Rozwalony płot. Popadające w ruinę budynki. Niszczejąca duża kaplica. Nieuporządkowany park. I czerwona tablica: wstęp wzbroniony. Kompleks po byłym szpitalu okulistycznym (12,5 hektara, 40 budynków, piękny park) mógłby służyć mieszkańcom całego Krakowa. Zamiast tego niszczeje, bo Uniwersytet Jagielloński nie potrafi sprzedać nieruchomości, a innego pomysłu nie ma.
Przez lata był tu wojewódzki szpital okulistyczny, uważany za jeden z najlepszych w kraju. Województwo chciało odkupić od Uniwersytetu Jagiellońskiego tę część nieruchomości, w których działała lecznica. Ale uczelnia nie mogła dogadać się z samorządem, więc szpital został przeniesiony do byłego hotelu robotniczego w Nowej Hucie. Jego modernizacja kosztowała województwo aż 34 miliony złotych!
UJ próbował sprzedać swoją nieruchomość za 40 mln zł. - Ale jak dotąd nie wpłynęła satysfakcjonująca oferta - mówi Maciej Rogala, p.o. rzecznika UJ. - Postępowanie przetargowe było ogłaszane we wszystkich dostępnych nośnikach informacji, oferta jest na stronie internetowej UJ.
UJ przyjął więc taktykę oczekiwania. I płacenia. Roczne utrzymanie obiektu kosztuje uczelnię ok. pół miliona zł (dane z zeszłego roku).
Inwestorów odstrasza po pierwsze to, że kompleks jest pod ochroną konserwatorską. A więc nie można tu nic przebudować bez zgody miejskiego konserwatora zabytków.
- Jest w rejestrze zabytków, bo są ku temu przesłanki. W sprzedaży bardziej niż ograniczenia konserwatorskie przeszkadza zła koniunktura na rynku nieruchomości - mówi Zbigniew Zbiegień.
Przeszkodą są też uwarunkowania miejscowego planu zagospodarowania przestrzennego. - Plan przewiduje, że można w Witkowicach świadczyć usługi z zakresu oświaty, kultury i administracji, a także komercyjne, jak sklepy czy restauracje, o ile budynki nie będą dłuższe niż 30 i szersze niż 20 metrów - wylicza Filip Szatanik, wicedyrektor wydziału informacji krakowskiego magistratu.
Plan wyklucza powstanie tu bloków czy domów mieszkalnych. - Przy takich założeniach planu w ogóle nie dziwi mnie, że nie ma chętnych na kupno - kręci głową Piotr Krochmal, ekspert rynku nieruchomości. - Za taką cenę ten teren byłby atrakcyjny jedynie dla deweloperów. Póki plan się nie zmieni, ta nieruchomość pewnie będzie niszczała. Tym bardziej że UJ jest publiczną jednostką, a nie prywatną firmą, nikt więc nie jest zbyt zdeterminowany, żeby już więcej nie tracić pieniędzy- ocenia Krochmal. I dodaje: jedyna nadzieja w zmianie planu, który wcale nie jest rzeczą świętą, tylko właściciel musi wystąpić do gminy o jego zmianę.
O taką możliwość zapytaliśmy Elżbietę Koterbę, wiceprezydent Krakowa ds. rozwoju miasta. - Plan był opracowany zgodnie z ówczesnymi potrzebami, a sytuacja przestrzenna się zmienia. Jeśli UJ wystąpiłby do nas o zmianę, nie wykluczam, że po analizie byśmy do takiego wniosku się przychylili. Ale nie wystąpił - zaznacza.
Inny pomysł na zagospodarowanie kompleksu ma radny dzielnicy IV Jakub Kosek. - Można by tam stworzyć np. centrum kultury. Ale wcześniej gmina musiałaby odkupić tę nieruchomość, a pewnie ciężko byłoby wygospodarować takie środki. Sytuacja więc patowa - kwituje.
Złudzenia rozwiewa też wiceprezydent Koterba: - Jakbyśmy mieli kupować wszystkie nieruchomości, których właściciele mają problem ze znalezieniem kupca, to byśmy zbankrutowali - kwituje.
Artykuły, za które warto zapłacić! Sprawdź i przeczytaj
Codziennie rano najświeższe informacje z Krakowa prosto na Twoją skrzynkę e-mail. Zapisz się do newslettera!
"Gazeta Krakowska" na Twitterze i Google+
