji zdecydował się zakupić system kamer leśnego monitoringu za niebagatelna kwotę 22,6 milionów euro (102 miliony złotych). Co więcej na samą administrację i konserwację systemu co 12 miesięcy dokładane są kolejne 2 miliony euro.
Dzięki temu system miał cały czas analizować obraz z lasów i w razie zauważenia dymu lub otwartego ognia natychmiast informować strażaków. Niestety, już dziś wiadomo, że tak miało być tylko w teorii.
Płonął hektar lasu a system nie zadziałał
W praktyce, gdy w zeszłą sobotę na zboczach Sławkowskiego Szczytu wybuchł pożar system o tym nie poinformował. Strażacy wyjechali do pożaru dopiero gdy obejmował on już olbrzymi kawałek lasu, a wcześniej dym unoszący się znad zbocza wypatrzyli postronni ludzie.
- To skandal, że płonął obszar, który jest nadzorowany przez system monitoringu przeciwpożarowego, a przedsiębiorstwo Lasy Państwowe Słowackiej Republiki płacą również koszty konserwacji i eksploatacji przekraczające 2 miliony euro rocznie - mówi w rozmowie z dziennikarzami SME Jan Mičovský, słowacki minister środowiska. - Będziemy sprawdzać, kto popełnił tu błąd i czy system jest sprawny, a także to czy nie zostały nam sprzedane wadliwe kamery.
Jak mówi minister do tego czasu zawieszony jest przetarg na zakup dodatkowych kamer, które jeszcze przed wakacjami miały być zainstalowane w lasach słowackich Tatr Zachodnich.
Systemy monitoringu przeciwpożarowego lasów działają także w Polsce. Co prawda nie ma ich w Tatrach, ale istnieją w wielu większych obszarach leśnych należących do Lasów Państwowych. Rok temu w Komendzie Powiatowej Państwowej Straży Pożarnej w Wałczu (woj. zachodnio - pomorskie) powstał największy w Polsce zintegrowany punkt alarmowo-dyspozycyjny. Monitoring objął wszystkie nadleśnictwa, które są w powiecie wałeckim.
Nasz tekst z 2013 roku pokazuje jak groźne potrafią być pożary lasów w słowackich Tatrach
FLESZ - Koronawirus. Nie panikuj. Nie kupuj wszystkiego jak leci
