- Jesteśmy w ciężkim okresie treningowym. Mimo tego, uważam, że rozegraliśmy dobre spotkanie. Stworzyliśmy sobie dogodne akcje, ale nie potrafiliśmy ich wykorzystać - mówił po meczu trener Mirosław Hajdo.
Czytaj także: Nowy stoper w Tarnowie
W Presovie, zgodnie z zapowiedziami szkoleniowca, drużyna zagrała w dwóch różnych jedenastkach. Wyjątkiem byli bramkarze. Lubos Hajduch, Piotr Towarnicki oraz Maciej Budka na boisku spędzili po 30 minut. Najmniej udany był występ tego drugiego. On wpuścił trzy gole. Nie zmienia to faktu, że wpływ na końcowy rezultat miał okres przygotowawczy, w którym znajdują się oba zespoły.
- Dla nas był to pierwszy mecz sparingowy. Stało się to po kilku dniach od zakończenia ciężkiego obozu oraz pierwszych zajęć z piłkami. Rywale prezentowali się bardzo dobrze. Oni mają inny etap "ładowania akumulatorów". Rozegraliśmy już sześć sparingów - mówił Dariusz Pawlusiński.
Piłkarz zanotował oficjalny debiut w barwach niecieczan. Nie zaliczy go do udanych. - Przegraliśmy. Nie mogę go dobrze ocenić. Nie rozumiem się jeszcze z kolegami tak jak chcę. Potrzeba do tego czasu. Mimo tego udało mi się wymienić kilka podań z Arkadiuszem Baranem czy Arturem Prokopem - dodaje Pawlusiński.
Pomocnik przeciwko Tatranowi zaczął grać na prawej pomocy. - W trakcie spotkania wymieniałem się rolami z Karolem Piątkiem. Na dobrą sprawę, niedawno dowiedziałem się, że on gra również na skrzydle. Z Lechii Gdańsk pamiętam go jako środkowego pomocnika - mówi Pawlusiński.
Wspomniany Piątek musiał zejść wcześniej z boiska. - Po jednym ze starć doznałem urazu. Mam spuchniętą prawą kostkę. Najważniejsze, że mam zdrowe kości - mówi piłkarz. Termalica w Presovie zagrała na boisku ze sztuczną trawą, które trochę przeszkadzało zawodnikom. - Było bardzo twarde. Różniło się od tego, na którym trenujemy. Wolę grać na normalnej nawierzchni - przyznaje Pawlusiński.
Pawlusiński nie był jedynym debiutantem w barwach Termaliki Bruk-Betu Nieciecza. Zagrał też Lubos Hajduch oraz ponownie Paweł Cygnar. - Zespół się trochę zmienił. Bez względu na to czy grałem z Arturem Prokopem czy Damianem Jędryką, starałem się szukać miejsca dla napastników - twierdzi pomocnik.
Polecamy w serwisie Kryminalnamalopolska.pl: Grali w karty. W ruch poszedł scyzoryk